Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2020

Islandia

Tak skoro już zahaczyłem o ziemskie poezje, to przy okazji Aðalsteina Ásberga Sigurðssona przypomniały mi się islandzkie opuszczenia. Tak dla kontrastu do radości z ostatniej notki wkleję coś bardziej ponurego... Fotograf Nökkvi Elíasson postanowił swego czasu udokumentować tę narastającą z czasem pustkę... Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci Islandia przeżywa bardzo wielkie zmiany, przez co sukcesywnie pustoszeją farmy, a nawet całe osiedla. Wyspa usiana jest niesamowitością pustki, ale nie tylko tej pustki interioru, gdzie żyją duchy, trolle, elfy i gdzie niegdyś plątali się wywołańcy, tylko pustki po - powiedzmy - odwołanym zasiedleniu. Stara Islandia nieubłaganie odchodzi w przeszłość, pełna humoru, naiwna i przesycona wręcz literaturą, w swej swoistej zabytkowości osobna - bez przesadnych pomników i rozfantazjowanej architektury... Urok szczególny, też i bieda, której echa pobrzmiewają dziś w tradycyjnych specjałach kuchennych, obśmiana nieco serdecznie przez noblistę Halldóra

Jónas Sigurðsson og Ritvélar Framtíðarinnar - Hamingjan er hér

Obraz
Piękny czas, mimo wszystko. I szczęśliwie nic do roboty... Jak to Strindberg mówił: Jak to miło mieć wolne przed południem. Oczywiście dla niektórych w tej dobie brzmieć to może szkaradnie, wręcz bluźnierczo, ale ja, nie owijając w bawełnę, jak liczę, to jedynka zawsze pada na mnie... Skorzystałem z tego wrześniowego słońca, z tego stonowanego upału... Pachnące powietrze, jakieś ostatnie owadzie krzątaniny w koniczynkach i rumiankach, pyszota śliwek, którą dzielę się z osami, szerszeniami, nieustraszony ja... Szczęście jest tu... Jak je sobie z życia udłubiemy, jest nasze. A jak ktoś tu wpadnie, to niech się też ucieszy, choć oczywiście na przyszłość nie zapowiadam samych słodkości. Póki co taki muzyczny przerywnik, z Islandii... Islandia lubi muzykować, niech nam więc pomuzykuje. Bardzo to lubię... Tu jest radocha... Zabłąkanego czytelnika zostawiam z dźwiękami, a ja idę po piwo...

Duży Książę (4)

Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz... Nie tak łatwo zgodzić się z powiedzeniem, że człowiek z prochu pochodzi, szczególnie gdy idzie o poszczególny jego przejaw - bo oczywiście gdy mamy na względzie ogół, życie całe, można tak poetyzować, nawet z naukowym wsparciem; do pewnego oczywiście momentu, gdy się weźmie pod uwagę uczciwość, jaką nauka winna się cechować... Tak, szczerze mówiąc, im głębiej człowiek wnika w naturę zjawisk, tym bardziej poetycko się robi, a tuż przed słusznie przeczuwaną pustką jest już tylko ta tanecznica - poezja... No i muzyka - ta budząca dreszcze bezrozumność, w matematycznych - by było śmieszniej - pozostająca rygorach... I tak przy muzyce i poetyckich wersach zmieniony w proch, bo przykładnie skremowany Edward (tu człowiek umie zadbać o dosłowność) wylądował w architektonicznej przesadzie grobu swych dumnych przodków... Ech, te wystawne groby, pomyślał sobie Książę - zawsze spoczywają w nich ludzie skazani na rychłe zapomnienie. Max właśnie nakrywał

Duży Książę (3)

I oto lady... Wchodzi energicznie, żółta jak kanarek, w jednym ze swych osobliwych kapeluszy (Brukowce już od dawna wyzłośliwiają się, że lady Dunghill bliska jest tego, by na głowę założyć sobie umajone krzesło, koniecznie umajone, bo oczywiście uszczypliwa szarość zawsze twierdzi, że głupota pożąda wręcz liści i kwiatów ciętych)... Najwyraźniej jej żałoba weszła w pewien rodzaj gniewu. W końcu Edward był taki delikatny i słodki, pisał poezje, a tu nagle to wojsko! W istocie można się wściec... - Wybacz mi moje najście, mój najdroższy - zawołała lady z otwartymi ramionami, i w największych wzburzeniach pamiętająca o swej namiętności - cóż za przyjemność, gdy może objąć właściciela tych wszystkich ozdobnych pieczęci; rodowa duma ma swoje granice. Lady wzdycha z rozkoszą, gdy książę odwzajemnia jej uściski i pocałunki. Zawsze jest sama z tą swoją energią, którą wykorzystuje do pomagania wszelkiego rodzaju biedakom i biedaczkom, gotowa sforsować każde drzwi i każdy sejf. I mało kto ośmi