Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2023

Fríða Ísberg. Świerzb

Obraz
Taki sobie ironiczny zbiorek opowiadań. Trochę humoru, trochę szczegółów z życia bohaterów, częściej bohaterek. Współczesna Islandia. Życie jak i w innych zakątkach sytego bąbla. Nosy w telefonach, presja, by się wybić, bo są możliwości wybicia, podróże licho wie po co... I właściwie wszystko cholera wie na co... Młodość. A to z wiarą, która rychło usycha. Z lękami. Zabiegania, aspiracje, nerwy... Nerwy, nerwy, nerwy... Wszystko na podglądzie. Dawna koleżana udaje, że nie poznaje... Ale i tak można podpatrzeć, bo się wszyscy gdzieś po sieci prezentują... A i miasto małe, bo to Reykjavik. Jak masz dużo gości w sypialni, to nie tacy oni przelotni, bo ciągle się będziesz gdzieś na nich natykać... A jak nie z wyra, to z jacuzzi przybasenowego wspomnienie... Niemal sami swoi... Perspektywa kobieca... Ja to mało znam się na kobietach... Niewiele ich czytam, a jak już się natykam na opowieści, to jakoś tak zawsze zbyt dużo jest fizjologii... Może ona bardziej absorbująca. (Ciężko chyba tak ca

Lord Nevermore

"Stary Witkiewicz był chyba najmądrzejszym człowiekiem w Polsce XIX wieku, już naznaczonym zresztą piętnem dziwactw, które odbiły się na wychowaniu i wykształceniu ukochanego "Kalunia" - ale po którym został ten podwójny pomnik wielkości ojca i syna, Lelum i Polelum" - tak pisał Jarosław Iwaszkiewicz w "Podróżach do Polski"o Witkiewiczach... Kalunio - synek ukochany, jedyny, wychowywany w warunkach specyficznych, domowo kształcony, spętany wolnością; ojciec był bogiem i tworzył, pragnął doskonałości, tyle że - rety - co by było, gdyby doskonałość dorównała bóstwu... Ale jak to boży twór, boga wielbi i stale pyta się go o zdanie, a jednocześnie pragnie się wyrwać, zbuntować... I tak to się podziało. Pozostały dwie wielkości, ten podwójny pomnik, dwie wielkości krańcowo odmienne (ten drugi zawsze się będzie oddawał, a potem buntował i umykał na wolność)... A to wszystko uformowało wyjątkowe Zakopane, świat, po którym pozostały ślady w wielu wspomnieniach, a

August Strindberg. Samotny (5)

      III (cd)  Muszę się pilnować, gdy idzie o czuwanie i sen. Zbyt dużo snu męczy i rodzi cierpienie. A gdy się śpi za mało, człowiek dochodzi do histerii. Dzień jeszcze ujdzie, lecz wieczór jest nieznośny, gdyż mieć swą inteligencję przytępioną jest tak samo przykre, jak czuć się upadającym duchowo i fizycznie.  Rano, po trzeźwym wieczorze i dobrze przespanej nocy, istnienie zdać się może czystą rozkoszą. Jakby człowiek powstawał z martwych. Wszystkie zdolności ducha są takie świeże i zdwojone ma się siły dzięki zdrowemu snu. Jestem bliski wiary wtedy, że potrafiłbym zmienić porządek świata, kierować losami narodów, wypowiadać wojny, obalać dynastie.  Czytam dzienniki i z depesz dowiaduję się o zmianach; jestem ze światem w tej samej chwili. Jestem współczesnym i mam uczucie, że to moje skromne siły wytworzyły całą tę sytuację. Potem wiadomości z kraju i już te najzupełniej lokalne. Od wczoraj sprawy posunęły się naprzód. Znowelizowano ustawy, otwarto nowe handlowe szlaki, obalono w

Budda z przedmieścia

Obraz
Wczoraj minęło 30 lat od ukazania się płyty Bowiego "Buddha of Suburbia"... Druga płyta, jaka ukazała się w tamtym owocnym roku 1993. Bo najpierw był efektowny powrót do solowej aktywności po okresie Tin Machine w postaci "Black Tie White Noise", a potem, jesienią, to... Nie do końca to prawda z tą ścieżką dźwiękową do telewizyjnego serialu, jak można przeczytać na okładce do pierwszego wydania, bo ścieżka ścieżką, ale sama płyta to już rzecz zainspirowana wcześniejszymi pracami. Taki krok dalej w pewnych eksperymentach i takie moszczenie się w nowej epoce... Wszystko przez książkę, o jakiej Salman Rushdie powiedział, że to powieść cudownie nieprzyzwoita, bluźniercza, a jednocześnie wzruszająca i prawdziwa, tryskająca humorem. Wszystko przez "Buddę z przedmieścia" i jej autora, Hanifa Kureishiego, który z piosenkarzem przeprowadził kiedyś wywiad, i którego przy okazji poprosił o muzyczne wsparcie dla telewizyjnej adaptacji swej opowieści o dorastaniu... O

August Strindberg. Samotny (4)

     III  I oto nareszcie samotność! Otulić się przędzą własnej duszy, zmienić się w poczwarkę w oczekiwaniu przemiany, która nie sprawi zawodu. Na razie przeżywa się swoje wspomnienia, a drogą telepatii żyje się życiem drugich. Śmierć i zmartwychwstanie! Przyuczanie się do przyjęcia czegoś nowego, nieznanego. Wreszcie jest się panem samego siebie. Niczyje myśli nie kontrolują mnie. Nie zadręczają mnie cudze chimery, cudze kaprysy. Dusza rośnie w świeżo zdobytej wolności, staje się radośniejsza, pogrążona w cichym weselu, pewności siebie i poczuciu odpowiedzialności.  Gdy myślę o poprzednim, wspólnym życiu, które miało być takie wychowawcze... Okazało się jedynie szkołą wspólnych występków. Dla kogoś, kto posiada zmysł piękna, przyglądanie się szpetocie jest prawdziwą torturą, od której całkiem blisko do traktowania samego siebie jak męczennika. Zamykanie oczu przed niesprawiedliwością zmienia cię w obłudnika. A zatajanie własnego sądu zmienia cię w tchórza. Na koniec, gdy dla świętego

O zmarłych...

Obraz
podobno nie mówi się źle. I może to nawet lepiej. Jak się ma mówić źle, to najrozsądniej w ogóle nie mówić, bo też i licho już wzięło, więc można machnąć ręką... Nie brak w końcu tych, których można wspomnieć z pogodą w sercu - gadać o nich, słuchać ich, czytać, rozglądać się wśród pozostawionych pamiątek... Dzisiaj dzień cmentarny, ale ja się z tego święta już jakiś czas temu wyłączyłem. Nie jest dla mnie zrozumiałe; gesty symboliczne i ich próżność mnie jakoś nie podniecają. Niepotrzebne mi są groby. A braki, nieobecności i wszelkie niedokończenia ciągle są ze mną - po to na cmentarz chodzić nie muszę, zanosząc tam jeszcze przy okazji kilogramy śmieci... I te biedne chryzantemy - takie piękne, a tak skrzywdzone u nas tym cmentarnym przeznaczeniem... A tam tylko przecież martwe resztki, odpad... Skoro tak chcemy wierzyć w duszę, po co świecić nad zgnilizną grobu? Nie chodzę już na groby. Kawał świata i tak mi się na przestrzeni lat zmienił w cmentarzysko... Mnóstwo miejsc i adresów, k