Posty

Wyświetlam posty z etykietą Halldór Laxness

Bez większych kompetencji

Obraz
  Jakiś czas temu rozgorzała dziwaczna dyskusja o pisaniu i nie pisaniu dla idiotów. Bo Olga Tokarczuk powiedziała, że dla idiotów nie pisze. I nie wiem - uderzyła w stół i odezwały się nożyce, czy jak? Idiota jest oczywiście wyrazem dość pojemnym. W jakimś sensie sam nim jestem... Byłoby pewnie jednak lepiej, gdyby mówiło się, dla kogo się pisze, nie zaś dla kogo się nie pisze, bo wtedy nie dawałoby się pretekstu do jakichś oburzeń, jazgotów... A najlepiej - co jest zawsze całkowicie zgodne z prawdą - powiedzieć, że pisze się po prostu dla ludzi... Nawet dla idiotów, pewnych ich szczególnych rodzajów, takich o których chociażby pisze w "Mdłościach" Jean Paul Sartre, co każe swemu bohaterowi mówić: - "Pomyśleć, że istnieją tacy idioci, którzy czerpią pociechę ze sztuki. Wierzą, że piękno im współczuje. Kutasy"... Ale jak się sztukę traktuje religijnie... Idźcie do kościoła, jeśli gdzieś szukacie pociechy, pisał Schopenhauer... Jednak tradycyjna świątynia znalazła to...

Passíusálmur nr 51

Obraz
Nauteyri. Jakby na krańcu świata. I na krańcu krainy, gdzie rodzą się chmury i poeci. Szuter, trochę ziemskiej surowizny, woda, i drugi brzeg. Często w przymgleniach, jakby już nie dla ludzi, jakby tam już zaświaty, kraina duchów i wszelkich cudactw, na jakie stać ludzką wyobraźnię tak lubującą się w strachach... Można podumać choćby przy poetyckiej kawce... Aż kusi, by po odstawieniu filiżanki ruszyć na drugi brzeg, tak wpław, w pełni świadomości, że to już bezpowrotność... Ech, ja zawsze tak nieśmiało podchodzę do morza. Kara za tę nieśmiałość jest bolesna... Piękno natury. Jakby takie szyderstwo. Choć ona sama niczemu nie jest winna. Wspaniałość zrodzona ze wspaniałości, niestety w pewnej części to łup dla śmiesznych bogów drugiego sortu... Dwóch. Królować chciał tylko jeden. Zasiadł więc na tronie ten brutalniejszy. Paskudny uzurpator, przybłęda, który stworzył sobie nas ku swej prymitywnej uciesze... Przypominają mi się takie sceny z życia bogów drugiej kategorii w "Infernie...

Breiðfjörð

Obraz
Może dziś trochę cmentarnie. Tak w ramach tęsknot za odpoczynkiem i tak wracając jeszcze do Laxnessa i Álfgríma, o którego przycmentarnym dorastaniu noblista napisał w swej "Kronice z Brekkukot"... Od południa Álfgrímur, od północy Garðar... Podobny start, różne scenariusze, a pośrodku cmentarz, ostateczny koniec wszelkiego rodzaju ludzkich istnień... Dziś Hólavallagarður to już szacowne, stare miejsce pochówku, co z biegiem lat zamieniło się w uroczy borealny ogród. Wyspa zieleni, niepokojąco powyginanych drzew i kamieni nad szczątkami... Dawno już wyciszone dramaty, wyleczone bóle, wygasłe tęsknoty... Bo niewygasłe tęsknoty raczej dotyczą tych pochowanych w nowszych miejscach... Już od jakiegoś czasu żyję w narastającej pustce... To pokłosie tego, że zawsze lubiłem przyjaźnić się ze starszymi ode mnie ludźmi. I dziś, choć metrykalnie nie jestem jeszcze jakimś omszałym staruszkiem, czuję się jednak stary, bo jakoś bardziej dotknąłem czasów dawniejszych, prawie że dziadkowych...

Halldór Laxness. Jeszcze przyjdzie lepszy czas...

 Tak by się chciało, by był taki, pod każdym względem, w każdym wymiarze, ten czas... Laxness niech będzie znowu. Dzisiaj 120 urodziny pisarza...  Dni się rozrastają, zazielenia się, więc mimo wszystko życie nabiera kolorów... Taki wierszyk... Kiedyś tam zobaczyłem go w towarzystwie innych poetyckich drobiazgów na chodniku w Reykjaviku...  Musi być przecież lepiej, do licha... Halldór Laxness Jeszcze przyjdzie lepszy czas... Jeszcze przyjdzie lepszy czas, z kwiatami, ogrodami, z lata słodkimi i długimi dniami.   Polem iść będzie miło, na łąki dawać drapaka, frajda to jest wielka zwłaszcza dla chłopaka.   Zaśpiewa ptak, w pierwszy galop zerwą się źrebięta i w świetnych humorach trwać będą cielęta.        przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson  

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce

Obraz
  Vitur maður hefur sagt að næst því að missa móður sína sé fátt hollara úngum börnum en missa föður sinn.       Halldór Laxness, Brekkukotsannáll     Jak to powiedział pewien mądry człowiek, dla sierot, co utraciły matkę, szczęściem będzie, jeśli również umrze im ojciec... Dość odważna myśl, którą zaczyna się "Czysty ton", taka kronika z Brekkukot, co opowiada o pewnym chłopcu o imieniu Álfgrímur, które to imię jest takim połączeniem życzeń matki i przyszywanej babki... (wyszło, że to chłopiec, co spędził noc z elfami)... Ot, zjawiła się kiedyś kobieta w przyjaznej ludziom chatce torfowej koło reykjavickiego cmentarza i zostawiła dziecię... Może to i lepiej, gdy przez jednych niechciany, staje się malec rychło chcianym przez innych... Niech idą precz od razu źli rodzice... Taka przyjemna książeczka. O Reykjaviku sprzed stu lat pióra Laxnessa, który postanowił powędrować w realia swego dzieciństwa... Wymyślił sobie takiego podrzutka, a nawet dwóch, i osadz...

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Obraz
Sá sem ekki lifir í skáldskap lifir ekki af hér á jörðinni.                                       Halldór Laxness, Kristnihald undir jökli   W archiwach Morgunblaðið przypadkiem trafiłem na ten zachwycający obrazek sprzed kilku lat. Na tym to przyłapał przyrodę pan Theodór Kr. Þórðarson, policjant z Borgarnes. Wiosenny zmierzch nad Snæfellsjökull. Zdumiewająca gra światła i cieni... Różne obserwowałem tam zorze wieczorne, ale ta ma w sobie coś wyjątkowego. Aż można uwierzyć, że góra ma jakieś tajemne połączenia z Galaktyką i  w ogóle ze wszystkimi nadziemskimi mocami i myślą wszechogarniającą. Niektórzy w to naprawdę wierzą, a te cieniste snopy do nieba tylko mogą w takich przekonaniach rozmarzoną duszę utwierdzić. Snæfell jakby napotkała swe odbicie w przestworzach, z którym nawiązała kontakt...  Chce się zaw...

Z islandzkiej liryki, z islandzkiej muzyki

Obraz
Miało być dzisiaj o malowniczej zgrai ludzkich osobliwości, o ptakach i lodowcu... Powrócić chciałem do Laxnessa, tak okołorocznicowo, bo wiosną minie 120 lat od jego urodzin... Ale czasu trochę dziś mało... Jednak będzie o ptakach, które w Laxnessowym "Duszpasterstwie koło Lodowca" odgrywają dość ważną rolę, jakby oszołomionemu Delegatowi Biskupa (w skrócie "Debi") pomagają trzymać się w pionie i podpowiadają, że jednak tuż obok jest zwyczajna rzeczywistość, że w ogóle to z czym się spotkał pod Lodowcem to rzeczywistość, tyle że w ludzkim wymiarze bardzo poetycko zamieszana... Bo w jakimś sensie wszyscy są poetami, nawet dziwaczny Hurtownik, mimo że woła, iż liryka to najwstrętniejszy rodzaj gadulstwa na świecie, nie wyłączając teologii... Ale za wiele gadać przecież nie trzeba... A ptaki niosą ze swoją melodią proste prawdy i nauki, warto więc im się przyglądać. Rozprawiają się ze wszystkim tak po prostu, rozsądnie i praktycznie, tak jak z tajemniczą rybą przywiez...

Halldór Laxness. Wiersz wiosenny

  Wiosna taka kapryśna. Z zimą, co się tego roku w górach zasiedziała, z nowymi dostawami puchu i z groźbą lawin... Tak czy owak w niżej położonych terenach jesteśmy już w lilakach i dmuchawcach. No i ptaki się rozśpiewały... Przyroda pełna jest dźwięków, ale nawet jej pokrzykiwania są ledwie szeptem przy naszej hałaśliwości, zarówno tej radosnej jak i bolesnej. Rajskość prosta gubi się w naszej normalności, do której już coraz bardziej tęsknimy... Rajskość nieproblematyczna, pełna bezinteresownej zabawy w stwarzanie. Ot, taka sobie bosko kolorowa migotliwość form, baśniowa dla niewnikliwego przybysza, o brutalności skrzętnie poupychanej po kątach... Człowiek to jakiś dziwny wypadek, demaskator, który nie zawsze ma ochotę chwalić to dzieło stworzenia. Są jednak takie chwile, że nawet najbardziej zatwardziały wnikliwiec i drążyciel rzeczywistości zdobywa się na rozgrzeszającą powierzchowność... Ziemia to też my... Wiosenne pogodzenie. Życie, śmierć, życie, wszystko w miłej odsłonie....

Fiordy mroczne, zachodnie

10 kwietnia. Data na czarno wpisana w nasze polskie dzieje najnowsze... Pamiętając, co zdarzyło się tego dnia dziesięć lat temu i mając jednocześnie w świeżej pamięci to, co mogliśmy obserwować tydzień temu wokół Jego Aberracji Prezesa i Genialnego Stratega z Żoliborza w jednym, można chyba spokojnie przyjąć, że dzień 10 kwietnia to dzień zarezerwowany dla głupoty i chamstwa, szczególnie dla głupoty, która, jako grzech najcięższy, jest fundamentem większości nieszczęść, z jakimi musi się zmagać ludzkość, o czym dziś możemy się znów przekonywać dobitnie, wierząc w magiczną moc bawełny i gumki od majtek. Ale ja nie o tym 10 kwietnia. Bo sięgam do lat dawnych już, i do miejsc odległych, sięgając jednak także do głupoty, ciemnoty, zabobonu... Tam, gdzie dziś niewielkie lotnisko w Ísafjörður, zapłonął kiedyś stos odbierający życie ojcu i synowi. Nieszczęście to spowodowały szaleństwo i strach miejscowego pastora, który się nasłuchał o europejskich czarownicach... Jón Jónsson starszy i Jón...

Jón Leifs - Visions of Land (Landsýn)

Obraz
Niech dalej będzie muzycznie. Z pewną tęsknotą... Najchętniej to bym teraz popłynął, daleko od tych wszystkich niebezpiecznych głupot... Chociaż ten wirus już wszędzie... (Wzruszył mnie ostatnio jakiś Chińczyk z budzącego się po epidemiologicznej imprezie Wuhan, który twierdził, że musimy wspierać się w walce z potworem, wszyscy, bo wszyscy my to wielka rodzina... No, muszę powiedzieć, że ja za taką rodzinę dziękuję. Wolałbym się trzymać z daleka od pewnych jej odgałęzień, dość nawet licznych...) Ale jakieś pustkowie. Ze śpiewem wiosennym siewki. I z szumem wiatru w uszach... Islandia jest z daleka taka urocza... Z bliska może trochę mniej, ale ja w sumie lubię niewykończenia. Oto ląd... Kiedyś ucieczka ku wolności... Przypomina mi się Halldór Laxness i jego "Dzwon Islandii", gdzie tymi słowy Arnas Arnæus w rozmowie z Uffelenem opowiada: Wasza cześć, czy żeglowaliście kiedykolwiek do Islandii? (...) I nigdy po długiej i niebezpiecznej podróży nie widzieliście, jak Islan...

Halldór Laxness. Dzwon Islandii

Obraz
Að vera kjur eða fara burt? Siedzieć spokojnie na tyłku czy może jednak się ruszyć? Niespokojny duch był z Laxnessa, od samego początku. Na tej, jak się okazało, strategicznie położonej wyspie. Naszość czy inność. Świat coraz bliższy. Poważna sprawa, geologicznie jeszcze przypieczętowana w tej lawie, co przecież wypłynęła z oceanicznych głębin na styku Europy i Ameryki, jak się dociekliwi ludzie w końcu zorientowali. Minęła wczoraj 22 rocznica śmierci Halldóra Laxnessa. Należał do tych, dzięki którym literatura islandzka wyszła z prowincjonalnych opłotków. I zyskał sobie nawet kiedyś miano najwybitniejszego skandynawskiego twórcy. Dali i temu osobliwie uśmiechniętemu pisarzowi Nobla. Ten uśmiech był szczególny, o którym w swych Dziennikach wspomina i Maria Dąbrowska. Nie poziomy, ale pionowy uśmiech. Wdzięczna twarz dla karykaturzystów, których nie brakło. Tak więc w połowie zeszłego wieku stał się noblistą i takim dobrem narodowym, choć wcześniej ten sympatyk komunizmu zbierał niek...