Per Olof Sundman. Opowieść o Såmie, czyli Hrafnkatla zmotoryzowana
Per Olof Sundman. W tym roku dwie okrągłe rocznice minęły: we wrześniu setna jego urodzin, zaś w październiku trzydziesta jego śmierci. Dużo sympatii mam dla tego pisarza. To jedno z mych ulubionych piór Północy. I tak to się układa, że wśród ulubieńców muszę mieć takich, co to mają różne kłopotliwe szczegóły w życiorysach. A to Hamsun, co sobie na starość zapaprał papiery, a to Sundman, który z kolei w młodości trochę nabroił, co tak właściwie na światło dzienne wypłynęło już po śmierci szwedzkiego prozaika, który ponoć jako nastolatek był związany z ruchem sympatyzującym z nazistami. Dawno to było, rzecz cała tkwiła w przemilczeniu, ale zechciano w końcu rzucić troszkę cienia na tę Szwecję, co taka chciałaby być moralnie nieskazitelna. Trochę więc znanych nazwisk wypłynęło, nazwisk ludzi o nie zawsze przyjemnych poglądach i przynależnościach... Sundman, syn bogatego księgarza, dość tak chyba przygodziarsko był zawsze usposobiony, bo lubił umykać i ciągnęły go dalekie północne pr...