Posty

Wyświetlam posty z etykietą Per Olof Sundman

Per Olof Sundman. Opowieść o Såmie, czyli Hrafnkatla zmotoryzowana

 Per Olof Sundman. W tym roku dwie okrągłe rocznice minęły: we wrześniu setna jego urodzin, zaś w październiku trzydziesta jego śmierci. Dużo sympatii mam dla tego pisarza. To jedno z mych ulubionych piór Północy. I tak to się układa, że wśród ulubieńców muszę mieć takich, co to mają różne kłopotliwe szczegóły w życiorysach. A to Hamsun, co sobie na starość zapaprał papiery, a to Sundman, który z kolei w młodości trochę nabroił, co tak właściwie na światło dzienne wypłynęło już po śmierci szwedzkiego prozaika, który ponoć jako nastolatek był związany z ruchem sympatyzującym z nazistami. Dawno to było, rzecz cała tkwiła w przemilczeniu, ale zechciano w końcu rzucić troszkę cienia na tę Szwecję, co taka chciałaby być moralnie nieskazitelna. Trochę więc znanych nazwisk wypłynęło, nazwisk ludzi o nie zawsze przyjemnych poglądach i przynależnościach... Sundman, syn bogatego księgarza, dość tak chyba przygodziarsko był zawsze usposobiony, bo lubił umykać i ciągnęły go dalekie północne pr...

Den kjøttetende hesten, czyli mięsożerny koń. Svalbardzkie historie Sundmana

Obraz
Dziś pójdę z zimne dalekości, do których czytelniczo powróciłem w trakcie niedawnych upałów. Taka mała ochłoda, przynajmniej w wyobraźni. W Arktyce, która na kartach "Oceanu Lodowatego" Sundmana jest jeszcze taka sama, jak ta, z którą mierzyli się  szczęśliwie i nieszczęśliwie rozmaici śmiałkowie: Barents, Hudson, Franklin, Nansen, Nordenskiöld, Andrée, Amundsen, etc, etc... Bohaterowie, o których losach kiedyś tam się rozczytywałem, w bardzo szczeniackich czasach. Nawet marzyłem o tym, żeby być takim polarnym badaczem, ale jakoś z czasem to przeszło, choć Północ pozostała, przykleiła się do mnie. No i tak częściowo spełnił się i sen o dalekiej Arktyce i Svalbardzie, choć nie był to żaden wyczyn - ot, zwykły rejsowy samolot SAS z Tromsø do Longyearbyen, co poniósł mnie jako zwykłego turystę, który może tam na przykład zjeść najpółnocniejszy obiad, wypłacić gotówkę w najpółnocniejszym bankomacie, posłuchać najpółnocniejszego i najbardziej zimowego jazzu, i chyba też blues'...