Posty

Wyświetlam posty z etykietą Dagny

Szarady, czyli Misteria (O powieści Knuta Hamsuna)

Obraz
 Przyznać muszę, że w pierwszej sekundzie nie zaskoczyłem. "Szarady"? Jest jakaś książka Hamsuna, o której nie wiem? Ach, nie, to "Misteria"! Na nowo przetłumaczone. Przez Marię Gołębiewską - Bijak, która we wstępie wyjaśnia, na czym polegał jej problem z wyborem tytułu. Bo te "misteria" wydały jej się nazbyt religijnie się kojarzące, a w książce nie o to chodzi, tylko bardziej o zabawę w żywe obrazy i w ogóle o tajemniczość, jaką przesiąknięta jest powieść przyszłego norweskiego noblisty... Nie powiem, żeby mi się ten tytuł jakoś specjalnie spodobał i gdyby to ode mnie zależało, pozostałbym przy "Misteriach", bo ta książka już tak się wklepała w pejzaż i chyba w każdym języku, w jakim się ukazała, jest jako ta rzecz o tajemnicach - misteriach: Mysterier, Mysterien, Mysteries, Misterii, Misteria... Wszystko od tego pierwotnego łacińskiego "mysterium", od tajemnicy. I ładnie nam to kiedyś zreferował Stanisław Przybyszewski... Tak czy owa...

Dagny Juel Przybyszewska. O zmierzchu

"Kiedy słońce zachodzi...". Kartkuję sobie właśnie ze wzruszeniem tę studwudziestoletnią książeczkę* będącą wyborem prac Dagny w przekładzie i ze słowem wstępnym Stanisława Przybyszewskiego. Ładne to słowo wstępne, miłośnie poprawne, lecz my wiemy, jak fałszywa jest nuta tej tak krzykliwie, samymi wielkimi literami wydrukowanej wypowiedzi... Książeczka ukazała się tuż po śmierci Jutrzenki z malinowo - poziomkowego Kongsvinger... Od czerwca do czerwca... Dziś mija 121 lat od tamtego tragicznego zdarzenia, od tego śmiertelnego strzału, a za chwilę minie 155 rocznica jej urodzin, a przy okazji 121 jej pogrzebu na tyfliskich Kukach... Śmierć w ramach rozszerzonego samobójstwa Władysława Emeryka. Nie trzeba wielu lat, by przeżyć wszystko. Szybko skończył się burzliwy, awanturniczy poemat, z prozaicznych przyczyn, w świecie, gdzie bez grosza ani rusz... Ostatni rozdział: Gruzja, bajkowy Tyflis, hotelowy pokój nieopodal Suchego Mostu... Los powierzony przypadkowi. Fascynujący dla mn...

Dagny

Obraz
  Ze wszystkich jej podobizn chyba najbardziej lubię ten portret, z czasów krakowskich, co wyszedł spod ręki Stanisława Wyspiańskiego. Wyspiański bardzo polubił Dagny, choć zbyt wiele czasu razem nie spędzili, bo artysta był zapracowany i żyjący ze świadomością, że czasu ma bardzo niewiele... Okazało się jednak, że Dagny Juel - Przybyszewska miała go przed sobą jeszcze mniej... No, ale wtedy nikt nawet tego nie przypuszczał. Choć pewnie można było żywić jakieś obawy, że to istota, która zabrnęła w ślepą uliczkę, w świecie, którego nie rozumiała... Północna pani oto w cichym, małym Krakowie, takim wtedy malarycznym partykularzu. Wielbiciele, wierne psy Przybyszewskiego, sztuka niesłużebna, dym, alkohol, niestety także przychówek, ciągły kłopot z groszem i mąż daleki od poczucia odpowiedzialności, pół życia ścigany przez upartego krawca, który nie dawał za wygraną i żądał zapłaty. Niewiele lżej było z innymi wierzycielami...Niektórzy się śmiali - na czym miał polegać ten magnetyzm, u...