Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2020

31

Obraz
 grudnia... Dawniej może się z jakimś żalem podchodziło do tej daty... Chociaż można pójść śladem Vilborg Dagbjartsdóttir i cieszyć się z narastającej liczby dni, tygodni, miesięcy, lat - ile tego się już nazbierało! Jeszcze trochę, i będzie istne survivalowe mistrzostwo! Lecz tego roku wolałbym raczej nie pamiętać... Bo to taki pusty rok. Pustka i niepokój. Długie okresy monotonii. Trudno nawet było się na czymkolwiek skupić. Niby tyle się dzieje, a człowieka okoliczności spychają we własne kąty, z czasem już coraz bardziej obrzydłe. Z czasem skarlałym, bo bez podpory w wydarzeniach. A te nieliczne wydarzenia... popaprane jakieś i sprośne... Plamy na głupim, szarym tle. Nie dość że choróbsko się panoszy, to jeszcze burzycielsko trzęsie się ziemia, albo takoż upłynnia się i osuwa, jak to się stało pod Oslo... Właśnie paplaliśmy trochę o tym z kuzynem przez telefon... Planowaliśmy, że się noworocznie spotkamy, ale w dzisiejszych okolicznościach siedzimy na dupach każdy u siebie, stęskni

Wszystkiego dobrego

Obraz
Jak się ktoś tu zaplącze, pod koniec tego roku nie do zniesienia, to niech poczuje, że mu życzę wszystkiego dobrego... Już to puszczałem rok temu, ale teraz będzie w innym wydaniu... Sølvguttene... Chór... Latem się nasłuchałem, z dość miłosnych powodów, chórów... No i na tę okazję przypasowało. Dania, niemiecki pietyzm tam przenikający, wielce utalentowany psalmista, biskup z Ribe, Hans Adolf Brorson (1694 - 1764)... "Mitt hjerte alltid vanker" wyszło spod jego pióra, spod pióra wielce utalentowanego poety i muzyka. Pieśń to jedna z najpiękniejszych skandynawskich śpiewanek bożonarodzeniowych... Bardzo to lubię. To taka przytulność w północnych mrokach. I nuta nadziei... A tej nam dziś potrzeba, bardzo... Nie jestem religijny, ani rodzinny... Ale szanuję wszystkich bogów (nie szanuję tylko tych cwaniaków, co na bogach chcą ukręcić jakieś lody), bo oni są jakąś tęsknotą, bo dają jakieś wyjaśnienie świata, a poza tym są obiektem miłości... Można spierać się o to czy bogowie na

Jón Kalman Stefánsson. Możliwości

  W pewnych okolicznościach są niewielkie, te możliwości...  Tak mi się przypomniał Jón Kalman, gdy znikanie takie jeszcze w tych czasach wzmożone. 'Niebo i piekło'... To takie było kiedyś uderzające dla mnie, bo o totalnej stracie, a jeszcze na dodatek w islandzkiej scenerii, i to takiej sprzed wieku z okładem... Jakiekolwiek rozstanie jest w pewnym sensie zabójcze. A nie zawsze o tym pamiętam, mówiąc tak lekko żegnaj... Samemu można być takim egzekucyjnym plutonem... Tak się po kawałku nawzajem zabijamy... Nie chcąc, i - co gorsze - chcąc. Przypomniałem sobie ten wiersz teraz... JÓN KALMAN STEFÁNSSON "Możliwości" Gdyby tak ktoś mnie opuścił, dajmy na to ty, przy okazji znikając razem z różnymi drobiazgami, z duńską lampą, szklankami do whisky, sztućcami z Czech, z błękitem nieba i jeszcze może z numerem telefonu, gdyby się coś takiego przydarzyło, wtedy mógłbym pomyśleć jak koleś stojący przed plutonem egzekucyjnym, taa, może spudłują.          przełożył z islandzki

...eins og hvítt lín kom fyrsti snjórinn í nótt

Obraz
Przydałby się w zimie śnieg... Tęsknię za zaspami, za mrozem, za piszczącym śniegiem pod nogami... Śnieg, co przysypuje przeszłość... Troszkę posypało niedawno, był ten pierwszy nocny śnieg, ale kołderka była cienka i szybko zniknęła... Niech przynajmniej poezja zadba o normalność. Smutna trochę, ale cóż... Że wicher za oknem, że pierwszy śnieg, że drozdy zaskoczone chłodem na zmrożonych drutach tańczą... Że odeszło lato, że coś się skończyło... Że ciepło już bardziej sztuczne, z kominka... Nagle słychać jakiś chichot, zaskrzypiała podłoga, aż zadrżało serce, choć naprawdę nikogo tu już nie ma... Stundum heyri ég hlátur, í gólffjölum marra, hjartað tekur kipp en það er ekkert hér... Bardzo lubię tę piosenkę. Z Islandii... Bubbi Morthens, Talað við gluggan  ⭐

Myślę, czuję... nie żałuję

Obraz
Myślę, czuję, decyduję... Słychać te zapewnienia na ulicach, skandowane z budującą stanowczością... Ale czy ta towarzysko rozgrzana, skrzecząca stanowczość stanowi jednak jakąś rękojmię? To przecież nie pierwszy raz... Póki co, rezultaty tego myślenia i czucia - mówiąc może mało elegancko - dupy nie urywają... Jakiś czas temu niektóre młode panie pokombinowały z ciuchami, by przebrać się za siostry z zamierzchłej już przeszłości, za sufrażystki. Sporo praw wywalczyły, łącznie z tym wyborczym. Tylko co z tego, skoro ci wyborcy, już teraz płci obojga, mają stale poważne problemy, gdy idzie o nawiązywanie kontaktu z rozumem... Jakiś ognik nas hipnotyzuje, ciągnie na manowce... Spryciarz, co tak wielu potrafi kupić za ich własne pieniądze... Potem oczywiście spryciarz się boi, bo zbratany z durnotą, daje się ostatecznie zapędzić w kozi róg. A ponieważ spryciarz wierzy, że zawsze ma racje, nawet największą głupotę uważa za coś słusznego... Ostatecznie można zadzwonić po kulsony - karierowic

John

Obraz
Tak ten czas leci... Mija dziś czterdzieści lat od śmierci Johna Lennona, zastrzelonego przed swym nowojorskim mieszkaniem... Nigdy nie byłem wielbicielem Lennona i właściwie wspominam go tutaj, mając na względzie mojego ukochanego Bowiego, z którym też trzeba było się rozstać kilka lat temu, z czym do dziś trudno mi się pogodzić... David Bowie i John Lennon bardzo się przyjaźnili. Ich artystyczne drogi zetknęły się w połowie lat siedemdziesiątych, na albumie "Young Americans", co dla kariery Davida miało niebagatelne znaczenie. Bowie śpiewał czasem Lennona, no i też wyśpiewał marzycielskie "Imagine" w trzecią rocznicę śmierci przyjaciela, w Hong Kongu, na jednym z koncertów w trakcie trasy "Serious Moonlight" promującej płytę Let's Dance"... To początki mojej fascynacji Davidem Bowie... To już tyle lat, a wydaje się, jakby to było wczoraj. Paskudne przypadki decydują o życiu, także i o jego końcu... W życiu Lennona było trochę absurdalnych śmierc

Duży Książę (9)

 - Oto i nasza zjawa! - zawołał rozpromieniony Książę, widząc w stołowym pokoju Emmę zajadającą chleb z miodem. - Widzę, że umartwiasz się na słodko. Księżna wprost szaleje za tymi waszymi miodami. - Już przygotowaliśmy dla niej dostawę - powiedziała Emma, czyniąc zapraszający gest. - Bardzo się ucieszy. - Wasza Wysokość też, widzę, w dobrym humorze. - Nadrabiam chyba pewne zaległości. Ty, w tej swojej ascezie, choć jak widzę, z dodatkiem fruktozy, pewnie nie będziesz rada, gdy opowiem ci, że całkiem pogańskie bóstwo objawiło mi się o poranku. Za oknem mleczna mgła, można powiedzieć litościwa pogoda, nie rzucająca ostrego słonecznego promienia na sypialniany nieporządek, strzępy odzienia... - Zwróciłam uwagę na tego boga, gdy wymykał się z Waszej sypialni. - A mówiłem mu, żeby się okrył prześcieradłem. - Wasza Wysokość raczy sądzić, że ów bóg byłby wtedy mniej nagi?... Skłonna jestem stwierdzić, że ta dosłowność każe już tylko machnąć ręką. Niech i tak będzie.  - Ja chyba już jestem za