Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020

Per Olov Enquist (1934 - 2020)

Obraz
Aż by się chciało pójść do teatru, na cokolwiek, byle trochę poklaskać razem z publisią, gdy zapada kurtyna, gdy kłaniają się aktorzy wdzięczni za kulturalną cierpliwość, zachwyty i ofiarność u kasowego okienka... Tu taka zajawka z przeszłości nieodległej. Przy okazji smutnej wiadomości, która napłynęła ze Szwecji informując nas, że Per Olov Enquist to już też przeszłość, definitywna, choć jeszcze nieodległa. Nie tak dawno temu go tu wspomniałem, tuż po tym, jak umarł Max von Sydow, który wspaniale u Jana Troella zagrał Knuta Hamsuna. Scenariusz do "Hamsuna" napisał właśnie  Per Olov Enquist. Pisarz, co sobie lubił trochę popsychologizować. Może nie  taki najwybitniejszy, ale jednak znaczący. Ot - kawał historii szwedzkiej literatury! Jednak! Był synem rolnika. Studiował w Uppsali historię literatury. Zadebiutował powieścią "Kryształowe oko", w której opisał chorą psychicznie kobietę, zmuszoną po kuracji uczyć się na nowo życia w wariactwie o nazwie społeczeń

Raggi

Obraz
Miałem napisać o rzeczach mrocznych... Chociaż może i to mroczne jest trochę, w tym dziwnym zastoju... Mimo że natura w tym naszym ludzkim wstrzymaniu ma niezły odsap. Cisza, spokój, bez turystycznej idioterni... Jesteśmy tak szalenie zbędni, mówią jelenie w Chochołowskiej, pumy w Limie czy inne lwy wylegujące się na środku pustych dróg w RPA... Stary jestem już dość i wiele dziwactw na tym świecie widziałem. Ale na dobrą sprawę wszystko, za czym człowiek miota się po świecie, paląc tę nieszczęsną, trującą ropę, można mieć w zasięgu reki względnie paru kroków - kwiaty, ptaki, niebo, woda, zieleń i garść przyjemności... Architektura też, może daleka od upiorności Piramid czy Wielkiego Muru, tak czy siak jednak nienaturalna, acz sympatyczniejsza może, gdy mieści w swych ścianach nasze własne gniazdo: z kuchnią, salonem, sraczykiem... Dziś o gonitwie za czymkolwiek nie ma mowy. Powszednie dni jakby zniedzielały. Tyle że ta niedzielność u wielu zaczyna budzić prawdziwą grozę, bo oto jawi

Fiordy mroczne, zachodnie

10 kwietnia. Data na czarno wpisana w nasze polskie dzieje najnowsze... Pamiętając, co zdarzyło się tego dnia dziesięć lat temu i mając jednocześnie w świeżej pamięci to, co mogliśmy obserwować tydzień temu wokół Jego Aberracji Prezesa i Genialnego Stratega z Żoliborza w jednym, można chyba spokojnie przyjąć, że dzień 10 kwietnia to dzień zarezerwowany dla głupoty i chamstwa, szczególnie dla głupoty, która, jako grzech najcięższy, jest fundamentem większości nieszczęść, z jakimi musi się zmagać ludzkość, o czym dziś możemy się znów przekonywać dobitnie, wierząc w magiczną moc bawełny i gumki od majtek. Ale ja nie o tym 10 kwietnia. Bo sięgam do lat dawnych już, i do miejsc odległych, sięgając jednak także do głupoty, ciemnoty, zabobonu... Tam, gdzie dziś niewielkie lotnisko w Ísafjörður, zapłonął kiedyś stos odbierający życie ojcu i synowi. Nieszczęście to spowodowały szaleństwo i strach miejscowego pastora, który się nasłuchał o europejskich czarownicach... Jón Jónsson starszy i Jón

Jeszcze kamień na kamieniu

Obraz
Ale gdyby ten deszcz... Podobno jeszcze w zielone gramy. Ale bez tego deszczu nie pogramy za długo... W sumie bardziej przeraża mnie susza. Bo wirus - jeśli mnie weźmie, to może zadusi, trudno. Ja nigdy do życia nie odnosiłem się z entuzjazmem, więc rozstanie z nim nie będzie dla mnie czymś szczególnie rozpaczliwym. Milionerzy zachęcają mnie do pozostania w domu. Emerytowane aktorki chcą, bym się naraz zajął sensem życia... Naturalnie, ja zająć się mogę... Ale co z półświatkiem? Bo nie ma żadnych średnich klas, nie ma w ogóle żadnych klas. Jest tylko ostatnie ogniwo - szczyt łańcucha pokarmowego - krok niżej zaczyna się zaś już tylko półświatek... Ja wiem, zwykliśmy tym mianem nazywać środowisko bandytów, prostytutek, handlarzy narkotykami... Ale to jest tylko przerysowanie. Bo ogólnie jesteś tylko wtedy, jeśli potrafisz przynieść w zębach ratę swego zadłużenia... Oczywiście są sformatowane ciuchy, knajpy, tanie linie lotnicze, kanapy - takie paliatywy... Ale reguły rządzą tam j

Polska na zakręcie

Obraz
 W zasadzie wszystko już tu powiedziane. Niczego nie trzeba dodawać.  Dobre podanie gorzkiej prawdy.  Polska w ciemnej... Znaczy - Polska na zakręcie...

Jón Leifs - Visions of Land (Landsýn)

Obraz
Niech dalej będzie muzycznie. Z pewną tęsknotą... Najchętniej to bym teraz popłynął, daleko od tych wszystkich niebezpiecznych głupot... Chociaż ten wirus już wszędzie... (Wzruszył mnie ostatnio jakiś Chińczyk z budzącego się po epidemiologicznej imprezie Wuhan, który twierdził, że musimy wspierać się w walce z potworem, wszyscy, bo wszyscy my to wielka rodzina... No, muszę powiedzieć, że ja za taką rodzinę dziękuję. Wolałbym się trzymać z daleka od pewnych jej odgałęzień, dość nawet licznych...) Ale jakieś pustkowie. Ze śpiewem wiosennym siewki. I z szumem wiatru w uszach... Islandia jest z daleka taka urocza... Z bliska może trochę mniej, ale ja w sumie lubię niewykończenia. Oto ląd... Kiedyś ucieczka ku wolności... Przypomina mi się Halldór Laxness i jego "Dzwon Islandii", gdzie tymi słowy Arnas Arnæus w rozmowie z Uffelenem opowiada: Wasza cześć, czy żeglowaliście kiedykolwiek do Islandii? (...) I nigdy po długiej i niebezpiecznej podróży nie widzieliście, jak Islan

Czyny zaskakująco karalne

Obraz
Tak, powiedzieć muszę, że czuję się śmieciowato i zaraźliwie. Wchodzę dziś do sklepiku, a pan sprzedawca pospiesznie ubiera maseczkę, zupełnie jakby zakładał majtki na całkiem inną część, raptem przyłapany na czynie lubieżnym... Taki smutny czas, pospołu z innymi straszę. Choć chyba jeszcze jestem niegroźny. Naturalnie nie chciałbym zachorować. Zwłaszcza na takie zasrane chińskie świństwo z bazaru... Nie to żebym się bał zejścia, ale nie chcę, żeby się ktoś mną przejmował, opiekował. Bo to takie irytujące historie - w końcu jakaś szlachetna niefrasobliwość mogłaby mnie nie spisać na straty... Jest jedna rzecz, której boję się naprawdę - to że padam gdzieś na ulicy, i raptem zbiegają się jacyś dobrzy ludzie, by mi pomóc. Ja oczywiście doceniam i podziwiam, lecz sam nie chciałbym być ani medycznie macany, ani intubowany, cewnikowany, podcierany, etc, etc... Nie bawię się w takie rzeczy... To już ja się wolę troszczyć. I od dłuższego czasu troszczę się, o tatę. Oczywiście co jakiś czas