Posty

Wyświetlam posty z etykietą literatura szwedzka

Hemsöborna

Obraz
  O, moja wyspo zielona, Koszu kwiatów na falach morza! Wonna sianem świeżo skoszonym, Zobaczyłem cię we śnie. Tak to jeszcze pisał pod koniec życia August Strindberg, wspominając swą ukochaną wyspę wśród sztokholmskich szkierów. Bałtyk, Bałtyk - udręczony młodzieniec pośród mórz, najniezwyklejszy i najpiękniejszy akwen na świecie, który rozlewa się pośród niesamowicie zróżnicowanego pejzażu. Niepowtarzalne zjawisko, cudem jakimś żyjące, podminowane niestety stale ekologicznymi bombami, objedzone, przełowione, przez wieki podtruwane, w niektórych obszarach bardziej jak słodkowodne jezioro niż morze, pełne historycznych pamiątek i wielką historią otoczone... Dookoła ludzie czerpiący zeń bogactwa, mówiący jakże różnymi językami... I na tym morzu prywatny raj Strindberga, który poznał najpierw w trakcie wojskowych ćwiczeń, jeszcze w czasach gimnazjalnych, o czym wspomina w "Synu służącej"... Zamiłowanie zaś do tego urokliwego ogrodu morskiego przyszło trochę później, bo w 1871 r...

August Strindberg. Podróż szczęśliwego Piotra (5)

5. Wnętrze wiejskiego kościółka z malunkami na suficie. W głębi, pośrodku, ołtarz z krucyfiksem, po lewej stronie ambona, koło której widać też stojącą na podwyższeniu figurę św. Bartłomieja z własną skórą w dłoni, po przeciwnej zaś stronie jest postać św. Wawrzyńca z rusztem. O balustradę przy ołtarzu po lewej stronie oparta stoi miotła. Po prawej stronie ołtarza katafalk. Po bokach dwa rzędy ławek od frontu aż po ołtarz. Z prawej strony konfesjonał. Po lewej żelazne drzwi. W jednym z kościelnych okien stoi Tomte, w drugim zaś Wróżka. - To nie stary zjadł owsiankę, tylko szczury - mówi Tomte. - Nie po to wysłałeś Piotra w świat, by mu wyświadczyć przysługę, ale żeby dokuczyć staremu. - Nawet my, nieśmiertelni, popełniamy błędy. Ale zadośćuczynimy za nasze grzechy.  - Tylko czy to nie za późno - zastanawia się Wróżka. - Co masz na myśli? - Piotr znienawidził ludzi i nie potrafi pogodzić się z życiem. - Lisa wszystko naprawi, a wtedy i starzec zostanie rozgrzeszony. Trzeba łatać wsz...

August Strindberg. Podróż szczęśliwego Piotra (4)

 4. Pałacowe wnętrze w orientalnym stylu. Po prawej stronie widać tron, a przed nim stół z regaliami. Po lewej stronie otomana i na podłodze poduszki ułożone w półkole, wśród których leży emir zapisujący coś na papierowym zwoju. Zjawia się szambelan. - Czy to rozrysowana genealogia młodego kalifa? - Nie inaczej, szambelanie - odpowiada emir.  - Z pewnością imponująca. Kto podany jako protoplasta? - Kalif Omar, naturalnie. - Tak mi przyszło na myśl, że lepszy byłby może Harun ar - Raszid. - Z pewnością był popularniejszy, ale w takim przypadku nasz łaskawy władca nie byłby spokrewniony z tym starożytnym rodem. - Istotnie. Będziesz wkrótce gotowy? Bo spodziewamy się go lada chwila. - Czyś widział już, szambelanie, nowego kalifa? - Tak; wygląda jak wszyscy inni - różni go od nas tylko drzewo genealogiczne. - Tak, genealogiczne drzewo. Szambelan zerka jeszcze na rozrysowaną mapę pokrewieństwa: - Ależ to z rozmachem zrobiona rzecz. I idzie mocno wszerz.  - Musiałem dodać boczn...

August Strindberg. Podróż szczęśliwego Piotra (3)

 3. Rynek w mieście. Po prawej ratusz z arkadowym wejściem, nad którym widać balkon dla radnych i samego burmistrza, gdzie mogą się ukazywać i skąd mogą posyłać swe mowy dla mieszkańców. Po lewej zaś siedziba szewca z witryną i stosownym szyldem, obok ława i stół. Dalej kurnik i poidło. Pośrodku zaś placu stoi pręgierz z dwiema parami kajdan na łańcuchach i z figurą z brązu na szczycie przedstawiającą postać z rózgą w dłoni. A nieco na prawo od tego pyszni się posąg burmistrza Hansa Schulze'a, który opiera się o kamienną dziewicę, co głowę ma ozdobioną laurowym wieńcem. A dalej miasto, miasto, miasto... - Dzień dobry. Jakże się posągowi spało tej nocy? - pyta pręgierz i kłania się nisko postaci burmistrza.  Posąg w odpowiedzi kiwa lekko głową. - Dzień dobry, pręgierzu. A ty dobrze spałeś?  - A i owszem. I też mi się coś przyśniło. Zgadniesz, co takiego? - A jakże to możliwe? - odpowiada szorstko posąg.  - Śniło mi się - imaginuj sobie - że do miasta przybył reformato...

August Strindberg. Podróż szczęśliwego Piotra (2)

 2. Oto i las, zimowy, zaśnieżony, przez który płynie pokryty teraz lodem strumień. Jest świt. Wieje wiatr. Zjawia się Piotr.  - A więc to jest las, ku któremu poprzez czyste powietrze gnały często me myśli! A to jest śnieg! Chce mi się rzucać śnieżkami, tak jak to robią szkolne urwisy, których widziałem nieraz ze swej wieży. To ma być coś zabawnego przecie. - Bierze trochę śniegu i rzuca kilkoma kulami. - Hm! Jednak nie jest to znowu takie cudowne! A w zasadzie, myślę, że to wręcz głupie... - A w górze... Coś tam gra w koronach drzew! Brzmi całkiem nieźle. Szu, szu! Ale gdy się wsłuchać dłużej, to jakby komary w letni wieczór. Osobliwe, jak w Naturze wszystko krótko trwa. Nuda w wieży - ta była długa! A teraz raptem wszystko wcale nie takie ładne i nie takie zabawne. - Patrzy na strumień. - A to co? A, to lód! Jaką przyjemność ten może sprawić? Ach, prawda, przypominam sobie, można po nim się ślizgać. Też muszę spróbować! - Wchodzi na pokryty lodem strumień; ślizga się; lód p...

August Strindberg. Podróż szczęśliwego Piotra (1)

 Coś napisać? Żeby o tym, co tu i teraz, to się nie bardzo chce... Wybieramy jakieś ohydy, by nami rządziły, z kolei fajni ludzie jakoś tak dziwnie się upierają, by przedwcześnie odchodzić albo przynajmniej nie w porę... Ręce raczej opadają... Nawet ten najbardziej elokwentny okazał się kompletnym cymbałem...  Gdzieś tam obok mija sobie lipiec. Pozwalam mu sobie przechodzić obok, bez większej uwagi. Za różnymi oknami - tymi nieruchomymi, a chwilami - trochę zbyt krótkimi chwilami - ruchomymi. W każdym razie mijamy się... A nadto pogrążam się w dawnych czasach, nie swoich oczywiście, bo na te to tak trzeba by było trochę z bólem patrzeć, a teraz jakoś ochoty na to nie ma - może w sierpniu, podtrutym już wrześniem... W tych dawnościach zaś trochę wzruszającej przybyszewszczyzny z czarownicami, trochę berlińskich wspomnień o Strindbergu - no i sam Strindberg, a to wśród mieszkańców urokliwej Hemsö, a to w Lund czy w Paryżu wśród psychotycznych rojeń, to znów w jakimś dawno, dawno...