Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2023

Jón úr Vör. Kwiatek przydrożny

 By patrząc widzieć, by słysząc słuchać... Jón úr Vör Kwiatek przydrożny Nie całuj! Nie dotykaj! Czekam na ciebie, kochany, ale teraz mnie nie całuj. Czekaj, nie zamykając oczu, póki na dobre nie rozkwitnę. Czekałem, oczu nie zamykając, a jednak sen mnie jakiś zmorzył. A gdym się zeń zbudził, ujrzałem: Kwiat się rozwinął, lecz ślepy na mnie się ostał, przechodzień bowiem jakiś już ustami swymi wzrok mu zaczarował.        przełożył Kiljan Halldórsson * Z tomu Stund milli stríða (Chwila między bitwami), 1942

En lykkelig fyr ser dagen gry...

Obraz
A dziś może piosenkowo... Jak ten czas leci. A wydaje mi się, jakby to było wczoraj. Wczoraj, w z deka innym świecie, mocniej akceptowalnym, w liczniejszej gromadce, i jeszcze w alkoholowych zakropieniach... Tych ostatnich też mi żal, ale nie ma już powrotu, zatem mam rausz o niższym natężeniu... DeLillos. Brzmienie, melodyjność już nierozerwalnie powiązane z Oslo. To było na początek lata 2012... Tak że już nieco wody tu i ówdzie popłynęło czy wyparowało, a Lars w międzyczasie chyba nawet zaliczył zawał. Latka płyną, a z nimi przyplątują się różne niedogodności... "Lykkelig fyr". Szczęśliwy facet. Tekst napisał jeszcze tato Larsa Lillo - Stenberga, Per Lillo - Stenberg, zmarły dziewięć lat temu w Levanger aktor znany z wielu norweskich scen, także uczestnik rekonstrukcji średniowiecznej bijatyki pod Stiklestad, gdzie padł św. Olaf... "Lykkelig fyr" to walczyk powrotny, świtem czerwcowym tańczony, to rzecz o miłości do swego miejsca i życia w nim... Szczęśliwy gość

Jan Garbarek - Mission: To Be Where I Am

Obraz
Skoro już zajrzałem do komputerka... Tak sobie od czasu do czasu odświeżam przyjaźń z muzyką Jana Garbarka. Chociaż nie dzieje się to bez pewnych ukłuć żalu, bo to brzmienia, w których rozkochiwałem się w najszczęśliwszych dla mnie czasach, co już dawno niestety przeminęły... Mission: To Be Where I Am... To już dawna rzecz, z lat osiemdziesiątych, z płyty "It's OK to Listen to the Gray Voice", z płyty, która jest takim muzycznym komentarzem do poezji Tomasa Tranströmera... Jak się ktoś tu zaplącze, może sobie posłuchać trochę tego skandynawskiego jazzu. Na nowy tydzień, na następny miesiąc, na lato itd, itd... W tym niełatwym zadaniu bycia tu, gdzie się jest...

Improwizator

Obraz
    "Niewinność dziecięca podobna jest do bajecznego bazyliszka, który, skoro zobaczy sam siebie - umiera". Cały Hans Christian Andersen. Bo też i próżny był, na sobie wielce skupiony, na swym artystycznym i towarzyskim powodzeniu, bo znał wielkich, przyjaźnił się ze wspaniałymi domami i w pewnym sensie świat należał do niego, tego dziwnego, przepełnionego lękami człowieka, niegdyś biednego chłopca z duńskiego Odense. Ten chłopiec obdarowany przez los talentami nigdy się nie pozbył pewnego kompleksu niższości, tym bardziej ochoczo w swych zapiskach wyszczególniał zaszczyty, jakie na niego spadały, przy których najdonioślejsze nawet, epokowe polityczne zdarzenia i przewroty były niczym kichnięcie. Andersen miał tak wiele lęków w sobie, że właściwie połowa z nich niejednego człowieka przykułaby na zawsze do fotela, tymczasem duński baśniopisarz był zapalonym wędrowcem, wypuszczającym się nawet na tereny kiedyś uważane za niebezpieczne. Był turystą - wizjonerem zresztą, bo przew

Kæra Freyja mín...

Obraz
Jutro Islandczyków święto. W pobliżu tych okoliczności przyzwoita wiadomość, bo Islandia niedawno w Moskwie zwinęła swoją flagę i zamknęła swoją ambasadę na dziesięć spustów. Kacapia naturalnie bardzo się tym gestem oburzyła, ale w sumie taki gest, tak oburzający paskudnego agresora, wydaje się w obecnej dobie najwłaściwszy. Islandia malutka zresztą od dawna wysuwa się niekiedy na czoło jeśli idzie o rozmaite działania dyplomatyczne i takież gesty, to ona pierwsza lub jako jedna z pierwszych decyduje się uznać wybijające się na niepodległość kraje: tak było w przypadku państw nadbałtyckich, Ukrainy czy Czarnogóry. Teraz postanowiła w szczególny sposób zamanifestować swą solidarność z napadniętą Ukrainą... Islandia ceni sobie wolność, tak właśnie dyplomatycznym naciskiem odzyskaną po wielowiekowej zależności... Ale oczywiście różnie oceniane jest korzystanie ze swej wolności. Pojawiają się rozmaite zastrzeżenia. Przypomniała mi się pieśń "Freyja". Właściwie to ona tak bardziej

Szaszkiewiczowa, czyli Norweżka piwniczna

Obraz
    W stare czasy podążam. Czytam trochę Dymnego, co był człekiem - jak mówiła Kika Szaszkiewiczowa - w którym wdzięk dziecka łączył się z jakąś bandycką zadziornością... No i tak właśnie ta Kika, z tamtych lat dawnych, niedalekich od wojny, gdy ludnością była taka pokiereszowana gromada ocaleńców z całą, wcale liczną czeredą ludzi wysadzonych z siodła, co jeszcze dodatkowo nie za bardzo mogła żyć za pieniądze, żyła tedy mocą przyzwyczajenia... Sięgnąłem więc także po "Podwójne życie Szaszkiewiczowej", by to jeszcze raz przeczytać. Niezwykle to przyjemna lektura. Taka pełna uroku i humoru literatura wspominkowa, będąca niczym fascynująca powieść obyczajowa, powieść o sile i doniosłości więzów rodzinnych, przyjaźni, a także, - co się za tym z korzyścią ciągnąć musi - zwykłych znajomości. No i przypadki, przypadki, czasem dobre, bo choćby młodej Irenie Jarochowskiej los pozwolił w wojennej dobie nie oglądać spadających i wybuchających bomb... I jakoś atmosferę grozy udało jej s

Dziecko

Obraz
Dzieciństwo - niezbyt łatwe to zadanie. W maglu starszych dzieci, w kręgu zaklętym, gdzie przelewa się zło w nowe naczynka. Na zawsze pozostajemy dziećmi, bo psychika jest jak pień drzewa, w którym rok po roku przyrastają tylko kolejne słoje. Nic się nie gubi, niczego się nie zapomina, nic się nie przedawnia, póki tylko w żyłach i tętnicach płynie krew, co odżywia i natlenia całą tę makabrę. Chociaż udajemy, że wiele złego można zapomnieć, że się w myśli dzieciństwo może obrócić w taką miłą, spokojną niedzielę poprzedzającą dorosłość... Wolimy nie pamiętać o złych czasach, więc przetwarzamy je w jakieś przecukrzone bajki. (Pamiętam, jak moja mama piekłoszczka opowiadała o swoim dzieciństwie - ależ fenomenalnie potrafiła zmyślać, była zawołaną kłamczuchą, chyba żyjącą w ogóle w dwóch różnych światach - sam byłem jakimś wymysłem, takim na użytek zewnętrzny, przez co zakładała najwyraźniej, że w zasadzie jestem bezdusznym przedmiotem o wadliwej konstrukcji... Jednak jej siostra kiedyś roz