Posty

Wyświetlam posty z etykietą Rolf Jacobsen

Nic takiego, Timo (24)

Obraz
Ale nie, że zabił. Na szczęście do niczego podobnego nie doszło, choć - jak sobie pomyślał - przy nagle tak niejasnych osobistych perspektywach zabójstwo pierwszego lepszego nieboraka mogłoby mu naprostować życiową ścieżkę, krótką zapewne, dającą jednak pewną przyszłość... Ach, te egoizmy, co się z cudzym życiem nie liczą. Byle tylko wykorzystać!... Tym razem siekiera połączona z dzikim okrzykiem podziałała jak skuteczny straszak, intruz bowiem jakby zapadł się nagle pod ziemię. Zniknął, zdematerializował się, tak że Timo zdołał porwać swój bagaż, wierzchnie odzienie i pierzchnął  w trymiga w głęboki półmrok wieczora. Biegł przed siebie, na południe, po zboczu, zahaczając o krzaki malin i potykając się o pniaki ściętych jakiś czas temu iglaków... Gnał, nie zastanawiając się nad czasem. Nawet nie czuł większego zmęczenia, co go radośnie zaskoczyło, kiedy przypomniał sobie o swych nie tak dawnych zasapaniach... Potem już zwolnił i sobie szedł przed siebie. Próżny marsz, bez planu, z ...

Nagle. W grudniu

Obraz
 A tam gdzieś, pod Rzymem, zaułek już pusty, w Nemi... Z grudniem ciemnym, z grudniem świątecznym tęsknoty bywają silniejsze, bardziej czuje się pustkę po stratach... Wydany w 1985 roku tom poezji Nattåpent Rolfa Jacobsena, gdzie sporo jest miłości, z takiej straty wyrasta, po śmierci żony, z którą, w przeciwieństwie do własnych rodziców, tworzył niezwykle udany związek. Wszystko mija, spada śnieg, więdną kwiaty... Z tablicy życia ścierają się rysunki przeżytych rzeczy, zdarzeń... Ja po stratach ciągle tu... Dość jeszcze młody, by po używanej tablicy coś nowego pokreślić. Takie życie - palimpsest... Jak w innym miejscu tego tomu zauważa: kochał, więc nie żył na próżno. Tak to sobie  trwało długo, do starości. Wobec czego jemu daleko już było do jakiegoś życia na nowo. Wzruszył mnie ten grudniowy wiersz. Dobrze znam te uczucia... Rolf Jacobsen  Nagle. W grudniu  Nagle. W grudniu. Stoję po kolana w śniegu. Mówię do ciebie, lecz nie odpowiadasz. Milczysz. Tak to się po...

Sierpień

Obraz
Kolejny już. Tak, można policzyć, który to nadszedł, nie takie to trudne, bo nawet najdłuższe ludzkie życie zamyka się w lichych liczbach, zatem wystarczy tylko chcieć. Choć gdy się trwa, to wszystko wydaje się przeciągnięte, powolne, mimo że się gada o lecącym szybko czasie i się człowiek denerwuje bijącym licznikiem, tym bardziej, że właśnie ta ilość lat to zawsze ledwie garść piasku w klepsydrze, na krótki przesyp. No tak, był sierpień ze swym szczególnym księżycem, i znów jest, jakby nigdy stąd nie odchodził... Jak się już za bardzo nie szuka zmian i lubi się być tam, gdzie komfortowo, to trochę tak, jakby się stało w miejscu, jak opływana czasem wyspa... No, poprzedni sierpień był bardziej intensywny, choć temu też niczego nie brakuje... Jedynie tylko ta pogoda często taka inna niż to bywało za dawnych sierpni, które po burzliwych i deszczowych lipcach przychodziły ze statecznym, dojrzałym spokojem, na pracowite żniwa, pośród tych wszystkich jabłkowych rumieńców, słodyczy śliw... ...

Rolf Jacobsen. Pejzaż z koparkami

 Wszystko się zmienia. Miasto się wgryza w dawne miłe dzikości. Także w miejsca moich dawnych wagarów...  Wagary. Jeden z pierwszych nałogów. Nogi za pas. Z wszystkich innych się wyleczyłem z niedorzeczną łatwością, natomiast namiętność do zaszywania się mi pozostała. Dlatego lubię ciągle wybrać się w podróż w pojedynkę. Czasem bliską, czasem daleką, choć z tą dalekością nie przesadzam, bo sięgam góra do Islandii (no, w porywach jeszcze norweski Finnmark) - dalej już mi się nie chce. Poczucie niepotrzebności jakoś specjalnie nigdy mi nie przeszkadzało, choć zwykle ciągle jestem jeszcze komuś potrzebny... Ale to jest tak jak z lenistwem - jestem leniwcem ciągle jednak czymś zajętym. Jedyny plus - nie ulegam przesadzie i wiem, że świat beze mnie doskonale sobie poradzi... Staram się więc być na wagarach jak najwięcej, tak jedną nogą poza wesołym miasteczkiem usystematyzowanego życia z jego powagą, strachem dyktującym rozmaite ubezpieczenia i oczywistymi atrakcjami...  Natur...

Kierunek Nord

Obraz
Zawsze taka potrzeba. Na piękno, na tę głuchą tęsknotę, nieuchwytną, a bardziej realną od monotonnego kieratu codziennych trosk, że tak zacytuję Marię Kasprowiczową... Ku Północy patrzeć... To nawet ratunkowy ma sens. Choć i tam odmiany. Jaskrawe. Poetycko dziś znów, i muzycznie, jazzowo... Na norweską nutę; Rolf Jacobsen "Północ" Spoglądaj częściej ku północy. Idź pod wiatr,  zarumienisz się. Znajdź nieprzetarty szlak. I trzymaj się go. Krótszy jest. Najlepsza jest północ. Rozpłomienione zimowe niebo, słoneczny cud w letnią noc. Idź pod wiatr. Na góry się pnij. Patrz na północ. Częściej. Kraj ciągnie się daleko hen. Północ tu w przewadze.    przełożył Kiljan Halldórsson *** I muzyka. Gra Tore Johansen; czyta Odd Børretzen, nieżyjący już pisarz, poeta, tłumacz, ilustrator i śpiewak ludowy... Na północ patrz!

Rolf Jacobsen. Jacyś ludzie

  Spieramy się, bredząc coś o odmiennościach. Ci tacy, ci siacy. Ci lepsi, a tamtych mniej, więc gorsi. I głupie jakieś problemy z tego wynikają. Głupie, choć - bywa - niebezpieczne... A z dalsza to przecież wszystko jedno. A jak tak, jak kto dojdzie do takiego w miarę szczęsnego przekonania, i z bliska nie dostrzeże niczego nadzwyczajnego... Wszyscy w jakichś chcąc nie chcąc gromadach, nieokreślonościach, pośród podobnych spraw, zawsze i wszędzie... I w takich przypadkach, z pełną dowolnością, swobodą rzuconych... Rolf Jacobsen Jacyś ludzie Jacyś ludzie wychodzą z twego życia, jacyś doń wchodzą, nieproszeni dosiadają się, jacyś ludzie obojętnie przechodzą obok, jacyś ludzie obdarowują cię różami, kupują nowy samochód, jacyś ludzie, zapomniani całkiem ludzie, jacyś ludzie to w istocie ty, jacyś ludzie nigdy nie widziani, jacyś ludzie jedzą szparagi, jacyś ludzie to dzieci, jacyś ludzie wspinają się na dach, jacyś siadają do stołu, jacyś wylegują się w hamakach, jacyś spacerują z cz...

Rolf Jacobsen. Świetliki

Obraz
 Niech będzie troszkę o miłości, w porze dojrzałego lata... Spodobał mi się kiedyś ten mały wiersz Jacobsena. Pochodzi z 1985 roku, z tomu "Nattåpent" (Otwarte nocą): Rolf Jacobsen "Świetliki" To był wieczór ze świetlikami, wtedy, gdy, czekając na autobus do Velletri, ujrzeliśmy parę starych ludzi całujących się pod platanem. To wtedy powiedziałeś, po części gdzieś w przestrzeń, po części do mnie: Kto kocha przez lata, ten nie żył na próżno. I wtedy dostrzegłem w mroku pierwsze świetliki, rozmigotane iskierki wokół twojej głowy. To było wtedy.   przełożył z norweskiego Kiljan Halldórsson A tu jeszcze śpiewany i grany dodatek. Ingvild Koksvik. "Świetliki":

Kiedy śpią

 Może warto by było tu zacząć ten rok tak poetycko i trochę życzeniowo... Co pierwsze zwykle jest najlepsze. Ten wiersz Rolfa Jacobsena tłumaczyłem dwa razy... Drugie tłumaczenie mi się nie podoba, pierwsze zaś na jakiś czas mi uleciało... Zagubiło się... Aż tu pewnego razu znalazłem tamten przekład w pracy jednej ze studentek skandynawistyki. Uznała wiersz za piękny i dogłębnie go przeanalizowała. I bardzo mi miło, że tamta moja translatorska chwila nie przepadła. I że się przydała... Miło tak czasem wrócić do siebie za czyimś pośrednictwem... ROLF JACOBSEN "KIEDY ŚPIĄ" Ludzie są dziećmi, gdy śpią, wtedy nie ma w nich wojny. Rozluźniają ręce i oddychają tym spokojnym rytmem nadanym im przez niebiosa.   Ściągają usta jak małe dzieci i rozchylają lekko swe dłonie, żołnierze i politycy, słudzy i panowie. Niebo skrywa się za zwiewnym welonem mgły, a gwiazdy stanowią straż, kilka godzin, gdy nikt nie wyrządzi nikomu krzywdy.   Gdybyśmy tylko mogli wtedy mówić do siebie, wtedy...

Rolf Jacobsen. Poczekajcie

Wszystko musi mieć swój czas. Ale my, syci już tak bardzo i z wolnym, acz ciągle dziwnie zapchanym czasem, wpadliśmy w jakąś łakomą niecierpliwość. Rolf Jacobsen swój wiersz "Vent på meg" napisał wiele dekad temu. A myśmy nie dali mu pokryć się kurzem. Wszystko ma swoje tempo. Śliski ślimak; śnieg w swym padaniu i topnieniu... Kukułka kuka co pół godziny, w tym czasie, co tak leci, w którym gubimy bezlik drobnych klejnocików - chwil... I dzieci pozostają w groźnej pustce...  Wszystko musi mieć swoją porę... Tylko myśmy jakoś pogubili najistotniejsze zegary... A Ziemia ciągle ma swoje tempo... Żeby choć ci, co poza naszą cywilizacyjną karuzelą stoją, wiedzieli, o co tak naprawdę chodzi... Dziś chyba jeszcze tylko poeta umie poczekać... Chociaż natura znalazła teraz sposób, by i resztę, nie nazbyt poetyczną, zatrzymać... Przyszedł czas na sen... Niech nam te sny podpowiedzą coś cennego... Wpadł mi ten wiersz teraz w oko, wydał mi się w sam raz na ten dziwny czas... Rolf...

Garstki: strachu, smutku i norweskiej poezji

Umarł Gruza. A jeszcze chwilę temu wywołałem go tu wspominającego uroczo Jana Gałązkę... Dziś już obaj gdzieś tam, w jakichś niewyobrażalnych sferach, co jednak strachu nie budzą... Sam boję się śmierci, ale tylko tej nie w porę. Bo umiem wyobrazić sobie nędzę i jej to właśnie boję się panicznie, jej - to znaczy wszelkiego rodzaju zdychania... Bo to, co dalej, już mnie nie obchodzi. Nie umiem obudzić w sobie strachu przed czymś, czego wyobrazić sobie nie potrafię. Do piekła przecież nie pójdę, bo właśnie w nim jestem, do nieba też nie, bo właśnie tego wyobrazić sobie nie potrafię... Moja wyobraźnia, w czym nie jestem wyjątkowy, nie sięga poza granice piekła. Ale piekło nie musi być takie złe, i póki nie doskwiera nazbyt, miło w nim posiedzieć, odbywając to życie, tę karę licho wie, za co... Bo przecież w piekle można się miło urządzić. Rozglądam się: sedes ze spłuczką, pełna lodówka, miły kotek, muzyka, barek zaopatrzony, i pokaźna biblioteka, by było czym zagracić sobie głowę... A g...

Rolf Jacobsen. Anioł stróż

Śmieję się, że mój anioł stróż jest gapiowaty, ma postrzępione rękawy (bo wiecznie zawadza o klamki) i rozsznurowane buty... Niedbały, rozczochrany blondas, ale wierny i na swój sposób troskliwy. Ale jakie są jego siły? Ładny wiersz napisał kiedyś o aniele stróżu jeden z moich ulubionych norweskich poetów Rolf Jacobsen. W tych naszych czasach szczególnie przemawia do mnie ten lodowiec, co lśni ponad szczęśliwością naszych lasów... Ten biały lodowy dobry duch dziś znika... Anioł stróż, którego mocno zlekceważyliśmy... Pytanie, ile można kochać bez wzajemności? Jestem ptakiem, który puka w twoje okno każdego ranka... Mamy w sypialni ukryte za szafą okienko. Na jego parapecie bytuje chyba już od dwóch lat parka gołębi. Gruchają nawet nocami, i wiecznie pukają w szybę. Nasze dobre duchy, być może... ROLF JACOBSEN "Anioł stróż" Jestem ptakiem, co puka w twe okno każdego ranka, twym towarzyszem, o którego nie bardzo dbasz, kwieciem jaśniejącym dla twych ślepych oczu. ...

Dwa Księżyce: Rolf Jacobsen; Ólafur Arnalds

Obraz
Sierpniowy Księżyc. Wyjątkowy. Wyjątkowo melancholijny. Można by dużo mówić, lecz kogo to interesuje. To w sumie prywatne sprawy, tak nieważne, jak nieważne jest poszczególne życie, choć ono samo, w swej pojedynczości, myśli, że jest inaczej, marzycielsko ufa, że nawet martwy przecież Księżyc, martwy, jak powiada nauka, nie pozostaje obojętny wobec jego losu, ba - wręcz wpływa nań, podobnie jak odleglejsze jeszcze odeń gwiazdy, co z pełnym przekonaniem przyjmują astrologowie... Sierpień, blisko do odjazdów, odlotów, pożegnań. Już zamilkł pisk jerzyków. Już zmierzchy wcześniejsze. Te letnie Księżyce jakoś szczególnie przywodzą mi na myśl obrazy Muncha, te, na których odbija się nasz satelita martwy w wodach fiordu, w wodach ukochanego Oslofjordu, którego uroda nie jest tak nachalna, jak uroda tych wszystkich zatok zachodniego wybrzeża, co wcinają się głęboko między górskie kolosy, tworząc osobliwości portretowane niegdyś z ochotą na użytek niemieckich salonów, gdzie - jak pokpiwał sob...