Nic takiego, Timo (24)

Ale nie, że zabił. Na szczęście do niczego podobnego nie doszło, choć - jak sobie pomyślał - przy nagle tak niejasnych osobistych perspektywach zabójstwo pierwszego lepszego nieboraka mogłoby mu naprostować życiową ścieżkę, krótką zapewne, dającą jednak pewną przyszłość... Ach, te egoizmy, co się z cudzym życiem nie liczą. Byle tylko wykorzystać!... Tym razem siekiera połączona z dzikim okrzykiem podziałała jak skuteczny straszak, intruz bowiem jakby zapadł się nagle pod ziemię. Zniknął, zdematerializował się, tak że Timo zdołał porwać swój bagaż, wierzchnie odzienie i pierzchnął w trymiga w głęboki półmrok wieczora. Biegł przed siebie, na południe, po zboczu, zahaczając o krzaki malin i potykając się o pniaki ściętych jakiś czas temu iglaków... Gnał, nie zastanawiając się nad czasem. Nawet nie czuł większego zmęczenia, co go radośnie zaskoczyło, kiedy przypomniał sobie o swych nie tak dawnych zasapaniach... Potem już zwolnił i sobie szedł przed siebie. Próżny marsz, bez planu, z ...