Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2020

Duży Książę (1)

Przypomniałem sobie o Księciu... Dawno temu, na starym blogu zaimprowizowałem małą powieść w odcinkach. Pamiętam, że sprawiało mi to przyjemność przy popołudniowej kawce. A potem wszystko posiałem w diabły. Zastanawiam się, czy umiałbym to odtworzyć, klepiąc znów z marszu, mając w głowie jakiś tam zarys całości... Pamiętam, że rzecz cała zaczęła się w pałacowej łazience... To, gdzie ten pałac się znajduje, nie ma naturalnie żadnego znaczenia. Nie należy sugerować się imionami czy nazwiskami. Państwo jak państwo - ani mniej, ani bardziej absurdalne od innych. To opisywane tutaj jedynie - co też nie jest niczym nadzwyczajnym - w swej wierności dla tradycji pozostało przywiązane do dworu, choć dwór nie ma już żadnego znaczenia i podobnie jak w innych tzw. cywilizowanych krajach, będąc już tylko zbieraniną dobrze utrzymanych darmozjadów, nieudaczników, nudziarzy i półidiotów, jest ledwie nieszkodliwą atrakcją turystyczną i obiektem westchnień gospodyń domowych, marzących o zdobnych diade

Rogaty ludzik

Obraz
Nich będzie nadal wspominkowo, choć bez narzekania i mroczności... To ostatki... Już zżarłem tonę faworków, worek cukru pudru, i jeszcze przed południem trzepnąłem dwie solidne wódki... Ach, z jednym kolegą mieliśmy co opić, więc dał się namówić... - Tylko mi nie cytuj Strindberga - uprzedził, ulegając mi... - A ja zawsze za mistrzem lubię powtarzać, że nie ma nic cudowniejszego od wolnego czasu przed południem. Czasem fajnie iść w dzień na lekkim rauszu... Ja często jestem na wagarach. Przyzwyczaiłem się, a przyzwyczajenie to druga natura. Przyzwyczajenie można też nazwać nałogiem. A dzięki nałogom - jak powiadał Oscar Wide - stajemy się istotami przewidywalnymi... I co mi szkodzi odrobina przewidywalności. Przecież nie można tak ciągle wirować w chaosie. Tu i ówdzie ten rok zaczyna obfitować w smuteczki. Więc ja na przekór idę w słonko, w te ostatki... Przed Popielcem. Oczywiście nie dam się jutro posypać, bo zaraz w czwartek pójdę grzeszyć, a nie jestem aż tak dalece perwersyjny,

Eivør. Remember Me

Obraz
Znów jakaś melancholia. Ale pogodna. Choć mądrzy mówią, że to tylko spowolniona złość, a w niej trudno chyba doszukiwać się pogody.... Lecz jak już się złościć, to może właśnie w takim spowolnieniu?? Jak to napisał Lars Saabye Christensen (przywołuję tu znów powieść "Magnes") - Że życie polega najczęściej na wywoływaniu przeszłości. Czy to jednak taka myśl nie do zniesienia? Całe życie trudne jest do zniesienia - no, czasami bywa znośne, jak zapewniała nas Szymborska - życie, ze wspomnieniem. To tak jak wywoływanie zdjęcia - kiedyś to się robiło, w ciemni - bo dziś to już żadna sztuka - pstryk - i wszystko w komórce... Tak czy owak, nawet po jednym kliknięciu ukazuje się już tylko cień tego, co nie istnieje, coś, co już jest za tym bezwymiarowym teraz... A jeszcze trudniejsze jest to, co znajduje się przed, siedlisko naszych strachów przecież, tylko na kliszach naszej wyobraźni, bez żadnego fotograficznego wspomagania... Z biegiem czasu przeszłości przybywa. W końcu jest si

Garstki: strachu, smutku i norweskiej poezji

Umarł Gruza. A jeszcze chwilę temu wywołałem go tu wspominającego uroczo Jana Gałązkę... Dziś już obaj gdzieś tam, w jakichś niewyobrażalnych sferach, co jednak strachu nie budzą... Sam boję się śmierci, ale tylko tej nie w porę. Bo umiem wyobrazić sobie nędzę i jej to właśnie boję się panicznie, jej - to znaczy wszelkiego rodzaju zdychania... Bo to, co dalej, już mnie nie obchodzi. Nie umiem obudzić w sobie strachu przed czymś, czego wyobrazić sobie nie potrafię. Do piekła przecież nie pójdę, bo właśnie w nim jestem, do nieba też nie, bo właśnie tego wyobrazić sobie nie potrafię... Moja wyobraźnia, w czym nie jestem wyjątkowy, nie sięga poza granice piekła. Ale piekło nie musi być takie złe, i póki nie doskwiera nazbyt, miło w nim posiedzieć, odbywając to życie, tę karę licho wie, za co... Bo przecież w piekle można się miło urządzić. Rozglądam się: sedes ze spłuczką, pełna lodówka, miły kotek, muzyka, barek zaopatrzony, i pokaźna biblioteka, by było czym zagracić sobie głowę... A g

Z szyb w dziewczyńskich pokoikach

Obraz
Zatem takie święto, zakochanych, co to wczoraj było... Ech, te zakochania, te popędy obśpiewane i upoetycznione. Śpiew i rymy - urocza obwódka dla spraw, które w zasadzie - nie ma się co czarować - wchodzą w zakres świństwa. Zaloty, kwiatki, żary w spojrzeniach... Gruchania, znoszenie świecidełek, wszystko w zależności od gatunku. Musi być jakaś melodyjność. W dźwiękach i barwach. Nie od rzeczy w "Magnesie" powiada Lars Saabye Christensen, że chłopiec z gitarą, to jest ten oblegany, i nawet jeśli panna nie jest w stanie go zdobyć, wcale tak bardzo nie zabiega z braku laku o względy tych bez gitary... Gitara, ognisko i krótkie spodenki tworzą pewną magiczną mieszankę, oczywiście kiedy jest się młodym i nózia wielce jest ponętna a włochata, a spodenki niezupełnie skrywają ożywione młodzieńczymi sokami niesforności... No, jest jeszcze deska ratunku w postaci robienia z siebie pajaca. Podejrzana sprawa. Choć może nie do końca - dziewczęta lubią, gdy chłopiec je bawi. I lubią ta

Halldór Laxness. Dzwon Islandii

Obraz
Að vera kjur eða fara burt? Siedzieć spokojnie na tyłku czy może jednak się ruszyć? Niespokojny duch był z Laxnessa, od samego początku. Na tej, jak się okazało, strategicznie położonej wyspie. Naszość czy inność. Świat coraz bliższy. Poważna sprawa, geologicznie jeszcze przypieczętowana w tej lawie, co przecież wypłynęła z oceanicznych głębin na styku Europy i Ameryki, jak się dociekliwi ludzie w końcu zorientowali. Minęła wczoraj 22 rocznica śmierci Halldóra Laxnessa. Należał do tych, dzięki którym literatura islandzka wyszła z prowincjonalnych opłotków. I zyskał sobie nawet kiedyś miano najwybitniejszego skandynawskiego twórcy. Dali i temu osobliwie uśmiechniętemu pisarzowi Nobla. Ten uśmiech był szczególny, o którym w swych Dziennikach wspomina i Maria Dąbrowska. Nie poziomy, ale pionowy uśmiech. Wdzięczna twarz dla karykaturzystów, których nie brakło. Tak więc w połowie zeszłego wieku stał się noblistą i takim dobrem narodowym, choć wcześniej ten sympatyk komunizmu zbierał niek

W drzwiach

Tak mi się rzucają w oczy poezje, proste a wymowne... Islandia pomocna tu bywa, w naszym dziś i na nasze jutro. Í gættinni. W drzwiach... Chyba znów w nich stanęliśmy... Gdy się drzwi otwiera, to i się drogi otwierają, dwie, tu albo tam. Po prostu. Kierkegaardowskie albo - albo. Árni Ibsen "W drzwiach"                         Z Careeley'a oto dwie drogi obietnice ktoś czeka  twój wybór  nadzieja i szepty w progu dwie drogi i tylko jedną można wybrać                    przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson Zawsze można być tylko w jednym miejscu. A ten, kto czeka, jakoś taki bardziej pewny, w swych szeptanych receptach na przyszłość. Tylko czy warto mu ufać? Czy nie jest za bardzo pewny jedynie swego? Daj mu, to weźmie. Bylebyś tylko ty nie został z niczym... Może więc lepiej, gdy obietnice nie są zbyt jasne albo gdy są po prostu niewypowiedziane?... Tak czy owak człowiek musi się na coś nabrać. Jeszcze ciągle za progiem dwie drogi, jeszcze.