Posty

Wyświetlam posty z etykietą Polska

Mądrość miotły

Obraz
...takiej na przykład kościelnej, co całość życia, mimo że na niewielkiej podłodze, bo kościółek to wiejski, ogarnia - nie jest jak święty męczennik, co go ze skóry obdarli, ani ten, co go na ruszt rzucili jak kawałek karkówki; nie jest też jak czarny katafalk, co tylko zna życie od ponurej strony odejść i strat, bo też i z pewnością zmiatała z podłogi ślady radosnych uroczystości, wynikłych z miłości i z ludzkich nadziei... Wszystko się bruka, ale zawsze można sprzątnąć, by choć na trochę znów było czysto... Mam na myśli oczywiście miotłę bajkową, gadającą, tę od Strindberga i jego zamieszczonej tu w mym przekładzie "Podróży szczęśliwego Piotra"... Z jednej strony życie jest czarne, ale z drugiej całkiem białe... Gada ta stara miotła całkiem jak pani doktor Ewa Woydyłło, co podpowiada pewne recepty na szczęście... Miotła prężyła się kiedyś młodym drzewkiem w lesie i marzyła o wielkości, ale los zdecydował inaczej i drzewko skończyło jako drapaka na kiju... Przeszłości nie ma...

Moce

Obraz
Tak jakoś nawet nie bardzo chce się pisać. Ale troszkę umknąłem w cień, kryjąc się przed upałem, więc, włączywszy ustrojstwo, postanowiłem zajrzeć, w przeciętnie dobrym nastroju... Tak się ostatnimi czasy przyzwyczajam do własnego domu, który, poprzez mało kulturalnego i nad dodatek schorowanego lokatora, został przeze mnie znielubiony... Ale jakoś idzie na prostą i - przynajmniej częściowo - jakoś się od tego ciężaru oswobodzę... Czasem się zastanawiam czy nie uruchomić znów tak mi kiedyś dobrze znajomego trybu ucieczkowego... Zebrać wszystkie miedziaki, sprzedać dodatkowo to co sprzedawalne i po wszystkim zagnieździć się na stałe jako pasażer wycieczkowca, gdzieś daleko, na pacyficznych falach, po których bym krążył tak latami między Japonią a Nową Zelandią. Nawet bym nigdzie nie schodził na ląd, już życiowo przesycony głupstwami. Tylko dal, jako przedsionek do wiecznego snu... Najlepiej mi w sumie wychodzi takie najzwyklejsze przed siebie... Już całkiem po nic... Dobrze mi robi ucie...

Starotki

Obraz
  (...) Król za radą Zamojskiego Zdobył nawet Pskowa mury; W których Iwana Srogiego Oczekiwał los ponury; Bo oręż polski okryty Blaskiem zwycięstw na północy; Przyniósł królowi zaszczyty.... A kraj wydźwignął z niemocy. Król Batory miłościwy; Przebaczył urazy, winy -  Lecz Iwanowi przykazał: By się chciwością nie mazał.... By wśród swej zimnej krainy Siedział sobie i nie burzył Spokoju sąsiednim ludom; I żeby więcej nie służył Podżeganiom i obłudom! -  Król, gdy Polsce nadał siły, Sejm do Litwy zwołał miły I tam miał wystąpić godnie; Wolność z równością połączyć  I spory zgodą zakończyć: Lecz niestety!.... umarł w Grodnie Tak śpiesznie, niespodziewanie: Że obiegało szeptanie: "Króla Stefana otruto!" Zwłoki tutaj przywieziono I w ciemnym grobie złożono. -   Królu! Pana tak dzielnego By cnót tyle w swej osobie Mieścił, dla szczęścia naszego, Polska nie miała po tobie!!! Tak to pisał Bogusz Zygmunt Stęczyński, poetycko wędrując pośród pamiątek i grobów w kated...

Pyć jedna albo druga

Obraz
 Bo dwie są pucie czy też pcie (co kto woli, do wyboru, niepotrzebne skreślić), jak to ogłosił niedawno zgłoszony przez obywatela z Żoliborza obywatelski kandydat na głowę państwa... A tłum obywateli wielbiących obywatela z Żoliborza zgodził się z tym obywatelskim oświadczeniem z radością, przystał entuzjastycznie na tę wykrzyczaną prawdę, wydał pełen aprobaty i tryumfu okrzyk. Tak ten świat jest urządzony przecież, obywatelskość na dwie możliwości zaplanowana, nie ma tedy co kombinować, trzeba nam wypełzać z bagien niejasności na twardy grunt krzepkiej, zwycięskiej prostoty... Jest to też okrzyk, zapewnienie, potwierdzenie tej wielkiej prawdy całkiem na miarę czasu, gdzie górę bierze znów dzikość, bierze ją natura z jej pradawnymi instynktami... Tam gdzieś w głębinach chuć i pcie dwie przecie w stadzie, i pożądania, macierzyństwa i żarłoczność w tymże, i dobrze by było wywołać bardziej na powierzchnię potęgi te wielkie... Wojna się przecież toczy obok i ona pokazuje, jak się wszys...

Małe tęsknoty

Obraz
Ostatnio jakaś taka faza u nas na Krystynę Prońko i na czasy, gdy przynajmniej w pewnych obszarach wszyscy byli na właściwym miejscu: odpowiedni ludzie pisali piosenki, odpowiedni je śpiewali... Krystyna Prońko to bez wątpienia jeden z najlepszych i najmocniejszych głosów polskiej estrady. Legenda już. I jasny punkt dawnych szarzyzn. I sprawy ponadczasowe... Tak więc teraz, w tym wrześniu nastrajającym lekko nostalgicznie, upodobanie w klimatach małych tęsknot oraz deszczu w Cisnej, w tęsknocie właśnie za tymże (byle z umiarem), na ziemi spragnionej... Ukochane "Małe tęsknoty"... Kto by nie znał ich... Mnie, jak w tej piosence, nawiedzają regularnie, za co jestem im wdzięczny... Było o tęsknocie, co narzuca królewskie płaszcze, to teraz czas na tę, co umyka często nim się rozwidni... Nie wiadomo skąd zjawiają się zakatarzone, wyproszą łzę i żalu łut... Krystyna Prońko:

Psy łańcuchowe

Obraz
  Tak, jak wrzesień, to i Witkacy zawsze gdzieś tam w mojej głowie. Osiemnastego minie już 85 lat od jego samobójczej śmierci. Kolejnego wojennego kataklizmu nie chciał już oglądać. Poza tym - jak mówił prof. Błoński - nie było już miejsca dla Witkacego, tedy i Stanisław Ignacy Witkiewicz nie miał już co robić na tej naszej szalonej gałce, tak bez tarczy dla wszelkich demonów, jaką był właśnie ten stworzony przezeń Witkacy... Dziś wspomnę go tak troszkę nietypowo, w kontekście całej tej aktualnej zbiórki podpisów na rzecz legislacyjnych rozwiązań, mających pomóc okrutnie traktowanym psom... Czasu nie zostało dużo, bo chyba do 24 września, a podpisy muszą być takie na papierze, wypada więc chyba w każdy możliwy sposób zachęcać wszystkich, którym losy psów nie są obojętne, aby podjęli starania, by zaistnieć wśród podpisujących się pod obywatelskim projektem ustawy poprawiającej losy czworonogów... To jakaś hańba jest. Że to trwa, ten zwyczaj wiązania psów, często w makabrycznych waru...

Trzy słowa najdziwniejsze

 Wisława Szymborska Tre högst besynnerliga ord Medan jag säger ordet Framtid blir första stavelsen förfluten. Medan jag säger ordet Tystand bryter jag den. Medan jag säger ordet Ingenting skapar jag nånting som inte ryms i något intet.   översättning av Anders Bodegård Przywołałem tu Szymborską po szwedzku, w przekładzie Bodegårda (rocznik 1944), bo właśnie ostatnio przeczytałem, że ten znakomity tłumacz literatury polskiej na szwedzki odszedł był, chwilę temu się to stało, 17 czerwca. Bardzo mi się smutno z tego powodu zrobiło... To był fantastyczny człowiek, slawista bardzo z nami zaprzyjaźniony, gość o znakomitym poczuciu humoru... Zawitał do polski na dłużej w bardzo dziwnym czasie, najbardziej ponurym w powojennej historii naszego kraju, bo to była pierwsza połowa lat osiemdziesiątych. Wtedy to Anders Bodegård pracował w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim jako lektor języka szwedzkiego, w tych latach mrocznych, biednych, kartkowych, koślawych na każdym kroku. Ale w t...

Zielono mi...

Obraz
choć i trochę czarno też, bo wczoraj odszedł w wieku 88 lat Jan Ptaszyn Wróblewski. Jazzman - legenda, muzyk, którego przedstawiać nie trzeba. Kawał historii. Saksofonista, kompozytor, aranżer. Podarował swój niezwykły talent i piosenkom, bez których nie sposób wyobrazić sobie naszą estradę. Były czasy, że pisało się kawałki. Wśród mistrzów Agnieszka Osiecka, do której tekstów i Ptaszyn tworzył genialną muzykę... Muzyka trwa, nie do zapomnienia, więc i zielono mi z nią, także mimo złych wieści... Andrzej Dąbrowski:

Radość schłodzona

  W życia wędrówce, na połowie czasu, Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, W głębi ciemnego znalazłem się lasu... To naturalnie początek "Boskiej komedii" Dantego... I sobie tak często mówię, teraz, na połowie czasu, gdy się w las zagłębiam, choć zwykle nie tracąc z oczu ścieżek niemylnych, a i w naturze tak poszatkowanej szybko jest się z drugiej strony, na powrót w piekle, tym ziemskim, choć nie mniej wyfantazjowanym przez człowieka... Zwłaszcza że tym razem to ledwie Las Zabierzowski, uroczy, porastający Garb Tenczyński, w Tenczyńskim Parku Krajobrazowym. Las, skałki, Wąwóz Kochanowski, który bardzo lubię... Pewnie, byłoby wspaniale, gdyby nigdy się nie kończył, tak jak sobie to w dalece szczenięcych latach wyobrażałem... Od strony Rudawy lubiłem się gapić na ten wznoszący się nad okolicą las, zapominając, że za nim dalej to samo życie, ruchliwe, gdzie nawet startują i lądują samoloty. Usposabiał mnie marzycielsko... Garb się ciągnie ku zachodowi, dalej też są lasy, z ...

Rolf Jacobsen. Pejzaż z koparkami

 Wszystko się zmienia. Miasto się wgryza w dawne miłe dzikości. Także w miejsca moich dawnych wagarów...  Wagary. Jeden z pierwszych nałogów. Nogi za pas. Z wszystkich innych się wyleczyłem z niedorzeczną łatwością, natomiast namiętność do zaszywania się mi pozostała. Dlatego lubię ciągle wybrać się w podróż w pojedynkę. Czasem bliską, czasem daleką, choć z tą dalekością nie przesadzam, bo sięgam góra do Islandii (no, w porywach jeszcze norweski Finnmark) - dalej już mi się nie chce. Poczucie niepotrzebności jakoś specjalnie nigdy mi nie przeszkadzało, choć zwykle ciągle jestem jeszcze komuś potrzebny... Ale to jest tak jak z lenistwem - jestem leniwcem ciągle jednak czymś zajętym. Jedyny plus - nie ulegam przesadzie i wiem, że świat beze mnie doskonale sobie poradzi... Staram się więc być na wagarach jak najwięcej, tak jedną nogą poza wesołym miasteczkiem usystematyzowanego życia z jego powagą, strachem dyktującym rozmaite ubezpieczenia i oczywistymi atrakcjami...  Natur...

Jedni wołają, inni nie wołają

Obraz
  "Pod koniec września dwoje Słowaków odpoczywa na wierzchołku Świnicy. Nadchodzi młody mężczyzna. Rzuca ku nim: - Serwus.  I skacze w przepaść. Wstrząśnięci Słowacy schodzą ze szczytu, idą na Kasprowy Wierch i telefonicznie zawiadamiają TOPR. Jest godzina 15:00". Taki jeden z wielu przypadków. O tym wspomina Michał Jagiełło w swym "Wołaniu w górach". Choć nie samobójcom poświęcona jest jego książka... Niezapomniany pan dyrektor Biblioteki Narodowej, także wieloletni pracownik Ministerstwa Kultury i Sztuki, polonista, a przede wszystkim górołaz, miłośnik Tatr i ratownik TOPR - u, z tych przełomowych czasów, ściskający dłonie jeszcze tych pamiętających pionierów całej tej ratowniczej sztuki... Bo to wszystko sztuka, łażenie, wspinanie się, a także ratowanie innych, gdzie każdy gest, krok mają w sobie coś z siły twórczej, w tych górskich uproszczeniach. Tradycje idące naprzeciw nowoczesności, fachowość i romantyzm. O tym napisał w tym "Wołaniu..." Bardziej w...

Morskie Oko

  Na samym wierzchołku gór jest źródło, a raczej jezioro Oculus Maris nazwane, gdzie sztuki statków morskich często wypływają, znać że z morzem ma komunikacją.       Benedykt Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia wszelkiej scjencji pełna (1746)   Tak to pisarz dewocyjny i polihistor napisał w pierwszej polskiej encyklopedii, bzdurząc uroczo, przyczyniając się zresztą do utrwalenia podania o połączeniu Morskiego Oka z morzem . Najczęściej utrzymywano, że wyłaniające się z tej górskiej toni okręty zabłąkały się w ten malowniczy tatrzański zakątek prost o z wód Adriatyku...   Bajki, legendy, wreszcie poezja. Jakże oplecione wierszami i wierszydłami jest to jezioro nasze najcudniejsze, wprawione w skalną otoczkę; oczko wodne w ogródku olbrzyma. A jednym z pierwszych poetów, jednym z tych inicjujących dzieje poetyckiej wielkości Tatr i górali był matematyk i uczestnik powstania listopadowego Józef Przerwa - Tetmajer (1804 - 1880), uczony i poeta, jako ten drug...