Mądrość miotły
...takiej na przykład kościelnej, co całość życia, mimo że na niewielkiej podłodze, bo kościółek to wiejski, ogarnia - nie jest jak święty męczennik, co go ze skóry obdarli, ani ten, co go na ruszt rzucili jak kawałek karkówki; nie jest też jak czarny katafalk, co tylko zna życie od ponurej strony odejść i strat, bo też i z pewnością zmiatała z podłogi ślady radosnych uroczystości, wynikłych z miłości i z ludzkich nadziei... Wszystko się bruka, ale zawsze można sprzątnąć, by choć na trochę znów było czysto... Mam na myśli oczywiście miotłę bajkową, gadającą, tę od Strindberga i jego zamieszczonej tu w mym przekładzie "Podróży szczęśliwego Piotra"... Z jednej strony życie jest czarne, ale z drugiej całkiem białe... Gada ta stara miotła całkiem jak pani doktor Ewa Woydyłło, co podpowiada pewne recepty na szczęście... Miotła prężyła się kiedyś młodym drzewkiem w lesie i marzyła o wielkości, ale los zdecydował inaczej i drzewko skończyło jako drapaka na kiju... Przeszłości nie ma...