Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2022

Słowacki wysp tropikalnych

 Jak tak patrzę w zieloności, z Mostu Śląsko - Dąbrowskiego, dawnego Kierbedzia, w stronę dawnej Zygmuntowskiej i Parku Praskiego, to od razu w myśli woła coś: Choromański!... Niespodziewana Conradowska sceneria nad Wisłą, co się w "Sportowej" objawiła powieściowym bohaterom... Conrad - niechże będzie, jak chce czytelniczka z przedwojennego dworku, że to Słowacki wysp tropikalnych... Bardzo to był kiedyś pisarz popularny, o czym wspomniał Michał Choromański, też w tamtych poprzewrotowych czasach popularny, co z pewną tęsknotą zaznacza, każąc swemu narratorowi opisywać, jak to Wachicki, oczekując na znanego toksykologa, w pewnej dziwacznej, groźnej a nie cierpiącej zwłoki sprawie rzecz jasna, toksykologa, co lubił się plątać na teatralnych tyłach, obserwuje zza kulis trudzącą się na scenie Ruth Sorel, przyszłą żonę Choromańskiego, o którego "Zazdrości i medycynie" rozprawiali w owych latach trzydziestych wszyscy, albo niemal wszyscy... Bo potem to już było cicho. Cic

12 hvítir hestar

Obraz
To tak przy 17 czerwca islandzko i melodyjnie... Muzyczna konna przejażdżka, ale nie przez pełen strachów groźny interior do Kiðdagil w słynnym "Ríðum, ríðum..." To o przywidzeniu pewnym, nad Borgarfjörður... Lato, wieczorno - poranne poświaty, kiedy to trochę już zmęczone oko w zamgleniach dostrzega coś osobliwego, przenikając poprzez wieki... Ktoś się chce przedostać przez Hvítá...Najwyraźniej, jak stwierdza ktoś bardziej z duchami za pan brat, Sturlungowie pędzą na thing... Wszyscy szykowni, z tarczami i krótkimi mieczami u bioder... wyprawa w 12 białych koni... Widmowość świata... Pewnie i my dla widm widmami jesteśmy tylko... Bo też i człowiek, jak tak się zacznie w siebie wgłębiać, przekonuje się, jak wszystko to niezwykły taniec widm, jak sam widmową jest istotą w kosmicznej ciszy... A to, co się wydarzyło, najwyraźniej dzieje się już zawsze... Trochę jak gwiazdy, niby gasną jedna po drugiej, ale przecież zawsze skądś będą mimo wszystko widoczne... Już tu coś kiedyś kl

Duży Książę (19)

 Przez jakiś czas w domu panowała śmiertelna cisza... - Śmiertelna - pomyślał Książę trochę z nadzieją, a trochę ze strachem, że tam, za zamkniętymi drzwiami leży kolejny trup, koło którego trzeba się będzie przedostać na zewnątrz. - Że też musiałem się ujawniać, i że dałem się wmontować w tę sytuację. - Chciał znów sięgnąć po butelkę, ta jednak, niezakręcona, pozbyła się w wymiotnym zamieszaniu swej zawartości, która natychmiast wsiąknęła w materiał płaszcza. Nadal siedział między sedesem a wanną nie wiedząc za bardzo, co ze sobą począć. Naraz rozległo się ciche pukanie... - Nie wiem, ja może bym zagotował wody na herbatę - powiedział niepewnym głosem Petrus i znów lekko zapukał do drzwi. - Wszystko z panem w porządku? - Jak to w porządku!? - Książę nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. Kilka razy uderzył się mocno po policzkach otwartymi dłońmi. - Ja chyba zwariowałem... Mamy pić herbatę? - A jak się nie napijemy, to coś zmieni? - Dobre pytanie. Może rzeczywiście jakimś w

Dagny Juel Przybyszewska. O zmierzchu

"Kiedy słońce zachodzi...". Kartkuję sobie właśnie ze wzruszeniem tę studwudziestoletnią książeczkę* będącą wyborem prac Dagny w przekładzie i ze słowem wstępnym Stanisława Przybyszewskiego. Ładne to słowo wstępne, miłośnie poprawne, lecz my wiemy, jak fałszywa jest nuta tej tak krzykliwie, samymi wielkimi literami wydrukowanej wypowiedzi... Książeczka ukazała się tuż po śmierci Jutrzenki z malinowo - poziomkowego Kongsvinger... Od czerwca do czerwca... Dziś mija 121 lat od tamtego tragicznego zdarzenia, od tego śmiertelnego strzału, a za chwilę minie 155 rocznica jej urodzin, a przy okazji 121 jej pogrzebu na tyfliskich Kukach... Śmierć w ramach rozszerzonego samobójstwa Władysława Emeryka. Nie trzeba wielu lat, by przeżyć wszystko. Szybko skończył się burzliwy, awanturniczy poemat, z prozaicznych przyczyn, w świecie, gdzie bez grosza ani rusz... Ostatni rozdział: Gruzja, bajkowy Tyflis, hotelowy pokój nieopodal Suchego Mostu... Los powierzony przypadkowi. Fascynujący dla mn