Nic takiego, Timo (3)
- A to dopiero najście! - zawołał roześmiany mężczyzna tuż po tym, jak kosturem odchylił połę namiotu, za którą ujrzał Tima spiesznie usiłującego ukryć sterczącego fallusa. - Najmocniej przepraszam, ale nie zapiął pan zamka, co potraktowałem jako zachętę. Istotnie, jakbym zajrzał w rozporek, zakłócając przy okazji tę samotniczą igraszkę... - To ja przepraszam - rzucił Timo, naciągając z zakłopotaniem spodnie. - Nie, nie, nie, to moje nieznośne wścibstwo, a raczej jego resztki, bo żyję już od jakiegoś czasu na odludziu, więc i okazje nie czekają w każdym zakamarku... Piękny wzwód, swoją drogą. Nie mógłby się ojciec ciebie wyprzeć. To był on, Paul Vernick. Dogasający literat, jak o nim mówiło się już od pewnego czasu. Zatem trafił właściwie. - Nawet nie musimy się sobie przedstawiać, choć z mojej strony to już naturalnie zakrawa na zarozumialstwo - oznajmił Vernick, ściskając z uśmiechem dłoń stojącego już tuż przed nim Tima. - Inger istotnie miała rację, twierdząc, że oto mamy w obej