Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

12 białych koni

Obraz
Miało być o czymś innym, chociaż... Zajrzałem ostatnio do Sundmana w ramach literackiej przynajmniej ochłody, a tam też pojawiły się duchy, zatem nie odbiegnę zbytnio od zamiarów... Nie wiem czy żałować, czy nie, ale ja tylko tak kątem oka, w pewnych jedynie specjalnych okolicznościach geograficznych, dostrzegam coś, co mi jednak umyka... Pamiętam, że Robert Stiller też to miał, jak był na wyspach, w tym oczywiście na Islandii... Po duchy to gdzie jak nie na Islandię?... Przypomina mi się scena z filmu "Á köldum klaka" gdzie sobie gwarzą nocną porą Siggi i Hirata. Takie spotkanie przy szklaneczce dwóch kultur: islandzkiej i japońskiej. W każdej z nich roi się od duchów i Siggi stwierdził, że to zrozumiałe: Islandia i Japonia są wulkaniczne i mają gorące źródła, i to do ich ciepła lgną rozmaite zjawy... Z pewną rezerwą podchodzę do przywidzeń. Dwa przydarzyły mi się nie tak kątem oka, więc to może jednak bardziej sny, a może w jednym przypadku przejaw lekkomyślności tworzącej

Opowieść o Norwegii

Obraz
Han sprengte en bombe og dro til en øy, Der skjøt han ned unger som om det var gøy. Han sa det var grusomt, men at han var nødt. Selv om det var brysomt, so smilte han støtt.           Lars Lillo - Stenberg W prostych słowach o straszliwej historii, jaka wydarzyła się dziesięć lat temu w Oslo i na wysepce Utøya. Zdetonował bombę, a potem ruszył na wyspę na jeziorze, by urządzić sobie okropną zabawę w polowanie. Przyznał, że to okrutne, ale taki był mus. Kłopotliwa rzecz, choć ciągle się uśmiechał... Jutro minie dokładnie dziesięć lat. Tak ten czas pędzi. Przy tej okazji tak zerknąłem znów do książki Åsne Seierstad "Jeden z nas. Opowieść o Norwegii"... Breivik. Jeszcze chwilę przed tamtą masakrą nazwisko to kojarzyło mi się jedynie z pewnym artystą - rzeźbiarzem, Bårdem... Pamiętam oglądane kiedyś w Bergen jego fale, te wszystkie interferencje i efekty Dopplera tworzące takie połyskujące srebrzyście wielkie kostki... A potem zjawił się ten koszmar... Przejrzałem teraz po latac

August Strindberg. Listy miłosne i nienawistne

Obraz
Widziałem wielu niezwykłych ludzi, od Hebbla po Brahmsa i Wagnera, ale takiego człowieka jak twój mąż nie spotkałem nigdy! Taki człowiek stworzony jest do piedestału, a nie do małżeństwa. - Tymi słowy zwrócił się do swej córki Fridy radca cesarskiego dworu i redaktor naczelny "Wiener Zeitung" Friedrich Uhl... Sam uroczy rozwodnik, wielce przywiązany do swej byłej żony, piszący do niej codziennie listy. Przypatrywał się, w jaką to przygodę wpakowała się jego córka, co po religijnie zdziczałych szkółkach wybrała się, oswobodzona, zachęcona przez ojca do zajmowania się krytyką teatralną, w świat, zdziczały na inny, wesoły sposób! Berlin. Jak dziś tak i wtedy, sto przeszło lat temu, wspaniały. Wówczas z rozpijaczoną bohemą z Augustem Strindbergiem na czele, który wyniósł się do Niemiec z mocnym postanowieniem: żadnego więcej małżeństwa, żadnych kobiet, szczególnie tych wyzwolonych. No, a jeżeli już, to młoda, biodrzasta, piersiasta; najlepiej ekssłużąca... I trafiła się - młoda,

Andrzej Zaucha i Alicja Majewska - Sunrise Sunset (1991)

Obraz
Szalejcie aorty, ja idę na korty... Może nie tak dosłownie, bo rakietę tenisową to ja miałem w ręce ostatnio ze dwadzieścia lat temu, ale pogapić się lubię i często jak wracam z przejażdżki rowerowej, to przystaję przy kortach, które mam dwa kroki od domu, żeby się trochę pogapić, gdy ktoś gra... Oczywiście zerkam też na Wimbledon. Cudowne tradycje, obowiązkowa biała elegancja zawodników i zawodniczek, wytworni widzowie, smaczne truskawki... Zawsze przy okazji tenisistów przypomina mi się stary Tomasz Mann, który razu pewnego podziwiał marzycielsko gracza z Argentyny, a w szczególności jego nogi: Ach, te nogi cudowne, kto by nie chciał ich dotykać... Piękni, sprawni panowie, sprawne też panie, choć może nie takie piękne, w tych okolicznościach dalekie bowiem od zjawiskowości... Można bzdurzyć i dziwaczyć w sytuacjach bawialniano - ulicznych, jednak pełne młodości korty, boiska, lekkoatletyczne stadiony z całą stanowczością rozstrzygają, która płeć jest tak naprawdę ową płcią piękną...

Duży Książę (15)

  Aubrey wtulił głowę w kołnierz. Zimno. Aż zadrżał. Wzmógł się przenikliwy wiatr, który zdołał porozpędzać nieco chmury, tak że można było tu i ówdzie zaobserwować gwiazdy. Żywego ducha. Tylko złowrogi syk wiatru wśród rosnących wzdłuż drogi sosen i dalekie nawoływania psów... Tak, to chyba Simon mu kiedyś opowiadał, jak bardzo działają na niego takie dalekie poszczekiwania. Rodzaj przyjemnego niepokoju, jakieś nienazwane tęsknoty... Psy mają donośny głos. Gdy Nils Strindberg szykujący się do swej straszliwej arktycznej przygody pobierał w Paryżu lekcje latania balonem, miał okazję przekonać się jak dalece hałaśliwe są to stworzenia. Im wyżej znajdował się nad francuską stolicą, tym bardziej nikły jej głosy, aż wreszcie ogarniała go urokliwa, bezwietrzna cisza przerywana jedynie szczekaniem, tym jedynym niebosiężnym składnikiem miejskiego zgiełku. "Na nic nasze wołania z otchłani" - pomyślał sobie przy okazji tego wspomnienia o baloniarskiej przygodzie Szweda.  - Niech to ch