Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023

Þar sem hjartað slær - Fjallabræður

Obraz
I tak to już półmetek lata. Już sierpień za pasem, już droga w podjesienniałości, już ku mrokom znów się staczamy. Jak sierpień, to tuż przed jego pierwszym poniedziałkiem zabawa na Vestmannaeyjar, ludowe święto, Þjóðhátíð, czas muzyki, ognia, miłości, bijących serc w Herjólfsdalur na Heimaey... I tak na chwilę przed obrazek z minionych czasów... I uroczy kawałek o tym właśnie... Niech się więc już na rozgrzewkę popali trochę ogień, zwłaszcza, że serce bić jeszcze trochę chce, we wspólnym rytmie ze wszystkim wokół... Sjá, Heimaey og Herjólfsdal Þar sem hjörtun slá í takt við allt... Fjallabræður:

Sinead O'Connor - Mandinka

Obraz
I znów się ktoś odłączył... Dawno niczego nie słuchałem, bo tak jakoś się ułożyło, więc to takie dla mnie dźwięki z dość już dalekiej przeszłości, ale dźwięki nie do zapomnienia, no i obrazki. Ten wyjątkowo piękny klip do piosenki napisanej przez Prince'a, "Nothing Compares 2 U", piosenki wspaniale zaśpiewanej przez Sinead. Bardzo to było obecne wtedy, w 1990... No i świetny numer z jej pierwszej płyty, "The Lion and the Cobra", "Mandinka", z najcudowniejszego roku 1987, kiedy to zaczynałem na dobre smakować życia... Jakby to było wczoraj... Podobał mi się jej styl, ten jeżyk na głowie - bardzo lubię takie krótko ostrzyżone kobiety... Są też pamiętne gesty i oświadczenia. Jakie to było profetyczne. W 1992 podarła publicznie portret Jana Pawła II, co miało związek z tuszowaniem pedofilskich zbrodni w irlandzkim kościele. Kościół katolicki krytykowała zresztą wielokrotnie, także w związku z jego podejściem do osób homoseksualnych; potępianie ich nazywała

Ślady miasta

Obraz
  - Większość rzeczy w życiu jest nudna - mówi Enzo Zanetti. - To dlaczego to robimy? - Ponieważ nuda ma nas doprowadzić do szczęścia, Jesper. * W tym jest ziarno prawdy. Bo by dojść do jakiejś wprawy, w czymkolwiek, trzeba nudnych praktyk. Choć nie ma gwarancji, że doprowadzą nas one do szczęścia... Ale trzeba nużących ćwiczeń. Zwłaszcza, jeśli pragnie się grać muzykę. Lars Saabye Christensen naturalnie po swojemu wzrusza. Jakiś czas temu jednak nieco mnie znużył "Magnesem". Powróciłem jednak do tych jego klimatów oslowiańskich. Bo Christensen to Oslo, bo to jakby taki kronikarz tego miasta, jego piewca, pełen uczucia, poezji. Piewca dziwnego, oplecionego miejscami dzikim winem świata, co jakoś tak szczególnie uzależniony jest od aury, od pogody, raz zachwycający, raz szpetny i smutny. Brzydkie piękne miasto, małe duże miasto, rozrastające się niekoniecznie w ładny sposób... Więc w "Śladach miasta" znów przenosimy się w przeszłość. Jest tuż po wojnie. Życie zbiera

Mój przyjaciel Meaulnes

Obraz
  Dość ostatnio często się przemieszczam. A to tak w sam raz na kolejową podróż. Takie naprawienie pewnego przeoczenia, przy okazji. I może lepiej, że właśnie teraz. Młodzieńczości z doniosłymi zobowiązaniami, przysięgami o śmiertelnej powadze, wiary w wieczności... I nierealność świata, bo raz, że świat to z czasów zaprzeszłych, a dwa - chłopięcy, więc też to wszystko jak taka bajka niedostępna już... Świat bywał kiedyś zaczarowany, a zakłopotana dorosłość wiodła obok swe życie, pewnych spraw już niepomna... Meaulnes tak się zjawił znienacka. I tam, i też tu, u mnie. Pewnie by się nie zjawił, gdyby nie Szaszkiewiczowa, co była tu chwilę temu bohaterką. Jakoś kiedyś, zapoznając się z jej wspomnieniami, informacja o Alain - Fournierze tak mi po prostu przemknęła bez echa. Za drugim razem dopiero zwróciłem uwagę na tego francuskiego autora, który zresztą tylko tę jedyną powieść stworzył, co jednak wystarczyło, by zaliczyć go do jednego z wybitniejszych pisarzy minionego wieku. 110 lat te

Arne Garborg. Śmierć

Obraz
 Na tym etapie pobytu na Ziemi, na jakim jestem, to już w zasadzie jedynie o tej największej przygodzie życia wypada mi rozmyślać szczególnie intensywnie... I może im szybciej, tym lepiej. Bo mogę być już tylko starszy i coraz bardziej śmieszny... Umrzeć - zawsze powtarzam, że najlepiej zrobić to szybko i z dala od dobrych ludzi... Kiedyś śmierć mnie odwiedziła. Tak wytrwale o niej myślałem, że wdepnęła w trakcie jednej ze swych służbowych wycieczek. Dla beki wystroiła się w habit i wzięła kosę... Chociaż wiem, że ona dobrze wie, czym mnie można zanęcić, tak jak to wiedział Arne Garborg. Naszą rozmowę kiedyś tu odtworzyłem. Oczywiście poszła sobie, ledwie mnie tylko tykając paluszkiem, nonszalancko i z pieszczotliwym politowaniem. Jeszcze nie miała u mnie nic do roboty, a na dodatek wywęszyła podczas swej porannej wizyty, że po nocy czuć mnie było nasieniem... Z punktu widzenia demografii moje starania pozostają bezowocne, niemniej tonąłem w smrodku jak najbardziej afirmującym życie...

Sigurður Guðmundsson - Blue Jean Queen

Obraz
Skoro już tu jestem... To może znów jakaś melodyjka... Jakiś czas temu zakochałem się w tej piosence, a konkretnie w tej jej wersji... Łagodne, miękkie płynięcie, coś do ukołysania... Tak więc trochę muzykującej Islandii:

Lustra twarzy szuka sen

 Z "Powtórzonych słów": Guðbergur Bergsson Śniłem Śniłem raz, że znalazłem kawałek lustra, i szczęśliwy byłem, mogąc patrzeć  na siebie, patrzeć na swoją twarz. Spostrzegłem, że brakowało mi oka.   Śniłem, że znalazłem kawałek szkła, i szczęśliwy byłem, bo mogłem patrzeć na siebie, na swoją twarz poprzez ten drobiazg.   Przyśniło mi się, że sen - to ja, a sen ten szukał twarzy lustra bądź szkła.      przełożył Kiljan Halldórsson * Z tomu Endurtekin orð (Powtórzone słowa), 1961    

David Bowie – Rock 'N' Roll Suicide (Live, 1973)

Obraz
To jutro będzie 50 lat od tamtego pamiętnego koncertu w Londynie w Hammersmith Odeon. Ostatni promujący płytę o Ziggim. Koncert, po którym pojawiło się nieporozumienie, bo część publiki myślała, że David rozstaje się u szczytu powodzenia z karierą muzyka... Oczywiście wiemy, że nic z tych rzeczy się nie zdarzyło. Bo był to tylko koniec pewnego etapu. Tylko chłopcy z zespołu byli nieco zdezorientowani, bo David nie konsultował z nimi swoich posunięć... Ziggy Stardust to wydarzenie trudne do przecenienia w historii popularnej kultury... Moc muzyki, moc wizerunku... I - to nie żart - trochę ocalonych istnień... Koncert został sfilmowany, muzyka zarejestrowana. Taka pamiątka, dokument z epoki, kiedy to pojawiło się trochę odważnych chłopców, by poprzestawiać w głowach ludzi trochę klocków... Dźwięki i film miały swoją premierę dość późno, bo RCA zdecydowała się opublikować wszystko dopiero w 1983 roku, zapewne chcąc się załapać na kolejną wysoką falę popularności Bowiego po wydaniu pod now