Posty

Wyświetlam posty z etykietą Nic takiego

Nic takiego, Timo (29)

Obraz
- A zatem próbował się pan powiesić? - Jak pan widzi, niepomyślnie - odpowiedział Timo. - Biedactwo. Przestraszył się pan? - Mam brzydką posadzkę w kuchni, panie komisarzu. - Chyba nie rozumiem... - Pan komisarz podrapał się po masywnym karku, wypływającym ponad kołnierzyk obszerną fałdą. - Oscar Wilde na ten przykład miał w swojej ostatniej sypialni szkaradną tapetę. Ktoś musiał odejść, albo ona, albo on. Łatwiej było usunąć się człowiekowi. Tedy i moja posadzka z pewnością mnie przeżyje, tak jak przeżyła całe mnóstwo poprzednich lokatorów. Wie pan, komisarzu, to miejsce, gdy wróciłem doń z przedłużonych wakacji, stało się wręcz przerażająco obce. - A ja już miałem mówić, że spotkała pana pewna niedogodność z powodu tego zatrzymania. No, ale upomnieli się o pana, z zagranicy - zauważył osiłkowaty komisarz, unosząc znacząco palec wskazujący. - Długie i - jak się okazuje - skuteczne są ręce sprawiedliwości. Ale areszt to w moim przypadku żadna niedogodność. Tam - mam na myśli moje miesz...

Nic takiego, Timo (28)

Obraz
 I już dzień ostatni. No, może przedostatni... W każdym razie dawne życie pożegnać nadszedł czas... Timo rozstaje się z samym sobą całkiem niepewny czy będzie w stanie polubić pozostałości po sobie. Bo i gdzie je umieścić?... Za oknem mżawka. Nie wybierał się na pożegnalny spacer, chociaż po przebudzeniu jeszcze o nim myślał. Nie, tylko jutro mała przechadzka Kungsgatan na dworzec kolejowy, bez oglądania się za siebie... W plecaku zawieruszył się jeden zeszyt ze stokrotkami. Czarne, strzępiaste kwiatki. I liścik Vernicka, tym razem z Italii. Skąpe wieści z podróży... Mam nadzieję, że to już ostatnia wyprawa, bo i ja powoli tracę zainteresowanie ludźmi. Wędruję jak jakiś handlarz i mam dość... Teraz Triest. Miasto pogranicza, gdzie się mieszają z ochotą rozmaite kultury, co można i z talerza wnioskować. Dobra tu kuchnia, przyznać muszę. Miasto rozgrzało się do białości. Mnóstwo blasku i w tym wszystkim jakieś miłe wielbicielki. Zazwyczaj właśnie one. Można powiedzieć, na każdym krok...

Nic takiego, Timo (27)

Obraz
  Już nocą się rozpadało. Rzęsisty deszcz szumiał kojąco, aż nie chciało się spać, tylko leżeć pod ciepłą kołdrą i, czuwając, słuchać tej spadającej na ziemię ożywczej wody. Timo, wykradziony przez chwilę z rzeczywistości, wypełniony jedynie szumem, trwał sobie... Woda i tętniąca krew. Takie przepływanie, razem z ziemią wirującą jeszcze. I znów ta strona, na której się znajdował, zaczęła wystawiać się na działanie słońca. Z bladym świtem za oknem powróciły niepokojące myśli. Już urwany kawałeczek dnia, który miał go oddzielać od kolejnej zmiany. Dziś i jeszcze jutro. Wczoraj było trochę lepiej. Jednak sytuacja musi się stopniowo pogarszać... Nie chciał palić w pokoju, więc założył naprędce dresowe spodnie, tarmpki i kurtkę, by się trochę przejść i popatrzeć na ciągle jeszcze uśpione miasto... Tylko drobne oznaki życia napotkał. Jacyś ludzie z bagażami na kółkach z pewnością zdążali na stację, obok przejechał pusty autobus, po ulicach kręciło się też trochę samochodów dostawczych, c...

Nic takiego, Timo (26)

Obraz
    Zbudził się zlany potem i spętany. Do spania jednak lepiej się rozbierać, całkiem, a nie tylko pozbywać się skarpet. Miał wrażenie, że z czymś albo z kimś się mocował. Chciał wstać, a wtedy zorientował się, że ma związane nogi... A nie, niezupełnie tak. Miał bowiem tylko spodnie zwinięte wokół kostek. Osobliwe, że tam się właśnie znalazły, z rozpiętym paskiem i guzikami. Wysunął stopy z nogawek. Usiadł na łóżku, zmęczony po nocy, zmięty, nieświeży, popluty... Raptem pomyślał o Stonogu, jakiejś obrzydliwości szatańskiej, która musiała się tu aktywnie rozgościć nocą... A może to ta Wenera wyczuła dobre medium, najodpowiedniejsze, by poprzez nie zamanifestować swoją obecność. Zeszła z jakiegoś poddasza... Jakiś cień dojrzany kątem oka wymknął się do łazienki. Nawet niedomknięte drzwi lekko się poruszyły. Zjawa nie miała jednak dość sił, by się tam zatrzasnąć... Właściwie nie bardzo się zdziwił. Przetarł dłonią wilgotną czaszkę. Szczecina na dobre zaczęła odrastać. - Trzeba si...

Nic takiego, Timo (25)

Obraz
Zatrzymał się na dłużej dopiero w Uppsali, do której dotarł z pewnymi trudnościami po dwóch dniach i gdzie zakwaterował się przy ogrodach Linneusza. Wreszcie znowu sam, w swojej bańce, w bezosobowym pokoju, domyty... W końcu też przyszła wieść, oczekiwana, mimo wmawiania sobie, że wszystko zostawił w porządku. Nie, wcale w to nie wierzył... A teraz się potwierdziło. Lakoniczna dość wzmianka poinformowała o śmierci Vernicka... Kilka zdawkowych przypomnień... Bo na szczegóły przyjdzie czas, gdyż wokół sprawy wyrosły pewne wątpliwości... Timo spokojnie zlany potem. Bicie serca, a jednocześnie ulga jakaś osobliwa. Wreszcie jest jasne... W pierwszym odruchu chciał zatelefonować do Torego, z myślą, że być może dysponuje jakimiś dokładniejszymi informacjami, zreflektował się jednak, uznając, że to może nie jest najlepszy pomysł. Bo po co się wystawiać? Po co w to wchodzić, a nawet wychodzić przed szereg. Po prostu postanowił brnąć przez czas, z sensacyjnym dreszczykiem. - Czy ja czegoś oczeku...

Nic takiego, Timo (24)

Obraz
Ale nie, że zabił. Na szczęście do niczego podobnego nie doszło, choć - jak sobie pomyślał - przy nagle tak niejasnych osobistych perspektywach zabójstwo pierwszego lepszego nieboraka mogłoby mu naprostować życiową ścieżkę, krótką zapewne, dającą jednak pewną przyszłość... Ach, te egoizmy, co się z cudzym życiem nie liczą. Byle tylko wykorzystać!... Tym razem siekiera połączona z dzikim okrzykiem podziałała jak skuteczny straszak, intruz bowiem jakby zapadł się nagle pod ziemię. Zniknął, zdematerializował się, tak że Timo zdołał porwać swój bagaż, wierzchnie odzienie i pierzchnął  w trymiga w głęboki półmrok wieczora. Biegł przed siebie, na południe, po zboczu, zahaczając o krzaki malin i potykając się o pniaki ściętych jakiś czas temu iglaków... Gnał, nie zastanawiając się nad czasem. Nawet nie czuł większego zmęczenia, co go radośnie zaskoczyło, kiedy przypomniał sobie o swych nie tak dawnych zasapaniach... Potem już zwolnił i sobie szedł przed siebie. Próżny marsz, bez planu, z ...