Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

Hviids Vinstue við Kóngsins nýjatorg

Bywa, że znika się wcześnie, zbyt wcześnie. Głupie wypadki potrafią eliminować z życia... Jónas Hallgrímsson, Islandczyk z dworu Hraun w przecudnej Öxnadalur, romantyk pierwszy, wieszcz, budziciel islandzkiego ducha, jeden z twórców patriotycznego a niepodległościowego fermentu. Odszedł z tego świata w maju, na skutek nazbyt głębokiej przyjaźni z kieliszkiem. Spadł po pijaku ze schodów, złamał nogę, w to wszystko wdała się gangrena, i było po chłopie, po utalentowanym poecie, przy okazji... Stało się to dawno temu, w 1845 roku. 26 maja. Fjölnirczyk. Budziciel islandzkiego ducha. Romantyczny poeta. Zapaleńców było kilku, filologów, poetów, prawników, skupionych wokół sprawy palącej, jaką była niepodległość Islandii. Ich wydawany w Kopenhadze rocznik "Fjölnir" odegrał znaczącą rolę w niepodległościowym ruchu, choć ważniejszą rolę, jako że Fjölnirczycy szybko pomarli, odegrali ich następcy, mniej romantyczni może, bardziej za to politycznie wyrobieni... Ale co duch poetyc

Móðir mín í kví, kví

Obraz
Dzień mateczki. Pachnący lewkonią. Ale na tym kończą się uroki, przynajmniej dla mnie... Matka. Dla mnie to nic malowniczego. Nie temat na laurkę. Bo to pierwsza osoba w moim życiu, do której straciłem zaufanie. To zło, to obelga, to mieszanie z błotem. I spore koszty, bo tak to jest, gdy rodzice się nienawidzą, gdy przestają troszczyć się o siebie... Jedynak płaci, o ile jest w miarę przyzwoity, o ile ma to sumienie nieszczęsne i trochę grosza na koncie. Ale trudno mieć żal. Mam wyrozumienie. Rozchwiana, rozczarowana tanecznica, dziewczynka wieczna. Nie tęsknię za nią. Wystarczy, że o niej pamiętam, niechętnie. Od lat już nie żyje. I popadać będzie w zapomnienie. Na szczęście o umarłych w ogóle zapomina się dość szybko, jak to zauważył słusznie kiedyś Witkacy. Tylko lewkonie pachną. Zawsze jej dawałem w ten dzień te przesadne wonności... Mówię - trudno. Uśmiecham się gorzko. Liżę rany. I ironiczne rzeczy bawią mnie w tym kontekście. Rodzina święta. I mir domowy. To wszystko naz

Tin Machine. 30 lat

Obraz
 Wydaje mi się, że to było ledwie wczoraj... Lubię to. To był początek bardzo ciekawej dekady w twórczości Bowiego... Jezu - 30 lat. Stuknęło wczoraj od premiery pierwszej płyty grupy. Mrozi krew w żylakach!

Trollelgen, czyli Zaczarowany łoś

Obraz
Z ostatnich chwil holocenu. Można uznać. Biorąc pod uwagę to, co się wyprawia z naszą planetą, dziś, po latach od tamtego literackiego polowania. A właściwie biorąc pod uwagę to, co z nią wyprawiamy od jakiegoś czasu, my. Im dalej na północ, tym wyraźniejsze znaki ostrzegawcze! Północ. Z bajkami. Jeszcze z poprzedniej epoki, wręcz w sposób geologiczny pojmowanej. Lubię uciekać dziś w stare bajki. Historyjki o tych wszystkich Syrenkach, zaczarowanych zwierzakach, o trollach i draugach, i o ukrytych skarbach... (Ech, w te ostatnie bajki wierzyć chcemy najchętniej - jakże one rozbudzają fantazje i tęsknoty za krainą pieczonych gołąbków - vide złoty pociąg pod Wałbrzychem!) Chętnie więc kupiłem kolejną bajkę. Tak mi się przypadkowo napatoczyła. Zawsze jak mam gdzieś jechać pociągiem, a nie mam przy sobie niczego do poczytania, wpadam po drodze na stację do antykwariatu licząc na jakiś miły staroć... No i tym razem wpadł mi w ręce Fønhus ze swoim zaczarowanym łosiem. Naturalnie dobrze g

Taki majowy szmonces

Obraz
N a Błoniach mlecze raz żółte, raz białe. Taki majowy szmonces. N o dobra. Głupio może tak co chwilę zmieniać zdanie, ale niech się toczy... Lekkie, nowe sypanie słownej mandali. M ajowy szmonces. W maju raczej szmonces marcowy, z polarnym oddechem. Ale gdym w kwietniu zjechał do domu, to prosto w jakieś osobliwe upały, w przedwczesny, uperfumowany rozkwit z chorobliwą zadyszką, w nagłe zaduchy, i to na dodatek z saharyjską posypką. (Jakby mało było nam tu pyłów, piachów!) No i mlecze, czytaj mniszki, w tych gorącościach rozkwitły... Najpierw kusząca żółć, potem biel - i kto w to dmuchnie płodnie, i jak mocno? Z kwietniem na myśl zawsze przychodzi mi Piotr Skrzynecki, który z kwietniem odszedł, 22 lata temu. O zasługach malowniczych nie ma co się rozpisywać, wszak materiałów o tym bezlik. Artysta osobliwy, bez wielkich dzieł na koncie, ze świetnym gustem jednak, z nosem do ludzi. Inscenizator! Co uleciał, w mgły... Warszawiak chowany gdzieś tam w Mińsku Mazowieckim, w Makowie Po