Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2021

Duży Książę (14)

 Aubrey jak najspieszniej wyskoczył z wagonu, by przyjrzeć się innym wysiadającym pasażerom. Mógłby przysiąc, że wsiadając do pociągu, tam, w mieście, po drugiej stronie jeziora, ujrzał na peronie Petrusa, który najwyraźniej zamierzał wrócić do Nasturcjowej Doliny w tym samym czasie. Niestety, chociaż przemierzył, jadąc tu, cały skład, tam i z powrotem, nigdzie go nie znalazł. "Najwyraźniej zmienił zdanie w ostatniej chwili. Być może mnie dostrzegł." - pomyślał, rozglądając się jeszcze z nadzieją, że może jednak go gdzieś przeoczył. Lecz nie - wzrok go nie zawiódł - ani śladu brata; oprócz niego z pociągu wysiadły jeszcze tylko cztery osoby: straszy, podpierający się laską mężczyzna i trzy młode, hałaśliwe kobiety. Odczekał chwilę, aż wszyscy znikną za drzwiami poczekalni. W tym czasie konduktorka dała sygnał odjazdu i uśmiechem odpowiedziała na pożegnalny salut umundurowanego mężczyzny. Pociąg ruszył i stukot kół szybko ucichł za pobliskim zakrętem. Tym razem salutującym męż

Halldór Laxness. Wiersz wiosenny

  Wiosna taka kapryśna. Z zimą, co się tego roku w górach zasiedziała, z nowymi dostawami puchu i z groźbą lawin... Tak czy owak w niżej położonych terenach jesteśmy już w lilakach i dmuchawcach. No i ptaki się rozśpiewały... Przyroda pełna jest dźwięków, ale nawet jej pokrzykiwania są ledwie szeptem przy naszej hałaśliwości, zarówno tej radosnej jak i bolesnej. Rajskość prosta gubi się w naszej normalności, do której już coraz bardziej tęsknimy... Rajskość nieproblematyczna, pełna bezinteresownej zabawy w stwarzanie. Ot, taka sobie bosko kolorowa migotliwość form, baśniowa dla niewnikliwego przybysza, o brutalności skrzętnie poupychanej po kątach... Człowiek to jakiś dziwny wypadek, demaskator, który nie zawsze ma ochotę chwalić to dzieło stworzenia. Są jednak takie chwile, że nawet najbardziej zatwardziały wnikliwiec i drążyciel rzeczywistości zdobywa się na rozgrzeszającą powierzchowność... Ziemia to też my... Wiosenne pogodzenie. Życie, śmierć, życie, wszystko w miłej odsłonie... Ż

Strindberg o wiośnie

 Tak sobie zerkam do "Samotnego" Strindberga... Autobiograficzne dziełko z 1903 roku pisane u progu starości, w atmosferze rozkładu kolejnego i ostatniego już małżeństwa autora... Powoli będzie się zmieniał w dinozaura, ale wściekłego... Młodzi już się pchają, odkrywając z zapałem życie przez starych już dawno zdemaskowane... August Strindberg zawsze był entuzjastą postępu, niemniej dał też wyraz swej tęsknocie za dawnym, prostszym życiem, choć i trudniejszym... Poznikały pewne sezonowe rytuały, uporano się z przeszkodami i wszystko jakoś się tak uśredniło... Pozwolę sobie tu tak po swojemu spolszczyć fragmencik: Zatem znów wiosna... Po raz ...ty. (Człowiek w pewnym wieku już nie tak ochoczo odwołuje się do liczb.) Tak czy owak zaznacza się ona w odmienny sposób; nie tak jak to było kiedyś. Dawniej przychodziła prawdziwa zmiana, gdy w okolicach Wielkanocy skuwano lód z ulic. Można było patrzeć na te wszystkie zmrożone warstwy jak na zimową geologiczną formację z jej pokładami

August Strindberg. Czerwony pokój

Obraz
 Niech będzie tak z fotką. Jedni fotografują swoje gary, niedojedzone jajecznice, kawusie - niedopitki, szczotki do kibla bądź białe skarpety na owłosionych czarno girach... A ja tak ze swej domowej makulaturki... Nie żebym gardził swymi zbiorami, tyle że ja w rodzie już ostatni i pewnie też - znając swoje szczęście - na samym końcu odjadę, więc gdy mnie porządkowe służby znajdą w stanie rozkładu, wyniosą świństwo gdzieś pod płot, rupiecie me zaś wrzucą w podstawiony kontener... Taka to kolej rzeczy obowiązuje na tym najgorszym ze światów. Ta pandemia tak nas wytrąciła z codziennego ruchu, odebrała nam wiele zabawek, pozamykała nas w domach i wydawać by się mogło, że taki czas powinien sprzyjać jakiemuś skupieniu, namysłowi... Ale u mnie jakoś tak się nie ułożyło. Nad niczym się nie namyśliłem, wymykałem się tylko na jakieś głupie skoki w bok, nie bardzo umiałem się skupiać. Raczej ostatni rok przepuściłem przez palce, jakby z taką szczeniacką lekkomyślnością, która niewiele sobie robi

Holy Holy (2020 Mix) [Lyric Video]

Obraz
Ależ ten Bowie cudnie powraca... "Holy, Holy", z czasów "The Man Who Sold the World". W takim uroczym miksie... Przed momentem to usłyszałem i nie mogłem nie wlepić... David Bowie, niezapomniany!

Wariatka tańczy

Obraz
Coś to "Zielono mi" z piosenkami Agnieszki Osieckiej, sprzed tylu już lat, w duszy mojej gra... Ale im człowiek starszy, tym głębiej sięga... Jakoś tak sobie tu skitrałem tę piosenkę, nie wiem z jakiego powodu. Coś pewnie chciałem przy okazji powiedzieć, lecz już nie pamiętam, co... Ale piosenka w sumie ponadczasowa, taka o nas... Taką to by na stos, na co jej durny los, dajcie, chłopcy, ten kagańczyk... To takie bardzo pod adresem pewnych pań, ale też pod adresem całości, bo wielu chętnie podpaliłoby całość... Próby trwają... A wariatka ciągle tańczy...

Duży Książę (13)

 Jakże miło znaleźć się znów w rustykalnych luksusach domu Luki - pomyślał Książę, nalewając sobie koniaku do kryształowego kieliszka. Zerknął znów na portret Baldura, jakoś dziwnie odmieniający się w zależności od pory dnia... - Oj, bratku, coś mi podpowiada, że ty rzeczywiście wymykasz się z tych ramek nocami, by coś nabroić w okolicy - powiedział głośno, co usłyszała wchodząca właśnie do biblioteki lady Dunghill: - Z kimże tak rozprawiasz? - zawołała rzucając niedbale na fotel kapelusz zdobny w jakieś papuzie pióra. - Zwykłem rozmawiać z dziełami sztuki. To w gruncie rzeczy najwdzięczniejsi rozmówcy i towarzysze naszego życia. - Jakże się cieszę, że jesteś... Wystarczy, że nie widzę cię dzień, a już tęsknię bezgranicznie. - Moja droga - powiedział Książę i ucałował obie dłonie hałaśliwej lady. - Czy napijesz się czegoś? Chętnie cię obsłużę. - Będę zachwycona! - krzyknęła rozanielona lady. - Podwójną szkocką, jeśli łaska. - Istniejący tu wybór pozwala przychylnie odnieść się do twych

I znów księżniczka Anna spadła z konia

Obraz
To znak, że przybył nasz kolega Maj. Kalendarz o tym przynajmniej powiada, bowiem za oknem klimaty raczej jesienne, bo chłód, bo rzęsisty deszcz. Ale że deszcz, to dobrze, bo pamiętam, że w zeszłorocznym apokaliptycznym klimatom towarzyszyła złowroga susza... Tymczasem jednak, mimo chłodu, kwiatki, ptaszki... Ach, jak dużo dziś tych ptaszków rankiem spotkałem, jak buszowały po trawnikach, racząc się wiosennymi dżdżowniczkami... Sama radość! Jeśli to wszystko stworzył jakiś bóg, to przyznać muszę, że gdy tworzył ptaki, był w szczególnie dobrym nastroju... Kwiatki - od stokrotek po śliwy! Kwiatki, ptaszki, nowe łaszki... Mimo tego epidemicznego przyduszenia... Troszkę oklapł nam ten zarojony szkodnikiem - pracusiem świat. Ta syta część ludzkości znalazła w nim wesołe miasteczko, a tu raptem okazuje się, że jakiś hiszpański koncercik to ledwie eksperyment. Tak się porobiło... A zabawa to przecież najseriozniejszy biznes naszej doby. Tęsknimy za normalnością, czyli za gargantuicznym pożera