Strindberg o wiośnie

 Tak sobie zerkam do "Samotnego" Strindberga... Autobiograficzne dziełko z 1903 roku pisane u progu starości, w atmosferze rozkładu kolejnego i ostatniego już małżeństwa autora... Powoli będzie się zmieniał w dinozaura, ale wściekłego... Młodzi już się pchają, odkrywając z zapałem życie przez starych już dawno zdemaskowane...

August Strindberg zawsze był entuzjastą postępu, niemniej dał też wyraz swej tęsknocie za dawnym, prostszym życiem, choć i trudniejszym... Poznikały pewne sezonowe rytuały, uporano się z przeszkodami i wszystko jakoś się tak uśredniło...

Pozwolę sobie tu tak po swojemu spolszczyć fragmencik:

Zatem znów wiosna... Po raz ...ty. (Człowiek w pewnym wieku już nie tak ochoczo odwołuje się do liczb.) Tak czy owak zaznacza się ona w odmienny sposób; nie tak jak to było kiedyś. Dawniej przychodziła prawdziwa zmiana, gdy w okolicach Wielkanocy skuwano lód z ulic. Można było patrzeć na te wszystkie zmrożone warstwy jak na zimową geologiczną formację z jej pokładami. Obecnie lód nie może leżeć na jezdniach, i sanie z dzwonkami to rzadkość, co sprawia wrażenie, jakbyśmy mieli jakiś średnioeuropejski klimat, tak jak mamy średnioeuropejski czas. Kiedyś, gdy nie było kolei i pod jesień ustawała żegluga, następowała kwarantanna; zaopatrywano się w solone mięso na zimę, a gdy przychodziła wiosna, budzono się do nowego, świeżego życia. Teraz izbice i koleje żelazne wyrównały pory roku i mamy kwiaty, owoce, jarzyny na okrągło.

Dawniej zdejmowało się wewnętrzne okna i zaraz słychać było uliczny gwar i jak gdyby wchodziło się przez to znów w stosunki z zewnętrznym światem. Głucha, miękka cisza zamknięcia ustępowała, wracało się do życia, w czym niebagatelny udział miało też i jaskrawe światło. Teraz podwójne okna są przez cały rok; w zamian się je otwiera przez całą zimę, ilekroć przyjdzie ochota. Na skutek tych wyrównań, wiosna zjawia się niepostrzeżenie, bez doniosłych zdarzeń... Tak więc i wita się ją bez szczególnego uniesienia. 

Lecz natura lubi płatać figle. Na zimę pognała nas jednak w zamknięcie, w kwarantannę. I choć byliśmy dobrze zaopatrzeni, to jednak okoliczności zawiodły nas w pewną ciszę. Nie lada odmiana nam się przytrafiła. Z wiosną, w tym roku szczególną, małymi kroczkami zdajemy się powracać do życia. Oto zmiana przychodząca z poluźnieniami, witana z uniesieniem... Ale też zmiana wiodąca chyba jednak ku normalności o nieco innym obliczu... Dziś, gdy już nadchodzi zmiana, ma ona nie lada ciężar!

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce