Posty

Jedni wołają, inni nie wołają

Obraz
  "Pod koniec września dwoje Słowaków odpoczywa na wierzchołku Świnicy. Nadchodzi młody mężczyzna. Rzuca ku nim: - Serwus.  I skacze w przepaść. Wstrząśnięci Słowacy schodzą ze szczytu, idą na Kasprowy Wierch i telefonicznie zawiadamiają TOPR. Jest godzina 15:00". Taki jeden z wielu przypadków. O tym wspomina Michał Jagiełło w swym "Wołaniu w górach". Choć nie samobójcom poświęcona jest jego książka... Niezapomniany pan dyrektor Biblioteki Narodowej, także wieloletni pracownik Ministerstwa Kultury i Sztuki, polonista, a przede wszystkim górołaz, miłośnik Tatr i ratownik TOPR - u, z tych przełomowych czasów, ściskający dłonie jeszcze tych pamiętających pionierów całej tej ratowniczej sztuki... Bo to wszystko sztuka, łażenie, wspinanie się, a także ratowanie innych, gdzie każdy gest, krok mają w sobie coś z siły twórczej, w tych górskich uproszczeniach. Tradycje idące naprzeciw nowoczesności, fachowość i romantyzm. O tym napisał w tym "Wołaniu..." Bardziej w

Marzec, marzec

Obraz
Marzec - dziwny miesiąc. Jak tak patrzę wstecz, to najwięcej w marcu działo się ponurych rzeczy wokół mnie. Złe wieści, śmierci... Tak że byle do kwietnia... Za Bjørnsonem kwiecień wybieram... Brr, nie inaczej jest teraz... Sami na piętrze, bo sąsiad popełnił samobójstwo. Wymknął się. Nie było mnie jakiś czas w głównej kwaterze, więc nie wiem, ale ponoć od dłuższego czasu nie trzeźwiał... A teraz jakoś tak grobowcowo jest, jak się z domu wychodzi; na schodach wieje dziwnym chłodem... Co rusz, ktoś dojeżdża do stacji... I cholera wie, po co to wszystko... I marcowo cofam się o dekadę z leciutkim okładem. Jasne, że do Bowiego. 11 lat temu marzec też był dla mnie cholernie nieciekawy. Na pociechę tylko z ciekawą muzyczną propozycją od Davida, po dziesięcioletniej przerwie... A na dziś pasuje mi ten kawałek... W kolejnym dniu po kolejnym dniu... David Bowie, "The Informer"... (Na fotce David w chwili zatrzymania. Żartowano, że nawet na takim policyjnym zdjęciu Bowie wygląda dosko

Ingó

Obraz
  Ingó. Zdrobnienie od Ingólfur. Ten z obrazka przypomina tego pierwszego stałego osadnika nordyckiego na Islandii. Ingólfur Arnarson. Przymierzał się, przymierzał, aż osiadł, a miejsce wybrała natura, której powierzył filary, słupki ze swego zdobnego siedziska, bo wiking strojnisiem był i na ładnym lubił posiedzieć... Tak więc tam, gdzie morze wyrzuciło na brzeg owe filary, pobudował swoją siedzibę. A na pamiątkę tego wspomniane słupki zdobią herb islandzkiej stolicy...  No, to było kiedyś odkrycie. Wprawdzie wiking nie był pierwszy, bo ponoć mnisi irlandzcy na Islandii znaleźli sobie wcześniej dobre odosobnienie, ale znikli szybko, a wiking się tam z powodzeniem osiedlił... Pierwszorzędna sprawa. Tamci ludzie sprzed wieków, gdy im się zza horyzontu objawiła całkiem spora wyspa, rychło odkryli, że to - o ja cię! - prawdziwy pustostan, a w nim rzeki, jeziora, woda zimna, woda ciepła, małe laski, doliny, gdzie idzie nawet coś posadzić, i jest gdzie bydełko popędzić na wyżerkę, ryb pełno

Skýr kýr, czyli bystra krowa

Obraz
Krowa to zwierzę miłe, kochane. Lubię krowy, zawsze muszę pogłaskać, ilekroć gdzieś się jakaś napatoczy, pogłaskać i dać z ręki zieleninę, którą sobie zawija jęzorem ze smakiem... I zawsze mnie bawi mój Franek, który za nic w świecie do wielkiego zwierza nie podejdzie, mimo że wyrósł raczej w klimatach wiejskich. A ja jestem mieszczuchem, któremu obory i stajnie obce nie są. I na dodatek jeszcze uwielbiam po staroświecku kosić kosą. Tak że dziwne mam upodobania, co jednak budzą szacunek za rogatkami miasta... Przypomina mi się "Uśmiech" Emila Zegadłowicza i dialog parobka z dojarką o dydaktycznych zapałach wobec małego Mikołaja. Parobek się pyta: - A ty krowę wolisz czy konia? - Na co Mikołajek odpowiada, że konia. - No i słusznie, i takie, bo koń jest mądry, inszego rozumu niż krowa. - A na to dojarka: - O widzisz, jaki ten mądry! A mleko byś pił, masło jadł? Weź se konia wydój, mądry. - Na to parobek: - Nie wydoję konia, to wałach jest... Dla koni mam sympatię, choć bardzie

Hot tramp, I love you so!

Obraz
Czas leci i leci, przybywa lat... Gdzie tamte chwile małych młodzieńczych tryumfów, zdobyczy... "Rebel, Rebel". Jedna z najbardziej znanych piosenek Bowiego. W lutym jej stuknęło już 50 lat. I tak raz za razem jeżą mi resztki włosów takie czasowe odkrycia. Jak się z tym oswoić? Numer z "Diamond Dogs". Z czasów dużej przemiany artystycznej Bowiego. Jakoś nie przepadam za tym wydawnictwem, efektownym wprawdzie, ale jednocześnie dla mnie jakimś pustym. Choć punktowo rzecz ta się broni. Wyrosła z paru literackich fascynacji (Orwell, Burroughs) i będąca takim zbiorem zalążków tego, co chciał robić w kolejnych latach. Odchodził od Ziggy'ego ku "Młodym Amerykanom"... "Rebel, Rebel" okazał się stałym elementem jego występów. Tę piosenkę wykonywał najczęściej, co mogło trochę męczyć, ale publisia chciała, więc nie było wyjścia... Jak to David mówił - Jestem jedynym człowiekiem, który był na wszystkich koncertach Bowiego... Zatem znów David Bowie. &quo

Świecie nasz

Obraz
Zimę najwyraźniej wypada już żegnać, z lutowymi już krokusami. Tedy żegnam ją, świadom jej nawrotów grubiańskich, jakie mogą jeszcze nastąpić, grubiańskich względem tych przedwczesnych zakwitów, żegnam ją z żalem i zatroskaniem, bo w pogodzie nieprawidłowości aż do przesady... Pożegnam ją tu obrazkiem z księżycem przyłapanym środkiem zimy nad Þingvallavatn... Dobry towarzysz księżyc, z którym jestem zakumplowany trochę jak biblijny Józef, ten z wyobraźni Tomasza Manna. Świata piękność. Takie szyderstwo, bo w tych dekoracjach tyle różnych dramatów i smutków, a to co na nas patrzy ożywiane jest jedynie mocą naszej roztęsknionej i rozkochanej wyobraźni... Zawsze musimy coś jednak kochać i czuć się kochani. Dnia przybywa. Jakie będą te kolejne dni... Wydawało się kiedyś, że wszystko, co złe mamy już za sobą. Pozwoliliśmy sobie swego czasu na naiwność rozkoszną. Była wiara, pewność. Teraz pozostaje nadzieja. Bo zawsze jak się dzieje źle, jak niepewność króluje, budzą się nadzieje... To tak

Þórarinn Eldjárn. Człowiek i mysz

Obraz
A dziś coś z poezji takiej dla dzieci. Mądra, trafna rzecz, co mnie urzekła. Miło zawsze wracać do bajek i rymowanek. Rzecz o myszy i człowieku. Człowiek - wiadomo, ewolucyjne szczyty szalone, z pułapkami jednak, bo człowiek lubi się wyspecjalizować w czymś, przez co czasem gubi się ów człowiek, zostawiając miejsce li tylko specjaliście. Szuka dziury w całym, a jak ją znajdzie, niestrudzenie penetruje jej wnętrze, a życie gdzieś przemyka obok, ciekawskie bardziej, choć może trochę powierzchowne. Człowiek jak wpadnie w pułapkę specjalizacji, to już na amen... W świecie myszy też pułapki, często te ludzkie - ważne więc, by mieć spryt i tę odrobinę mądrości, by ich uniknąć, i śmigać w swym pobieżnym zaciekawieniu... Mnie bliżej jednak do myszy. Wiem, kiedy się ukryć - norek mam dość - a jak wyłażę, to po to, by w rozległym świecie uszczknąć czegoś tu i tam... Jestem powierzchowny i daleki od bezinteresownego gromadzenia, czegokolwiek, w tak czy owak tajemniczym świecie... Napatoczył mi si

How Could I Be Such a Fool

Obraz
Tak, jutro Walentynki... Święty Walenty, co to ponoć potajemnie błogosławił śluby młodych legionistów... I patron epileptyków. Rozmaite szaleństwa życia; miłość, padaczka... W miłość też się upada - dzieci regulują potem najcięższe rachunki za nią, jeśli ta złośliwie płodna. No i tak czy owak koszty. Szukanie miłości to proszenie się o kłopoty. Jakby podpisanie cyrografu u Diabła, który dotrzymuje zawsze obietnicy - zanim będzie piekło, przejdziesz czas niebiański, który kiedyś się skończy, ale przecież nie tak zaraz, nie jutro... Z okazji jutrzejszego święta, o miłości. No, tak przewrotnie. Bo w piosence z deka wariackiej jest już po wszystkim... Sięgam po artystę totalnego, jakim był Frank Zappa...

Kierunek Nord

Obraz
Zawsze taka potrzeba. Na piękno, na tę głuchą tęsknotę, nieuchwytną, a bardziej realną od monotonnego kieratu codziennych trosk, że tak zacytuję Marię Kasprowiczową... Ku Północy patrzeć... To nawet ratunkowy ma sens. Choć i tam odmiany. Jaskrawe. Poetycko dziś znów, i muzycznie, jazzowo... Na norweską nutę; Rolf Jacobsen "Północ" Spoglądaj częściej ku północy. Idź pod wiatr,  zarumienisz się. Znajdź nieprzetarty szlak. I trzymaj się go. Krótszy jest. Najlepsza jest północ. Rozpłomienione zimowe niebo, słoneczny cud w letnią noc. Idź pod wiatr. Na góry się pnij. Patrz na północ. Częściej. Kraj ciągnie się daleko hen. Północ tu w przewadze.    przełożył Kiljan Halldórsson *** I muzyka. Gra Tore Johansen; czyta Odd Børretzen, nieżyjący już pisarz, poeta, tłumacz, ilustrator i śpiewak ludowy... Na północ patrz!

Sun's Gone Dim

Obraz
Aż trudno uwierzyć, że to już sześć lat minie wkrótce, dokładnie 9 lutego, od śmierci Jóhanna. Takie niespodziewane to było, nagłe, dojmująco smutne. Jóhann Jóhannsson, islandzki kompozytor, a także producent i reżyser. Ciekawa postać to była, związana z rozmaitymi artystycznymi środowiskami. Twórca muzyki filmowej, współpracujący też z teatrami i twórczymi eksperymentatorami. Nie lubił szufladek, etykietek. Łączył chętnie klasyczne brzmienia z elektroniką. Jego tatą był komputerowiec, programista (chyba jeden z pierwszych w Islandii), więc nic dziwnego, że do tradycyjnych instrumentów włączał inne technologie grania... Świetnie rozwijająca się kariera artystyczna. Pierwszy Islandczyk ze Złotym Globem. Nadto oscarowe nominacje. Artysta z początkiem nowego wieku zamieszkał poza Islandią, najpierw w Kopenhadze, potem w Berlinie, gdzie też zmarł. Nagle, mając ledwie 48 lat. Podobno zabiła go jakaś kombinacja leków z kokainą... Zgasło słońce. Wielu sobie przypominało tamten kawałek, kiedy

Jón úr Vör. Zimowa mewa

Obraz
  Vetrarmávar. Zimowe mewy. Zatem zimą z zimowych mew jedna mewa zimowa, co nisko szybuje nad grzbietem przełamującej się fali... Nadmorskie poszukiwania. Codzienna przechadzka brzegiem tajemnicy... Morze, dużo morza. Codzienność. Zawsze też na brzegach tajemnicy, z której czasem wyłaniają się jakieś okruchy skarbów. Im głębiej, tym ciszej. Powierzchniowy szum i zgiełk, a pod spodem cisza tajemna. Zwyczajny spacer nadmorski z drobnymi nadziejami. Codzienność i poeta Jón, u którego ma ona takie urocze, kruche, delikatne ramki poetyckie... Jón úr Vör Zimowa mewa Moje wiersze morze przechowuje w sobie, tak jak wszystkie swe tajemnice, otulone ciszą. Pod jego rozchwianym spojrzeniem czuwam, jak w czasach dzieciństwa, z nadzieją, że właśnie mnie obdaruje jakąś najosobliwiej kruchą muszlą.   I ciągle widzę szerokoskrzydłą zimową mewę tuż nad grzbietem fali.   Wodny pył pieszczotliwie omywa mi twarz, a słońce i wiatr  osuszają ją niczym matczyne delikatne dłonie, a morze, morze głębiej i głęb

Bowie Brown

Obraz
Czas taki karnawałowy, tuż po radosnych wydarzeniach... To jeszcze odrobinę dorzucę muzyki... Fantastyczny mashup. Dzięki technice piękne spotkanie, w jednym tempie. Połowa lat siedemdziesiątych. Taki funk. Śmiały David Bowie na muzycznym podwórku Jamesa Browna. Dwa fenomenalne talenty, dwie oryginalne pracowitości. Świetnie to wyszło. Hot & Fame, David Bowie & James Brown: