Sigbjørn Obstfelder (1866 - 1900)
Przedwczoraj było św. Olafa. Olaf Haraldsson, zanim go na ołtarze wyniesiono, zdobył sobie przydomek Gruby. Zginął 29 lipca 990 lat temu w bitwie pod Stiklestad, a mocą zabobonu zdobył sobie ów tytuł świętego i pozostaje chyba do dziś jako taki rex perpetuus Norvegiae... Wiele wieków później tego samego dnia rozstał się z życiem Sigbjørn Obstfelder... I w chwili, gdy jego ciało lądowało w grobowych mrokach, na świat przychodziła jego jedyna córka. Tak zarządził los! Był ładny i potrafił świdrować oczami, oczami zdziwionego i zaniepokojonego obcego... Potem skrył swoje zmysłowe usta pod niepotrzebnym wąsem, ale i tak pozostał piękny ze swoimi oczami, a Munch uwiecznił to jego przedziwne spojrzenie w jednych z najlepszych prac w swoim portretowym dorobku... Bezsenność, wóda, Przybyszewski, jasne północne noce, Obstfelder przygrywający na skrzypcach... Zawsze chciał być muzykiem, ale stał się poetą, nowelistą... Zapamiętała go dobrze Inger, siostra Edvarda Muncha, którą malarz pew