Aðalsteinn Ásberg Sigurðsson. Nie ja

Tak to sobie o wrażliwości pomyślałem, w tym czasie złym... Choć pytanie, który był dobry?
Aðalsteinn Ásberg Sigurðsson. Poeta, muzyk, wydawca. Taki człowiek orkiestra, jakich sporo w Islandii. Napisał trochę wierszy, sporo książek dla dzieci... I tak sobie pomyślałem o wrażliwości, sięgając po tomik "Jarðljóð" (Ziemskie poezje)... A przy tej okazji i po mojego ukochanego Hjalmara Söderberga i jego "Niebłahe igraszki"...
Czy można być wrażliwym na tym świecie? I przeżyć na nim w takiej konstrukcji? Wrażliwi, zdaje się, długo miejsca tu nie zagrzewają... Hjalle słusznie przywołuje przykład Goethego:  Goethe zakochawszy się nieszczęśliwie w młodości, napisał powieść, która kończyła się samobójstwem bohatera. Podobno wywołała ona w swoim czasie małą epidemię samobójstw, ale niestety nie wśród twórców! I tak rzeczywiście było. A Goethe żył długie lata i stał się jeszcze tematem dla problematycznie miłosnej powieści Tomasza Manna "Lotta w Weimarze"... (Ile się ten homoseksualnie niedopieszczony Mann wycierpiał, ale jaki miał temat dla swej sztuki - dzięki niej można było dobić do osiemdziesiątki.) Hjalle w "Niebłahych igraszkach" w tym kontekście wspomina także Strindberga - ile ten facet przeszedł, a jednak wytrzymał, i z wariactwa swojego życia zrobił sztukę... Nie zabił się, dotrwał do momentu, kiedy zwyciężył rak żołądka... Twórca jako chyba jedyny umie przejść przez życie bez uszczerbku...

A teraz myślę o sobie. O swojej wrażliwości... I myślę o dzisiejszym czasie, kiedy to obrona ofiar domowej przemocy jest w jakimś odwrocie. Nie bez kozery tu o tym wspominam, bo sam pochodzę z pełnego przemocy domu. Gdyby ktoś się mnie spytał, co najstraszniejszego spotkało mnie w życiu, odpowiem zawsze bez wahania: mój rodzinny dom. Zimne miejsce wypełnione obrzydzeniem, nienawiścią. Chamska kobieta, gamoniowaty mężczyzna, jedynak, kopany, wyzywany, którego z czasem nawet się rodziciele wstydzili, no bo byłem pedałem, co na dodatek farbował włosy... Święta, katolicka rodzina w swym domowym mirze - w moim wspomnieniu bagno, w którym dwójka łajdaków miała idealne poletko do bezkarnego popełniania przestępstw - ja miałem najgorzej, bo byłem mały, sam, bezbronny... Nigdy nie zapomnę tych czasów - podstawówka, te wieczorne lekcje, kiedy wychodziło się ze znienawidzonej szkoły po zmroku... W moim pokoju wisiała lampa z czerwonym kloszem. Kiedy wracałem zimowym popołudniem późnym ze szkoły do domu i widziałem palącą się ostrzegawczo tę czerwoną lampę, wiedziałem, że za kilkanaście minut zostanę skatowany... Wystarczyła drobna przewina, jakieś szczeniackie głupstwo, a idioci walili we mnie jakby z armaty. Grzebali w moich rzeczach, wyśmiewali, a potem przychodziła chłosta, zwykle rzemienną smyczą... Po takiej egzekucji byłem jak zebra... Upokarzany przez mamę frajer wyżywał się na mnie. I był, co zabawne, z tego dumny... Bo przecież mnie by do głowy nie przyszło, żeby pójść na policję, czy wtedy milicję. On uważał, że jak się rozbiorę przed wf -em, to wszyscy zobaczą, jaki jestem zły i beznadziejny... A ja byłem żałosnym chudzielcem, któremu ze strachu w myśli nie postało nawet, by uciec z tej matni.  Oczywiście się nie rozbierałem. I nigdy się nie skarżyłem. Ja wierzyłem, że jestem gównem i że całe zło świata to moja wina. Ale jednak trochę się wstydziłem. Bo nie chciałem pokazywać, jak bardzo zły jestem... W skrytości tylko myślałem o samobójstwie, żeby ukarać matkę...

Odkryłem swoje okopy. Papier. Książki... Jest jak w tym wierszu Aðalsteina - dla duszy papier ścierny... Wzruszałem się, wyłem po kątach, ale na powietrze wychodziłem tak, jakby się nic nie działo. Miałem w mślach przyjaciół papierowych...

Życie to takie dzianie się pomimo. Zrobił się ze mnie mężczyzna. Trochę beksa, ale jednak... Spłaciłem długi matki, opiekuję się tatą -co za ironia losu - który dziś już się boi poruszać samodzielnie poza domem... Jestem pedałem po przejściach, więc nie jestem znowu taki "gay"...

Ktoś chce zrobić ze mnie ideologię dzisiaj... Tak, jestem strasznie nietypowy - istne ideologiczne straszydło!!... Jakiej jestem płci?? Biologicznie to jasne, ale dalej?? Jestem homoseksualnym mężczyzną, fizycznie dość silnym, choć bez znajomości sztuki walk, co czyni mnie osobnikiem dość niebezpiecznym - jak mnie tu zakwalifikować? - Gotuję, sprzątam, jestem opiekunem, lubię zajmować się swym spokojnym gejowskim domem - to baba jakaś ze mnie, według stereotypów - kucharka, sprzątaczka, pielęgniarka... I daję dupy - a wybitnie żeńska to rola przecież. Daję dupy, zdejmuję majtki przed obcymi facetami... Kurwa jakaś ze mnie... I jeszcze jestem erotomanem. Piję wódkę. I znam sześć języków - wszystko to jest jakieś takie męskie chyba, z kolei?

Jakiej ja jestem płci?

I jak być wrażliwym?...

Papier to niebezpieczna rzecz... Słabych może zabić. Twórca się ledwie poruszy... Duża odpowiedzialność spoczywa na twórcy...

Prosty, ciekawy wiersz:

AĐALSTEINN ÁSBERG SIGURĐSSON
"NIE JA"*
Ja
wrażliwy?

Nie zadrżałbym
nawet,
gdybym
dżdżownicą
pełzał
po ostrych
kamieniach.

Ale tylko
słów pełen
papier ścierny
rzuć!

Nie
jestem
wrażliwy.

Nie ja.

      przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson


 *) Z tomu: Aðalsteinn Ásberg Sigurðsson, Jarðljóð, Reykjavík 1985



Komentarze

  1. Współczuję Ci takich rodziców... Szkoda, że nie ponieśli żadnej kary.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce