Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Jakieś mi runy mignęły... Ach, to przecież po tęczowym sierpniu w Reykjaviku jeszcze... Tak, tak, bo przy takich okazjach to mi się zawsze pewna boska awantura plącze po głowie... Zaskakująco teatralna rzecz ze stareńkiej staroislandzkiej Eddy... Ale notka jakoś tak tylko roboczo została zasygnalizowana, runicznie... Dobry brachol Loki, coś jakby z branży, irytująco dla bogów poza szafą. Pochodzenie liche, choć to potomek olbrzyma i boginki, ale właśnie ten układ niezbyt mile jest widziany. Kundlisko więc, gorszy sort, niby przez Najwyższego usynowiony, przyjęty, ale to osobnik ze skazą niezatartą. To moc chaosu, wielość w jednostce, to zamieszanie, z którego jednak wynika jakiś porządek i pozycja sprawcy wszystkich turbulencji - ważna, acz trudna. Nieszczęście i wybawienie. To istota, która też przypieczętowuje koniec wszystkiego, bo jego potomkowie to między innymi potwory - jeden z nich - straszliwy wilk Fenrir - pożre kiedyś słońce... Choć z tego Zmierzchu Bogów wyrośni...