Posty

Wyświetlam posty z etykietą Vilborg Dagbjartsdóttir

Mamusia nieboszczka

 Kwitną irysy, zatem Dzień Matki. Z pewnością dla jednych ważny, dla innych taki sobie. Zależy, jak się poukładało. Jakie osoba budzi skojarzenia... Psychika to nie wymiar sprawiedliwości i zupełnie jest jej obca instytucja przedawnienia. Wszystko gdzieś siedzi i promieniuje na wszystkie lata... Dla mnie dzieciństwo to jednak głównie samotność, bicie, uczuciowy chłód, obelgi... Potem to już takie maskowane niechęci... Chociaż są i wspomnienia przyjemniejsze, choć także nie pozbawione chłodu... Zdarzało nam się czasem jeździć razem późnymi wieczorami bez celu. Światełka na desce rozdzielczej, za przednią szybą snopy świateł reflektorów wcinających się w noc, żarzące się papierosy, i jazda, przed siebie, donikąd. W sumie dobrze to opisywało nasze życie... Wszystko po nic i na nic... Ale taką ją lubiłem, z ciemna pustką za szybą, z papierosem... Mam takie ładne jej zdjęcie. Lata sześćdziesiąte, krakowski Rynek, mama zrobiona na bóstwo w ciuchach według dyktanda ówczesnej mody. Była na...

Z islandzkiej poezji

 O miłości będzie. W tym czasie zarazy... Choć jej zwykle ciężko, nawet bez niej. Tak mi się ten wiersz przypomniał teraz... A myśl moja biegnie dziś daleko: za lasy, za rzeki, za granice, te powiatowe i państwowe... Komuś gdzieś jest smutno z mojego powodu. I nic się już nie da zrobić... Smutny, przykry wypadek. Leiðinda uppákoma... Oddaję głos poetce. Vilborg Dagbjartsdóttir. VILBORG DAGBJARTSDÓTTIR Przykry wypadek Skorzystałam z czasu na reklamy i wybiegłam szybko z domu, żeby wyrzucić śmieci.   Czyż to nie Amor cichutko płakał siedząc na pokrywie jednego z kubłów!   Kołczan pełen połamanych strzał.   Jego skargi przeszyły mi serce, ale cóż ja mogłam poradzić - stara kobieta.   No i "Derrick" właśnie leciał w telewizji.                           przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson    

Opinia

Lato już. Drugie. W pewnym sensie. Choć to w wieczności - a z niej my wszyscy i w niej my wszyscy - niewielkie ma znaczenie... Raz, dwa, trzy; długo, krótko... Na zawsze, w każdym razie. Bo i od zawsze wszystko. I w nic, co znów na zawsze, jakby nigdy nic nie było... Po człowieku to cisza, jak makiem zasiał, jak i po wszystkim zresztą... My sami niewiele możemy stwierdzić. Nasz początek? To inni coś mogą stwierdzić. Coś wspomnieć o nędzy stosunku płciowego, o jękach na porodówce, za które samice, w przypływie bezczelności, domagają się czasem ukłonów i czci... Ale nasz udział w tym żaden. Dla nas samych nie ma początku... Początek ów, urzędowo poświadczony, tkwi gdzieś w przeszłości, a przeszłość to sen, w nim zaś biegnie się daleko, daleko... Ja na przykład do swych wikingów i ich bogów... A przecież można biec i dalej... Nie, nikt z nas nie widział żadnego początku. I można podejrzewać, że z końcem jest podobnie, sami go nie stwierdzimy, mogą to zrobić tylko inni... Gdybym rok te...

Ættjarðarást

Ættjarðarást. Patriotyzm. Co to jest? Ten młody rybak wiele ma racji, że to w gruncie rzeczy pstrokata bzdura. Lepiej - myśli - łyknąć coś mocniejszego, żeby jakoś poradzić sobie z bujaniem na fali. Twarde życie rybaka, dorosłość, przetrwanie. Nie czas na nonsensy... Może to coś dobrego dla wypachnionego polityka, co bełkocze przy kawusi o cudzej krwi i kryminalnym kalendarzu zwanym szumnie historią... Człowiek dorasta, ocenia, rzadko wybacza, choć na starość dziecinnieje i świat znów nabiera pewnego uroku - stąd zapewne to dobre porozumienie między wnukami a dziadkami... Bo też i jeśli dziadek z babką przetrwali, znak, że ten świat może nie jest aż taki zły... Trudno przecież uwolnić się z okowów egotyzmu - to nad nami czuwają bogowie, to nasza koszula bliższa ciału, naszemu... Ulegli popędom, opowiadamy latoroślom, że życie jest piękne... Bo i jest: w słońcu, w zapachach, w owocowych sokach... Każdy szczeniak się cieszy. Jest samą radością, aż po pierwszą krzywdę... A pote...

Ráðið

Władza. Niech znów będzie Vilborg Dagbjartsdóttir. Lubię ten wiersz - czystość, rozumność, przejrzystość. Na ten czas dziwny... Każda kanalia była kiedyś dzieckiem, oseskiem niewinnym, cukiereczkiem... Mroczna refleksja nad kołyską... Władza. Ráðið... Czuwajcie, matki!! Miejcie czujnie na uwadze tę banalną niby prawdę... Poród potwora trwa dłużej i jest staranniejszy od zwykłego urodzenia dziecka! VILBORG DAGBJARTSDÓTTIR "Władza" Siedzą wokół stołu osobliwi gracze  i rzucają kości  o moje życie, o życie nasze. Tej nocy myśl mnie zaskoczyła, że przecież wszyscy oni byli kiedyś dziećmi, tak jak ten mały, co w kołysce leży i swoim oddechem mój pokój wypełnia.             przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson

Ryby głosu nie mają. Vilborg Dagbjartsdóttir

Vilborg od dawna (w tym roku, latem, stuknie poetce dziewięćdziesiątka) uważa inaczej, i to jej skłonny jestem wierzyć, bo wierzę poetom, co więcej usłyszeć, zobaczyć i opowiedzieć potrafią... Wypadałoby, byśmy byli uważniejsi, ostrożniejsi w obcowaniu z przyrodą, którą wzięliśmy sobie w garść... Taka mikroopowiastka z tomu "Fiskar hafa enga rödd" (Ryby głosu nie mają)... Vilborg Dagbjartsdóttir "Ryby głosu nie mają" Ośmioletnią może byłam wtedy dziewczynką. Lato, późne już. Zwykle biegało się nad rzekę. Na jej brzegu stała balia drewniana. Kobiety robiły w niej pranie. Zawsze była w niej woda. Razem z dzieciakami z okolicy też robiliśmy z niej użytek, w rzece łapaliśmy bowiem małe ryby i wrzucaliśmy je tam, do tej balii, by im się nieco przyjrzeć, zanim wypuszczaliśmy je znów na wolność. Tamtego dnia sama biegłam nad rzekę. Zzułam buty, by boso w niej brodzić, takiej lodowato zimnej. Ryby przemykały między kamieniami. Udało mi się schwytać jedną z nich. ...