Ryby głosu nie mają. Vilborg Dagbjartsdóttir

Vilborg od dawna (w tym roku, latem, stuknie poetce dziewięćdziesiątka) uważa inaczej, i to jej skłonny jestem wierzyć, bo wierzę poetom, co więcej usłyszeć, zobaczyć i opowiedzieć potrafią...

Wypadałoby, byśmy byli uważniejsi, ostrożniejsi w obcowaniu z przyrodą, którą wzięliśmy sobie w garść...

Taka mikroopowiastka z tomu "Fiskar hafa enga rödd" (Ryby głosu nie mają)...

Vilborg Dagbjartsdóttir

"Ryby głosu nie mają"

Ośmioletnią może byłam wtedy dziewczynką. Lato, późne już. Zwykle biegało się nad rzekę. Na jej brzegu stała balia drewniana. Kobiety robiły w niej pranie. Zawsze była w niej woda. Razem z dzieciakami z okolicy też robiliśmy z niej użytek, w rzece łapaliśmy bowiem małe ryby i wrzucaliśmy je tam, do tej balii, by im się nieco przyjrzeć, zanim wypuszczaliśmy je znów na wolność.
Tamtego dnia sama biegłam nad rzekę. Zzułam buty, by brodzić boso w rzece, lodowato zimnej. Ryby przemykały między kamieniami. Udało mi się schwytać jedną z nich. Z pstrągiem w dłoni pobiegłam do balii. I naraz zorientowałam się, że woda była przygotowana do prania - w środku był tamtym razem ukrop. Ryba, jak tylko znalazła się w balii, krzyknęła z bólu, a chwilę potem wypłynęła martwa na powierzchnię brzuchem do góry.
Cóż tam mądrości, fakty, ustalona wiedza, skoro doświadczenie mówi coś, co się temu wszystkiemu sprzeciwia. Powiesz, ryby nie mają głosu, nie potrafią wydawać dźwięków. Lecz ja pamiętam doskonale tamten krzyk pstrąga, i będę go pamiętać, póki żyję.

                                    przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson 

***
Z tomu: Vilborg Dagbjartsdóttir, Fiskar hafa enga rödd, Reykjavík 2004

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce