Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2022

Szarady, czyli Misteria (O powieści Knuta Hamsuna)

Obraz
 Przyznać muszę, że w pierwszej sekundzie nie zaskoczyłem. "Szarady"? Jest jakaś książka Hamsuna, o której nie wiem? Ach, nie, to "Misteria"! Na nowo przetłumaczone. Przez Marię Gołębiewską - Bijak, która we wstępie wyjaśnia, na czym polegał jej problem z wyborem tytułu. Bo te "misteria" wydały jej się nazbyt religijnie się kojarzące, a w książce nie o to chodzi, tylko bardziej o zabawę w żywe obrazy i w ogóle o tajemniczość, jaką przesiąknięta jest powieść przyszłego norweskiego noblisty... Nie powiem, żeby mi się ten tytuł jakoś specjalnie spodobał i gdyby to ode mnie zależało, pozostałbym przy "Misteriach", bo ta książka już tak się wklepała w pejzaż i chyba w każdym języku, w jakim się ukazała, jest jako ta rzecz o tajemnicach - misteriach: Mysterier, Mysterien, Mysteries, Misterii, Misteria... Wszystko od tego pierwotnego łacińskiego "mysterium", od tajemnicy. I ładnie nam to kiedyś zreferował Stanisław Przybyszewski... Tak czy owa

Sonnevi

Przy śmiertelnych tematach pozostając... Dawno temu już mi się spodobał ten wiersz. Podoba mi się nadal. Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem nic nie traci na aktualności. Bo jakże by inaczej... Ciągle na jakimś końcu, ciągle przed jakimś kresem... Szwedzki poeta... Göran Sonnevi *** Mówisz, że zacząłeś myśleć więcej o śmierci, że zacząłeś być ciekawy  własnej swojej  śmierci Dla mnie śmierć jest cały czas obecna Jako immanentna rzeczywistość Żyję z nią jako częścią mego ciała Bardzo długo  już tak żyję Nie mogę  usunąć jej z myśli Jest tam  cały czas jako uczucie, świadomość -  Biję się z nią, czasem, czasem ona pobija mnie, ale nie zupełnie Nie mam z powodu tego żadnego żalu Tak jest po prostu Nie jestem  ciekawy  jej Ona jest  ciekawa mnie Patrzę na nią czasem jasnymi oczyma Czasem  jest częścią mego oka, które patrzy Czasem jest moją głową moim ciałem tak jakby żadna część nie była poza nią To jest moja organizacja, z odwróconymi znakami Buntuję się jako część siebie samego przeciw

Jón úr Vör. Człowiek

Jest jakaś taka niezręczność we wszystkim, w wychodzeniu naprzeciw wymaganiom codzienności, kiedy obok latają bomby... Ale to tak jak życie po śmierci kogoś bliskiego a kochanego - człowiek się oswaja i mimo poczucia pewnych niezręczności, brnie w dalsze uśmiechy i nawet nowe zakochania...  Ktoś gdzieś ciągle musi sobie szukać wroga, z którym musi się zmagać, jakby mu to miało zagwarantować życie wieczne, na które to życie ciągle ktoś niby dybie... A tymczasem nic nas nie ochroni i na nic miotanie się, puszenie zbrojne, na nic tnące żelastwa i takież słowa. I tak się śmierć nami nakarmi... Sam coraz skrupulatniej to odczuwam, bo nabieram dziwacznego samopoczucia - nie jest już jak przedtem, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Pomaleńku, pomaleńku zaczynam ginąć... I gniewy doprawdy są próżne. Chociaż wielu tych o najeźdźczym usposobieniu sądzi, że jak się wścieknie na kogoś, to mu się uleje w gardło jakaś ambrozja... Literatura islandzka niech znów będzie, wierszykowo. Taka rzecz, z połow

Lady Stardust

Obraz
People stared at the makeup on his face... Niedawny czerwcowy czas przyniósł okrągłe rocznice, gdy idzie o wydarzenia w karierze Bowiego. To już dwadzieścia lat od płyty "Heathen" a pięćdziesiąt od lądowania Ziggy'ego Stardusta... Ziggy Stardust. 1972. Tamten rok chyba w ogóle był obfitujący w ciekawe wydarzenia. A dla Davida był szczególny, bo wtedy właśnie jego kariera nabrała zawrotnego rozpędu. Stał się super gwiazdą - androgyniczny chudzielec, kiczowato kolorowy, na koturnach, krzykliwie umalowany, czasem niemal całkiem goły. Wzbudził skrajne emocje. Jednych oburzał, innych zachwycił. Wielu dał sygnał hałaśliwy, że całkiem dobrze być innym... Spadł kosmita w naszą ziemską paranoję... Z przytupem w postaci legendarnego widowiska w londyńskim Rainbow Theatre w sierpniu owego, wspominanego tu roku... W tamtych czasowych okolicach spotkał też Lou Reeda, z którym chwilę potem współpracował przy płycie "Transformer", co dla Reeda ma podobne znaczenie jak dla Davi