Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2021

Duży Książę (16)

- Zaraz obeschnę, razem z jajami, tu, w ciepełku, pod kołderką... - Milutki chłopczyku - rzekł Książę. - Powiedz mi zatem, na czym się tak skupiasz, co przeszkadza ci odwiedzać nagich rugbystów? - Niech mnie Wasza Uszczypliwość nie łapie za słowa. - W twoim towarzystwie z przyjemnością łapię za cokolwiek... Tak... Jesteś taki cudowny, kwiatuszku. - Czy mi Książę wyzna miłość? - Aż tak daleko bym nie szedł. Jestem jednak zbyt mało kobiecy, by czynić tego rodzaju wyznania, leżąc bez majtek w rozgrzebanym barłogu. - No tak, one ponoć postępują zbyt pochopnie. - Być może dlatego tak często są skore do małżeństwa, by całą rzecz mieć z głowy i przemienić wszystko w instytucję... Spojrzeli sobie głęboko w oczy. - Fascynujące. Tylko męskie oczy godne są uwagi, chociaż wcale nie są takie zagadkowe. Powiedziałbym raczej, że odzwierciedlają powierzchowną mieszaninę uczuć, ot - zewnętrzne warstwy duszy, jak dekoracyjna zasłona, tak że się zapomina o całym tragizmie, mroku życia, a widzi się tegoż 

Zaczarowane koło

 I tak prawią znów o losach Ziemi; niby wiedzą, co trzeba zmienić, jednak zmienia się niewiele... Jakby jeszcze był czas, a ten chyba już minął, przyjdzie więc nam pewnie mościć się tu na nowo, w lichych okolicznościach...  Tak sobie czasem wracam do Rydla, bo w ogóle lubię wracać do bajek, do fantazji, ku ciekawszym stronom życia, tym z wyobraźni ludzkiej, gdzie w stawach i bajorach dzwonią zatopione dzwony, gdzie topielice i duchy rozmaite a rozśpiewane i gdzie w dziuplach mieszkają diabły... I gdzie ludzie mówią niezwyczajnie. Gdzie płynie poezja...  Lucjan Rydel, ten, jak niektórzy powiadają, zaśmieszony pisarz, bohater "Wesela" Wyspiańskiego, gaduła, pobratany z chłopstwem i weń wżeniony, co tak wszedł w te podkrakowskie ludowości, te z Toń i z Bronowic... Pracuś, niosący kaganek oświaty, niestrudzony prelegent, inscenizator z Toń, do których po teatralne niecodzienności śmigał saniami kiedyś Kraków... Często on mi na myśl przychodzi, bo też i na Tonie, coraz bardziej ni

Zaduszki

Obraz
Pamiętam taką jedną spokojną chwilę, wiele lat temu. Norwegia. Siedzieliśmy sobie z przyjacielem na tarasie przy kanapkach i herbacie. Na stole wazonik z garścią malowniczych chwastów. Cisza wzorcowa. Szczególny bezruch. Mała morska zatoka gładka jak lustro, ani jednej zmarszczki. Lepiej być nie mogło. Rześko i kryształowo, tak że gałązki nawet odległych iglaków widać było jakby przez szkło powiększające. Wszystkie kształty ostro zarysowane. Przyjaciel się spytał, co się tak rozmarzyłem. - Chciałbym mieć już to wszystko za sobą - odparłem... - Co ty gadasz?... Ja do życia jak pies do jeża. Jedni chcą je dogłębnie przeżywać, ja wolałem zawsze je przebiec, jak się biega boso po rozżarzonych węglikach, stosując jak najwięcej uników... Niestety, nazbyt często jednak moje i życia drogi się przecinały, jakby ktoś w te węgle wsypał garść gwoździ, a jakaś siła mnie w nie wpychała złośliwie... Jak mi dobrze, to już w ogóle nie chcę się ruszać, to już mi się życia w ogóle nie chce, bo po co zmie