Knut Hamsun. Włóczęgi

Szczęśliwi ludzie! Są przecie czymś, choćby byli prawie niczym. Miłe to bardzo zdarzenie, że jakiś czas temu na rynek powrócił Hamsun i z "Włóczęgami". Zrazu myślałem, że to może nowa odsłona, ale to ten sam stary przekład, przedwojenny jeszcze, Czesława Kędzierskiego. "Włóczęgów", a także dalsze części: "Augusta Powsinogę" i "A życie toczy się dalej" znamy od dawna, kiedy to posypały się przekłady i kiedy odnowiło się zainteresowanie Hamsunem, po tym, jak dostał Nobla... Hamsun na salony nie wrócił, ale jest jednak obecny, także u nas, coraz mocniej chyba. Taka kłopotliwa trochę wielkość, która w starczych latach zapaprała sobie życiorys... Trochę ciężka może być dziś ta książka w odbiorze, bo ten przekład bardzo się już zestarzał, jego język zawiera mnóstwo wyrażeń, których dziś się już nie używa. Ale pewnie dla niektórych, tak jak dla mnie, jest to urokliwa archaiczność, spotkanie z czymś lekko egzotycznym, dającym też wgląd w to, jak dale...