Max von Sydow

Jakiś taki czas zarazy. Pusto na placu św Piotra, pusta Wenecja... Aż by się chciało pospacerować, pamiętając, w przypadku Wenecji, o Mannowskich homoerotycznych przepaściach... A niech by mnie i cholera!
Trudno dziś o makaron! O mąkę... I o ręczniki papierowe!
Nie ma się gdzie ukulturalniać, pozostaje dom i książka z domowej biblioteczki... Tedy siedzę w domu...
W tym zawirusowanym zgiełku toczy się życie. I umieranie też, takie zwykłe, nieprzereklamowane...
Mając 90 lat odszedł 8 marca we Francji Max von Sydow. Cudowny szwedzki aktor, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Facet z czasów, kiedy jeszcze kochałem kino. (Bo dziś cała rzecz mnie męczy, duszę się bowiem w tych nawarstwieniach, choć uprzejmie oglądam - bo mój facet jest kinomanem - ale zaraz zapominam... Zabijcie mnie, ale naprawdę nie mam zielonego pojęcia kto w zeszłym roku zdobył Oscara!!)
Max. Z Lund. (Chrystus z Lund.) Pamiętam, że po raz pierwszy znalazłem się w Lund przez pomyłkę... A to jego miasto. I miejsce, gdzie powstawało Strindbergowskie "Inferno".
W swych filmowych kreacjach Max był i Strindbergiem. Ale jego filmową twarz mają i inne skandynawskie osobistości: Fridtjof Nansen, August Salomon Andrée, Knut Hamsun...
Max von Sydow, filmowa osobistość światowego formatu. Aktor, który pracował z legendami. Można tak wymieniać bez końca, ale niech będzie garść: Alf Sjöberg, Ingmar Bergman, Jan Troell, Sven Nykvist (Ach, Bergman - Nykvist - ależ oni kochali się w świetle!! Poezja!), Andriej Konczałowski, Lars von Trier, Krzysztof Zanussi, Bille August, Steven Spielberg, Ridley Scott, Martin Scorsese, David Lynch, Woody Allen...
Światowiec, który dla mnie jednak najbliższy jest w tych skandynawskich wcieleniach. To dla mnie niezapomniany Antonius Block, co gra ze śmiercią w szachy w "Siódmej pieczęci" Ingmara Bergmana. To Karl Oskar z ekranizacji "Emigrantów" Vilhelma Moberga w reżyserii Jana Troella. To i Johan Åkerblom z "Dobrych chęci" Bille Augusta wg scenariusza mistrza Bergmana... No i też Andrée z "Lotu Orła" (Jan Troell) - tej wspaniałej ekranizacji powieści "Podróż napowietrzna pana inżyniera Andrée" mojego ulubionego Pera Olofa Sundmana... I wreszcie ten Hasmsun, mój kochany, zabłąkany pod koniec życia Knut Hamsun... Wspaniały film, też w reżyserii Jana Troella, co jest wypadkową książki Thorkilda Hansena "Processen mod Hamsun" i cudownego dzieła samego Hamsuna "Na zarośniętych ścieżkach"... Per Olov Enquist - ten skandynawski odbrązawiacz - napisał fantastyczny scenariusz, a Max von Sydow zrobił genialną robotę... Myślę, że ten Knut Hamsun był rolą jego życia, ba - jestem tego pewien!!!!!!...
Jest mnóstwo innych filmów, które uczyniły dla mnie Maxa niezapomnianym, ale Hamsun zawsze będzie mi najbliższy...
Hamsun, trochę taki genialny głupiec. Norweg, który Amerykanów uczył pisać. Którego wielbili: Hemingway, Przybyszewski, Mann, Einstein i... Hitler... Hamsun, który zabrnął w jakiś idiotyczny pangermanizm, bez świadomości, ku czemu podążyła obłąkańcza ideologia zrodzona w kraju, który kiedyś tam przyniósł mu sławę...
Knut Hamsun. I jego mało przekonująca mowa przed sądem w Grimstad. W filmie "Hamsun" Jana Troella... I w rzeczywistości. (Całą tę mowę umieścił w swej książce "Na zarośniętych ścieżkach" sam autor wypowiadanych przez aktora słów, bez autoryzacji)...
Jakaś epoka znów się kończy... To nie nadzwyczajne, ale, tak czy owak, robi się smutno w sercu...
Dziękuję, panie von Sydow!!!




Komentarze

  1. Umknęła mi ta wiadomość o śmierci MvS. A jeszcze niedawno oglądałem "Pelle zwycięzca"...
    Pamiętam aktorów jak Max, ale współczesnych nie "ogarniam". Ale dobrze mi z tym. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pelle... No tak, też piękna kreacja, z nominacją do Oscara. Sam film zresztą go zdobył. I Złotą Palmę w Cannes. To było wydarzenie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy obejrzałem ten film, poszukałem informacji kto grał Pelle. W filmie chłopczyk, a teraz dojrzały kolo…
    A co do Maxa, są tacy aktorzy, że sama twarz wnosi dużą wartość dodaną. To tak jak trochę z innej półki, ale jak widzę, że np. gra Nicolas Cage to mam chęć obejrzeć film. I to są dwa różne przykłady - rzeźbiarz przy twarzy Maxa musiałby się napracować, przy Nicolasa, temat załatwiłby dość szybko. Ale jest jednak jakiś wspólny mianownik który powoduje ekscytację....

    OdpowiedzUsuń
  4. No, dojrzały już kolo, po czterdziestce. Taka to kolej rzeczy - kolo dorosły, a tato filmowy już od pewnej chwili na tamtym świecie...
    No tak, twarz Nicolasa trochę prostsza do wyrzeźbienia... Pamiętam go sprzed lat, film "Ptasiek" Alana Parkera wg prozy Williama Whartona, którym kiedyś tam w licealnych czasach się zaczytywaliśmy. Zaimponował mi wtedy ten Cage, bo sumiennie przygotował się do roli Ala Columbato, dając sobie usunąć jedynkę!!! Miał przeuroczy uśmiech!:))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce