Jens Bjørneboe. Wróbel
.jpg)
Tak mi się nasunął ostatnio m. in. i wierszyk o wróblu. Taki rzeczywiście stał się to ptak z czasów dzieciństwa. No, może przesadzam, ale z mojej okolicy wyniosły się jakiś czas temu te ptaki. A jeszcze nie tak dawno temu ledwie z pierwszymi promieniami słońca rozlegał się niesamowity świergot. Ale jakoś ornitofauna miejska szalenie się odmieniła. Teraz prędzej usłyszeć można pokrzykiwania sójek, skrzek srok, awantury kawek i nawoływania grzywaczy, coraz liczniejszych... A wróble pierzchły, i w ogóle ptasiej rozćwierkanej i rozśpiewanej drobnicy jakoś mniej, co w sumie napawa smutkiem... Jeszcze czasem w okolicy zaćwierka wróbel, ale to rzadkość... Zmiany dzieją się na naszych oczach, gwałtownie... Nie trzymałem nigdy w dłoniach wróbla, ale raz zdarzyło mi się złapać inną, jeszcze większą nieuchwytność, bo była to jaskółka, która kiedyś wleciała nieopatrznie przez okno na klatkę schodową i biedaczka, przerażona i zmachana, rozbijała się po korytarzu. W końcu zapędzona w kąt popadła w r...