Z islandzkiej liryki, z islandzkiej muzyki

Miało być dzisiaj o malowniczej zgrai ludzkich osobliwości, o ptakach i lodowcu... Powrócić chciałem do Laxnessa, tak okołorocznicowo, bo wiosną minie 120 lat od jego urodzin... Ale czasu trochę dziś mało... Jednak będzie o ptakach, które w Laxnessowym "Duszpasterstwie koło Lodowca" odgrywają dość ważną rolę, jakby oszołomionemu Delegatowi Biskupa (w skrócie "Debi") pomagają trzymać się w pionie i podpowiadają, że jednak tuż obok jest zwyczajna rzeczywistość, że w ogóle to z czym się spotkał pod Lodowcem to rzeczywistość, tyle że w ludzkim wymiarze bardzo poetycko zamieszana... Bo w jakimś sensie wszyscy są poetami, nawet dziwaczny Hurtownik, mimo że woła, iż liryka to najwstrętniejszy rodzaj gadulstwa na świecie, nie wyłączając teologii... Ale za wiele gadać przecież nie trzeba... A ptaki niosą ze swoją melodią proste prawdy i nauki, warto więc im się przyglądać. Rozprawiają się ze wszystkim tak po prostu, rozsądnie i praktycznie, tak jak z tajemniczą rybą przywiezioną z Lodowca, i nic sobie nie robią z zawikłań, w jakie lubią pakować się ludzie... I, jak zauważa powieściowy Debi, mimo że powietrze jest wszędzie takie samo, każdy ptak lata inaczej. Nienagannie latają samoloty, wszystkie tak samo, według jednej formuły, ptaki zaś mają swe własne, fantazyjne formuły... Nie są w swych lotach nienaganne, ale latają lepiej niż samoloty. Wszystkie mają jakieś malownicze wady. Ale dla wszystkich sposobów życia i latania jest na świecie miejsce...

Przynajmniej w astronomicznym sensie jesteśmy już poza czasem najgłębszych mroków. Według staronordyckiego kalendarza mija powoli czwarty miesiąc zimy, Þorri. Chłopski czas. Po nim przyjdzie babski, na przełomie lutego i marca. Dobrze, gdy baba dla chłopa dobra, dobrze, gdy chłop takiż dla baby... Się może darzyć wtedy. Już więcej światła, już blisko lata, bo u wikingów były dwie pory roku: zimowa i letnia... Skrupulatnie się czasu nie liczyło, lat, czy w ich przypadku - zim... Ważne, że wszystko było na swoim miejscu, o właściwej porze... O to wszystko trochę dziś trudniej, niemniej jeszcze świat jest do siebie podobny, znów zaroi się od letnich ptaków, jakby nigdy nic... W drobiazgu, w małym kółeczku, w miłości świat pięknieje i zapomina się o mroku... 

Przy okazji latających stworzeń przyszedł mi na myśl drobny poetycki obrazek...

Już tu się pojawił kiedyś, grudniowo, poeta Jón úr Vör. W styczniu minęła 105 rocznica jego urodzin. Rzecz ze zbioru "100 kvæði" (Reykjavík 1967)

Jón úr Vör

"Leci samotny ptak"

Pałace obracają się w ruinę,

palą się drzewa,

leci samotny ptak

ponad morzem ku nowej ziemi,

strunę miłości porusza

i mości sobie gniazdo,

nic nie wie o nędzy świata,

gdy pisklę

rozłupuje cienką skorupkę jajka.

     przełożył Kiljan Halldórsson

*

A tu jeszcze, skoro nawiązałem do Laxnessa i "Duszpasterstwa...", muzyczny ozdobnik. Powieść noblisty została kiedyś sfilmowana (1989), a także w 2001 roku trafiła na teatralne deski... O oprawę muzyczną przedstawienia zadbała islandzka grupa Quarashi... Pozostała płyta, którą czasem lubię sobie wsączać w uszy. Jakoś mi tak przypasował do wiersza Jóna drobiazg "Úa"... Úa to postać z powieści, owiana niedorzeczną legendą, której nie rozpracujesz bez starych islandzkich bajek... Zjawia się jak duch, i jest może duchem, jest częścią błazeństwa, do uczestnictwa w którym zachęca... Bo właściwie co mamy począć? Jak nie oddać serce całemu temu wariactwu, jakim jest życie?... Guðrún, na widok której chłopy wołają jak edredony...

A teraz już Quarashi:


 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce