Duży Książę (3)

I oto lady... Wchodzi energicznie, żółta jak kanarek, w jednym ze swych osobliwych kapeluszy (Brukowce już od dawna wyzłośliwiają się, że lady Dunghill bliska jest tego, by na głowę założyć sobie umajone krzesło, koniecznie umajone, bo oczywiście uszczypliwa szarość zawsze twierdzi, że głupota pożąda wręcz liści i kwiatów ciętych)... Najwyraźniej jej żałoba weszła w pewien rodzaj gniewu. W końcu Edward był taki delikatny i słodki, pisał poezje, a tu nagle to wojsko! W istocie można się wściec...
- Wybacz mi moje najście, mój najdroższy - zawołała lady z otwartymi ramionami, i w największych wzburzeniach pamiętająca o swej namiętności - cóż za przyjemność, gdy może objąć właściciela tych wszystkich ozdobnych pieczęci; rodowa duma ma swoje granice. Lady wzdycha z rozkoszą, gdy książę odwzajemnia jej uściski i pocałunki. Zawsze jest sama z tą swoją energią, którą wykorzystuje do pomagania wszelkiego rodzaju biedakom i biedaczkom, gotowa sforsować każde drzwi i każdy sejf. I mało kto ośmiela się nie reagować na jej stanowcze pukanie. Ponieważ potrafi zwracać na siebie uwagę, jest wprost stworzona do dobroczynności... A że jest sama... Ależ naturalnie, ma męża, tyle że on, naczytawszy się kiedyś Heidenstama, odkrył wielce pasujące mu zdanie na temat małżeństwa, głoszące, że w Europie (a w niej właśnie się znajdujemy, choć w tym opowiadaniu dalecy jesteśmy od geograficznej precyzji, korzystając z praw przynależnych pisarzowi) małżonek bywa zawsze figurą komiczną; inaczej wygląda żonaty człowiek Wschodu - występuje zawsze sam, odcięty od drugiej płci, a za bezwstyd uważa wszelkie pytania o swych stosunkach małżeńskich. Słowem elegancki mężczyzna bez kobiety przedstawia się znacznie dostojniej, a małżeństwo jego nabiera pewnego uroku tajemniczości... Sama zresztą lady jest zdania, że kobieta to nieestetyczna groteska - mawia, że w zasadzie mężczyzna powinien mieć pieniądze, a kobieta, korzystając z nich, powinna w zamian mieć na tyle taktu, by nie zawracać mu sobą głowy. Chyba że sama je ma - ale wtedy też najlepiej, gdy korzysta z niego jedynie dla swych ponurych uciech.
- Miejsca sobie wprost znaleźć nie mogę - krzyknęła lady, właśnie je znajdując na jednym z krzeseł przy długim, lśniącym stole, co świadkiem był niejednej poważnej politycznej narady.
- Ach, ten twój Edward. Ale widzisz, że mu się nie powiodło... Ludzie miewają zachcianki, by mieszać w ludzkich duszach - jedni więc chcą być kapłanami, inni artystami. Ci drudzy mają oczywiście trudniej, bo żeby być artystą, trzeba jednak coś umieć. Pusta przyszłość zapukała do jego drzwi. Ja to wojsko nawet rozumiem.
- Ach, co ty opowiadasz.
- Dopiero co rozmawiałem o tym z Howardem przy kąpieli. Moja droga, wojsko to nic innego tylko gromada mężczyzn płci obojga, z którymi zupełnie nie wiadomo, co zrobić. Obawiam się nawet, że mężczyźni płci żeńskiej są jeszcze straszliwsi, wypada się więc tylko cieszyć, że stanowią oni zdecydowaną mniejszość... Tak, piękny jest dryl, ktoś inny decyduje, czyjaś dłoń podaje papu, wiele problemów jest rozwiązanych. Parady, złote trąby, można utonąć w preejakulacie. Zabawy na poligonie, znęcanie się nad kotami, wspólny prysznic... A tu nagle polityka. I jaki efekt? Oderwane kończyny, przestrzelone wątroby, zerwane skóry z twarzoczaszki. I mówisz - co ja opowiadam! A tak przecież klaskałaś i wołałaś, jak mu ślicznie w błękitach naszej armii. Mojej armii - wyzłoconej, wypucowanej... Straszne to jest, moja droga... I jakoś dziwnie piękne. Wstydziłbym się przyznać komukolwiek, co chciałbym robić z tymi chłopakami. Chętnie urządziłbym im wojnę, taką, po której - jeśli by ją przeżyli - już na zawsze zostaliby na czterech łapach. Ale jestem już tylko operetką.
-Eee, zawsze gadasz niestworzone rzeczy.
- Ja się muszę godzić na zło. I też ze spokojem przyjmuję, co stało się twojemu bratankowi. Zachwycacie się militarnym pięknem, myśląc, że to taka zabawa. Edward okrzepnie, zapomni, pobije się na zabawie. Tymczasem pobił się na wojnie. I najwyraźniej tego chciał... I klamka zapadła...
W tej chwili rozmowę przerwał Max niosący tacę z kawą i orzechowymi rogalikami. Jak zwykle wpił swoje czarne oczy w księcia, Max, co przybył na dwór jak ponętny, budzący uśpioną krew pan, rodem ze stacyjki, którą kiedyś tam opisał Herman Bang, zwykle w nazbyt obcisłych spodniach, z pewną przesadą podkreślających szczegóły męskiej anatomii. Świdrujący wzrokiem sługa nadto rychło zorientował się, że w kwestii aromatów książę cechuje się niezbyt wyszukanym gustem, lubował się on bowiem zawsze w nutach cytrusowych, przeto teraz, ilekroć wchodził na pokoje, usiłował dać do zrozumienia, że kąpie się w cytrynach, nocą zaś okłada swoje ciało skórką pomarańczową. Książę pociągnął nosem i pokręcił z rozbawieniem głową.
- Jakiś nowy chłopiec? - zauważyła lady patrząc za odchodzącym Maxem.
- Dobrze wiesz, że to Howard. A temu tam wydaje się, że coś tu poreżyseruje.
- Ileż to się o tym plotkuje. Ale ty uważaj! - Pogroziła palcem ze śmiechem.
- Ileż prawdy jest w plotkach. Ale dobrze, że plotki pozostają plotkami.
- A ty mnie w ogóle nie chcesz pocieszyć.
- Moja kochana, ja to właśnie robię. Przecież stoimy w obliczu nieodwracalności, musimy więc całej zabawie wyznaczyć nowe tory.
- Ten chłopak miał całe życie przed sobą.
- Ależ my go z całą powagą Naszego Majestatu ożywimy. Martwy żołnierz jest taki cenny. Jest wzorem, ozdobą i nic już właściwie nie kosztuje. Oddał nam życie - sprawę dość niejasną, ale dla każdego z nas cenną.  Słusznie powiada Schopenhauer, że podobni jesteśmy schwytanym słoniom, które przez wiele dni miotają się strasznie i walczą, póki nie zobaczą, że to daremne, a wtedy z rezygnacją wkładają głowę w jarzmo, na zawsze już okiełznane. Jesteśmy jak król Dawid, który póki żył syn jego, nękał nieustannie Jehowę prośbami i okazywał rozpacz, ale skoro syn zmarł, już o nim nie myślał. Na trwałe zło nie ma rady. Konieczność zewnętrza lub wewnętrzna czasem nie dopuszcza zmiany. Ot co.
- Ech, tyle tego nieszczęścia.
- Mówią, że życie jest głupie, tedy można je umaić. Dzisiejszego popołudnia będę zajęty rozpatrywaniem wniosków o odznaczenia. O jednym już zdecydowałem. Fascynują mnie mężczyźni oddający się sportom ekstremalnym. Robią cuda, a przy okazji zwykle są jacyś tacy nieznośnie śliczniutcy. Twój Edward też był taki śliczny. I też pokochał krawędź. Nie pokochała go sztuka, pokochała zaś rozpaprana przed laty, zapyziała wojna. Dam wkrótce medal chłopcu, co utarł nosa pewnej straszliwej górze, o której do niedawana sądzono, że jest nie do zdobycia. Tylko nieliczni, potwornie w swych wysiłkach pokaleczeni i poodmrażani śmiałkowie zdołali się wczołgać na jej wierzchołek, a oto objawił się chłopiec, który wszedł na nią tyłem i jeszcze dodatkowo ośmielił się zjechać po jej dziewiczych śniegach na takim plastikowym jabłuszku, co już kompletnie upokorzyło tę pyszną wyniosłość skalistego terenu... Jesteśmy tu, po północnej stronie globu tak syci i mamy tyle wolnego czasu, że najpoważniejszą rzeczą stała się zabawa. Świat to dla nas lunapark - cuda natury, żywioły, cudza nędza, którą można protekcjonalnie poklepać... tak można by wymieniać... Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy raptem przestali się bawić... Nędza rozrosłaby się do nieprawdopodobnych rozmiarów... Muszę więc honorować śmiertelnie poważną zabawę. A przy okazji zadbam o ozdobę dla Edwarda. Damy mu piękny złoty krzyż, urządzimy cudowny pogrzeb, awansuję go pośmiertnie! Będą salwy, frędzle, dzindziboły, aksamitne poduszki, werble... I oczywiście nie zapomnimy o czcigodnych rodzicielach, którzy pewnej nocy...
- Zawsze ci się na świństwa musi zbierać.
- Jakże lubimy pomijać to, że potrafimy być tak wysoce niehigieniczni.
- Oby tylko Księżna zadbała o higienę.
- Liczę na nią. Zawsze za nią tęsknię i szczęśliwie nigdy nie mam jej za wiele. Ale czy ty i twój mąż nie hołdujecie podobnym zasadom?
- Zdaje się jednak, że żadne z nas nie daje sobie takiej swobody.
- To już kwestia temperamentu. Księżna potrzebuje odmiany, raz za razem, a ja mam ograniczone możliwości w kwestii metamorfoz.
- I gdzie ją teraz poniosło?
- Wypełnia swoje obowiązki, przy okazji. Troszczy się o świat. Bawi teraz na pewnych wyspach, których los, na skutek podnoszącego się poziomu mórz i oceanów, jest już przesądzony. Spotyka się z ludźmi, ściska spracowane dłonie, kiwa głową i unosi brwi w zdumieniach i zakłopotaniach... Wiele rzeczy będzie potem można przedyskutować na jachcie, przy drinkach i podanych na kolację morskich pająkach. Jest z nią oczywiście jej aktualny przyjaciel. Ma ciemną karnację. Są bardzo dyskretni. A ja dziś rano przyklepałem podwyższenie podatków.
- I tak ci wiele uchodzi na sucho.
- A najbardziej nienawidzą nas najbliżsi. Myśleli, że oferma nie ośmieli się i umknie. A ja przyjąłem, co mi się należało mocą łaskawości losu. Na złość. Ten dom, to miejsce moich upokorzeń. Teraz ja tu panuję i roi się tu od przybłęd. Jest i kolejny. Howard jest już na wykończeniu i chyba to już ostatnia postać, którą przywlókł tu z miasta. Ma dla niego jakieś szczególne znaczenie, a ja chyba znalazłem powód, by powrócić do malowania. Mam więc chyba pomysł na dar dla twojej fundacji.
- Miło, że o tym pamiętasz.
- Licytacja będzie dopiero na wiosnę, więc chyba do tej pory uporam się z portretem. Tak mi teraz na myśl przyszło...
- Ach, będę zachwycona! Zatem jednak jakiś przejaw życia...
- Tego trochę się obawiam. Nie skosztowałaś nawet rogalików.
- W ten gorzki czas.
- W sam raz na coś słodkiego...
- Chciałbyś zrobić to dla Edwarda. Te honory... Bylibyśmy szczęśliwi.
- To dla jego rodziców, bo Edward już przecież nie istnieje. Ale będzie żywy jak nigdy dotąd. Pozwól, że sam o wszystko zadbam. I pomyślimy może o jakiejś fundacji, dając zajęcie w bólu nieutulonym...
- Jesteś taki okropny, że nie sposób cię nie lubić.
- Nie namawiaj mnie więc może do życia. Ci, co muszą żyć, nie mają chyba łatwo. Coś o tym wiesz.
-  Zawsze się zastanawiam, skąd tyle tego zła, gwałtu...
- Bo ja wiem? Życie jakoś w to się pcha, z jakiegoś musu. No ale cóż, zdaje się, że jednym z mitów założycielskich tej całej naszej kulturki, w której żyjemy, jest ni mniej ni więcej, tylko gwałt na nieletniej... Ale może ja coś źle zrozumiałem...
Lady tylko pokiwała głową i zabrała się za orzechowe rogaliki i stygnącą kawę, by nabrać więcej sił na - jak to mówi - swą krzykliwą żebraninę dla swych pomiażdżonych przez życie podopiecznych...

CDN

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce