Grudzień, grudzień

 Buchnęło, efektownie, ale na razie jakoś się uspokoiło, choć co tam wulkan ma w zanadrzu, nie wiadomo do końca. Wielu ludziom to jednak narobiło kłopotów. Pazur natury się uaktywnił, zionął ogniem i to i owo zdewastował, wystawiając na próbę nadzieje... Pięćdziesiąt lat temu tak trzeba było ewakuować całe Heimaey. Miała miejsce wtedy heroiczna walka o miasteczko, o port. Powiodło się. Zrobiły się trochę takie borealne Pompeje. Ale miasteczko wróciło do życia. Wygrzebało się, a port zyskał zaciszność... Na miejscowym cmentarzu spod popiołów wystawała tylko nagrobna biała figura anielska upamiętniająca panią Theódórę Jónsdóttir. No i brama cmentarna - wszystko pośród nieszczęścia jak dobra wróżba, bo na bramie widnieje pocieszający napis: Ja żyję, wy też będziecie...

Grindavík zaś to dzisiejsze niepokoje. Co będzie dalej? Kto to wie? Po setkach lat Reykjanes przeżywa chwile efektownego dla turystów przebudzenia. Ta chwila może potrwać nawet i cały wiek. Trochę to jak scenariusz książki "Ognie", o której tu już kiedyś wspominałem. Nie dajcie jej pisać - wołają żartobliwie o Sigríður Hagalín Björnsdóttir - bo co wymyśli jakieś nieszczęście, to się potem spełnia... No i tak - widoki piękne w swej katastroficznej potędze... Byle nie było z tego większych kłopotów... Grindavík to też rodzinne strony zmarłego jesienią Guðberga Bergssona. Przez ostanie lata pisarz z niepokojem, ale i z pewną fascynacją, obserwował rozpaloną i rozedrganą sytuację, zastanawiając się czy żywioł pochłonie jego świat... Teraz się bardzo zbliżył...

Zjawiska przyrodnicze mają i swe mitologiczne objaśnienia. Z ogniem dużo wspólnego ma Loki, także z trzęsieniami ziemi. Kiedy Sigyn - jego żona - idzie opróżnić puchar pełen palącego jadu, ów jad, kapiący z paszczy węża, ląduje za karę na ciele Lokego, który drży z bólu, aż trzęsie się ziemia... Ostatnimi czasy islandzka ziemia drżała i drżała... Loki musi sobie w takich chwilach myśleć - no gdzie ona polazła z tą czarą... Aż w końcu tryska żar z głębi ziemi...


A pośród różnych złych i groźnych zdarzeń, jak zwykle w grudniu, Boże Narodzenie... Dla mnie naturalnie w jakichś tęsknotach, w lekko wyidealizowanych wspomnieniach, bardziej o oczekiwaniu, bo potem przychodzili zmordowani życiem mężczyźni i po wszystkim, po wieczerzy u dziadków, nie wracali do domu trzeźwi...

Nie jestem już rodzinny, żyję daleko poza nawiasem. I nie bardzo mi to przeszkadza, a właściwie wcale... Bliskie mi jest zdanie, jakie napisał w "Nauczycielce" Tadeusz Miciński: "Rodzina - ta święta arka przymierza - bywa najczęściej skrzynią Pandory, skąd wylatują poniżenie, brud, fałsz i podłość". Cała zawartość tej skrzyni nie jest mi obca...

Ale jak ktoś ma szczęśliwie kochającą się familię, to świetnie...

Jednak nastrój jest. I przyjaciel, z którym jest o czym pogadać i o czym pomilczeć. Więc niech w tych czasach złych będzie jednak trochę ciepła, uścisków, blasku świec, miłych wspomnień i dobrych myśli o tych, których już nie ma, co tylko gdzieś plączą się po albumach... Niech będzie trochę magii, słodyczy, jakiś upominek - może nowa książka...Nasze święta, pokojowe deklaracje, chwilowe przytulenie się do świata... A my bądźmy razem, przypomnijmy sobie czas dziecinnych oczekiwań... Mimo wszystko niech będzie trochę blasku... Byle nie za dużo, nie tyle co przed chwilą pod Grindavík... Byle ocieplić - nie przegrzać... Bo źle, gdy ludzie tracą swoje domy, swoje pamiątki, swoje miejsca...


 

Komentarze

  1. A mnie znów nie udaje być tym turystą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod względem turystycznych potrzeb to był strzał w dziesiątkę, bo w grudniu jest mroczno, więc to doskonałe tło dla takich eksplozywnych pożarów. Ale mieszkańcom okolic nie do śmiechu, bo demolka jest miejscami poważna. No i Błękitna Laguna zaliczyła straty, bo była dłuższy czas zamknięta i ciągle gdzieś wisi nad nią znak zapytania. Przyroda bowiem nieprzewidywalna jest i nieobliczalna. I w kilku miejscach niepokojąco pobudzona. Może tym razem być sporo kurzu...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce