Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2025

Guðmundur Kamban. Hadda Padda (4)

 AKT CZWARTY Głęboki wąwóz o stromych ścianach, które w szczytowej części zmieniają się w pionowe skalne urwiska. W głębi, na końcu wąwozu wznosi się zbocze wyniosłej góry. Jest bardzo mglisto. Gdy tylko mgła się choć trochę rozrzedza, po lewej stronie dostrzec można spienioną smugę wodospadu. Steindor i Ingolfur stoją na porośniętym trawą brzegu przepaści. Mają ze sobą linę. STEINDOR - Ależ wilgoć. Spójrz, pisać można. (Maże palcem jakieś litery po pokrytym rosą rękawie.) INGOLFUR - (Pociera palcem swój rękaw.) Mój garniturek to dopiero wybitnie pasuje do tej aury. Steindor kwituje to ironiczne spostrzeżenie milczeniem. INGOLFUR - (jakby wybudzony nagle z drzemki) Wypocząłeś? STEINDOR - Tak jakby. INGOLFUR - Powinieneś był pozwolić mi, abym ci pomógł, bo to męczące bardzo tak samemu się podciągać. STEINDOR - Od czternastu lat śmigam po tych ścianach, żeby nazbierać arcydzięgla. Bez żadnej pomocy. Nie jest tu wcale tak wysoko. INGOLFUR - A jak jest wysoko? STEINDOR - Połowa długośc...

Guðmundur Kamban. Hadda Padda (3)

 AKT TRZECI Zbocze doliny porośniętej krzewami, wrzosem, obsypane letnim kwieciem. W pobliżu, po lewej, szumi wodospad, który rzuca się między stromiznami w przepaść z dużej wysokości. Po prawej stronie skała zasłaniająca dno wodospadu i fragment rzeki. W tle widoczny górski pejzaż. Jest fantastyczny letni wieczór, cały w wysmakowanej kolorystyce, ze słonecznym blaskiem igrającym wymyślnie na wodzie. Pusto. Słychać tylko głosy mieszające się z szumem wodospadu. Ktoś śpiewa. Tuż przed końcem śpiewu zjawia się Hadda, która nadchodzi z lewej strony. Towarzyszą jej dzieci. Hadda ma na sobie letnią sukienkę, nadto na ramiona ma narzucony szyfonowy szal. Dzieci naszykowane są na zbieranie jagód: jedno ma drewnianą skrzyneczkę; drugie butelkę z kolorowego szkła, już do połowy wypełnioną owocami; kolejne ma koszyczek... Wszyscy nasłuchują. MAGGA - Kto to tak śpiewał? HADDA PADDA - To letnicy, co przyszli podziwiać wodospad... No, a teraz dalej, do roboty, bo trzeba jeszcze dozbierać jagód....

Guðmundur Kamban. Hadda Padda (2)

 AKT DRUGI I oto kolejne lato. Salon w domu pana wojewody. Staromodne, wyszukane meble. Po lewej stronie drzwi do jadalni. Przy ścianie pianino. Po prawej, przy oknie kanapa. W głębi drugie okno, otwarte szeroko - za nim rozpościera się widok na zieloną łąkę wznoszącą się ku pobliskiemu płaskowyżowi, z którego krawędzi toczy swe wody szumiący wodospad. Daleko na horyzoncie niebieszczą się góry. Słoneczny, ciepły letni dzień.  Pośrodku pokoju, przy nakrytym do kawy stole siedzą wojewoda, pani Margaret, Olof i jej mąż Steindor, a także Ingolfur, Hrafnhildur i Kristrun. Są też tam dzieci: Mały Skuli, Sigga, Doddi, Magga, które siedzą przy stoliku pod oknem. OLOF - (do dzieci) Możecie teraz wyjść na dwór. Dzieci się podnoszą. SIGGA - (do Olof) Mamo, a kiedy z Haddą Paddą pójdziemy na jagody? HADDA PADDA - (Uśmiecha się.) Pójdziemy w następną niedzielę. OLOF - A teraz biegnijcie się bawić! Jest taka piękna pogoda. STEINDOR - Możecie sobie zbudować domek, tylko nie tam, gdzie trawa ...

Guðmundur Kamban. Hadda Padda (1)

 Piątego maja minęło osiemdziesiąt lat od makabrycznego zdarzenia w jednym z kopenhaskich pensjonatów. Właśnie poddali się Niemcy, trwał jednak czas porachunków i wojenne strzały nie milkły jak na zawołanie. Islandzki pisarz Guðmundur Kamban przez duński ruch oporu uznany za zdrajcę, za rzekomą kolaborację z hitlerowcami został zastrzelony przy obiedzie na oczach żony i córki. Koszmarna to była pomyłka, bo żadne z dochodzeń nigdy nie udowodniły zdrady literata... W Niemczech miał po prostu dobry rynek wydawniczy, w latach trzydziestych mieszkał w Berlinie, potem zaś, w 1943 przebywał w Królewcu, jednak nikomu tym nie zaszkodził, a tylko sobie... Przez dekady nie chciano ujawnić personaliów jego zabójcy i dopiero dziennikarskie śledztwo w 2023 roku ujawniło, że był nim Egon Alfred Højland, jeden z przywódców duńskiego ruchu oporu, późniejszy członek duńskiego parlamentu... Guðmundur Jónsson Kamban (1888 - 1945) był swego czasu drugim dramaturgiem islandzkim po Jóhanie Sigurjónssonie...

Drobne radości

Obraz
Takimi się wypada żywić teraz. Ale to w gruncie rzeczy okropności. To tak jakby cieszyć się, że leżącemu w łóżku warzywu ślina w kąciku ust spieniła się nie w trzy, tylko w cztery bąble. - O rety, a co to? Widać jakiś postęp!... No, w przypadku taty nie jest aż tak licho, wszak na przykład zaczyna powoli chodzić, oczywiście otoczony niezbędnym rusztowaniem chodzika, i może wreszcie dojść do kibla, co nam obu przynosi wielką ulgę... To wszystko jednak mieści się w granicach kalectwa ostatecznego, bo nawet najdrobniejsza czynność jest dziś w przypadku taty problematycznym zadaniem. Tato jest jak element puzzli, który nigdzie nie pasuje. Ma formę, której nic nie odpowiada. Jest jakiś niewymiarowy i na dodatek pokręcony, więc trudno choćby dopasować buty do jego stóp. W ogóle wszystko jest albo za małe, albo za duże... Musiało się to z życia przenieść, bo on jakiś taki zawsze był niewpasowany i chyba najlepiej by mu było od początku być na osobności... Przez lata całkiem niedostępny. Patrz...

Jedynak

  Wielkie i drobne zdarzenia, to ząb z ust wyleci, to człowiek z szeregów, to wróbel spadnie na ziemię. Takim to spostrzeżeniem kończy swą powieść "Kobiety u studni" Knut Hamsun. Po prostu się dzieje. Czasem miło, czasem dokuczliwie. I miny stroimy, tak dla niepoznaki... Co tam słychać? - Nic takiego, w porządku... - Tak zwykle odpowiadam, bo co innego opowiadać... Wszędzie jakieś ludzkie wypadki. I mój los w tym jedynaczy, raczej nie do pozazdroszczenia. Mądrzejszy o pewne doświadczenia wołać chcę: Jedynaku, uciekaj, póki czas. Nie bierz na siebie ciężarów rodzinnych, nie ty powinieneś być ukarany... Osobiście paskudne mam zdanie o całym tym rozmnażalstwie, szczególnie tym jakimś takim usilnie wyduszanym, żeby na upartego zaspokajać swe egoizmy, by mieć tę "pociechę"... Straszne to, gdy jest się taką "pociechą" w pojedynkę, bo to jest sytuacja dwoje na jednego, a wiadomo, że dwoje na jednego to banda Łysego. I w tym całe to samotne przyglądanie się od ma...