Arne Garborg. Po drugiej stronie

Starość to takie już zaświaty. Wcześniej widnokrąg przywidzeń i snów, aż wreszcie przychodzi ten czas, że są one gdzieś już za plecami, a wokół gryzie rzeczywistość - niby solidnie się prezentująca, ale jakoś nie tak miało być... A na butach pył... z ważnych kiedyś dróg. Niewiele zostaje... Przepatrzenia, przeżarcia ledwie... Tak mi się nasunęło trochę norweskiego gadania sprzed lat... Już tu wystąpiło pisanie Garborga. Niech jeszcze będzie. Rzecz z dawnych czasów, co nie takie jednak istotne, bo zawsze są jacyś starzy i są jacyś młodzi; ktoś wstępuje w progi, ktoś już na wylocie... Jedni od drugich nauczyć się niczego nie mogą. No, może jakieś mało wartościowe treści - obok oczywiście spraw fachowych, zawsze ważnych, co gdzieś sobie są obok mądrości... Historia nie daje nic. Jest bzdurą, która ledwie coś gada o ludzkiej naturze, ciągle zresztą to samo w kółko, dając do zrozumienia, że nikt się z niej niczego nie nauczył, mimo że uparcie chce tkwić w planie lekcji, by głowę zawrac...