W polu
Się w pole można dać wywieść... Także i bitewne. Kruki kraczą, na niepogody jakieś się zanosi... Pól bitewnych znów przybywa wokół, narastają zbrojenia, co daje też korzyści, bo to pensje dla wielu, tych w fabrykach i w pracowniach zdziczałej nauki, więc na kaszkę jest dla piskląt... Jakby to wszystko z dziwacznej tęsknoty za pustynią... Bo po burzach i wojnach naturalnie przychodzi spokój, tylko, jak pisał kiedyś Dagerman, w powojennej ciszy miasta bardziej bezludne są od pustyni, ruiny dziksze od dzikich gór, wszystko tak nierzeczywiste jak najgorszy senny koszmar... Puste oczy pustych dusz...
Żyzne pola bitwy... Na rozkwit, rozkwit paradoksów... W tych takich przywojennych czasach nawija mi się wiersz z Islandii... Jeszcze Anton...
ANTON HELGI JÓNSSON
Paradoks pola bitwy
Jedynie paradoksy potrafią rozkwitać na polu bitwy.
Gdy zły dowódca żąda natarcia,
rośnie liczba dezerterów,
aż do rozgromienia armii.
Gdy dobry dowódca żąda natarcia,
przybywa chętnych, by armii zasilić szeregi
i wojna w najlepsze sobie trwa.
Zatem zły dowódca jest dobrym dowódcą?
Zatem dobry dowódca jest złym dowódcą?
przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson
Komentarze
Prześlij komentarz