Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2024

Na osuwisku

 Spodobał mi się wybitnie Anton... O wycieczce, o życiu. Prosto. Że nie ma co tak bardzo obwiniać innych. Przecież zawsze chcieliśmy być tacy samodzielni... Anton Helgi Jónsson  Na osuwisku Zjeżdżam z każdym krokiem, jadę. Ja, który chciałem tylko trochę powędrować, jestem teraz w nie lada tarapatach. Ześlizguję się z każdym krokiem, jadę. I cały ten problem,  wszystkie moje kłopoty  wybrałem sobie sam, bez żadnego wsparcia. Z każdym krokiem poślizg. Zjeżdżam. Osuwam się krok po kroku, jadę.   przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson 

Trzy słowa najdziwniejsze

 Wisława Szymborska Tre högst besynnerliga ord Medan jag säger ordet Framtid blir första stavelsen förfluten. Medan jag säger ordet Tystand bryter jag den. Medan jag säger ordet Ingenting skapar jag nånting som inte ryms i något intet.   översättning av Anders Bodegård Przywołałem tu Szymborską po szwedzku, w przekładzie Bodegårda (rocznik 1944), bo właśnie ostatnio przeczytałem, że ten znakomity tłumacz literatury polskiej na szwedzki odszedł był, chwilę temu się to stało, 17 czerwca. Bardzo mi się smutno z tego powodu zrobiło... To był fantastyczny człowiek, slawista bardzo z nami zaprzyjaźniony, gość o znakomitym poczuciu humoru... Zawitał do polski na dłużej w bardzo dziwnym czasie, najbardziej ponurym w powojennej historii naszego kraju, bo to była pierwsza połowa lat osiemdziesiątych. Wtedy to Anders Bodegård pracował w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim jako lektor języka szwedzkiego, w tych latach mrocznych, biednych, kartkowych, koślawych na każdym kroku. Ale w tym wszyst

Siedem wariacji na temat Jökulsárlón

Obraz
Lepiej tam, gdzie chłodniej. I w pejzażach skłaniających do poetyckich rozmyślań, albo skłaniających do pewnych uśmiechów i wspominek, gdy wędruje się z literaturą w tyle głowy (Zawsze się uśmiecham na przykład, ilekroć zdarzy mi się jechać ku Fiordom Zachodnim, uśmiecham się w miejscu, gdzie od "jedynki" odbija szosa na Búðardalur - miły, malarski pejzaż z widokiem na śliczną Baulę, który jednak jest scenerią dla pewnego zdarzenia całkiem od czapy, bowiem tam bohater sagi o braciach zaprzysięgłych, gość o imieniu Þorgeirr, uciął łeb przypadkowemu staruszkowi; zabijaka, patol, tnący i dla zysku, i dla sportu, już z kłopotami na karku, w drodze na południe dokonał kolejnego krwawego rozboju. Musiało paść oczywiście pytanie: - O co kaman? Co ci ten staruszek zawinił? - Nic - odparł krwawy chuligan. I wyjaśnił, że ten rozmawiający sobie z jakimiś kolegami dziadek podpierał się krótkim kosturem, ładnie się pochylając przy okazji, no i trudno było się oprzeć pokusie, skoro tak się

Vísa fíflsins

Obraz
To muzycznie coś i poetycko. Z Islandii, przy islandzkim święcie. Lecz bez patosów i Pani z Gór...  Steinn Steinarr będzie znów, z nutą... O czym to?... O głupcu zwrotki... Tak myślę, że o mocy stada... I o tym, że zbuntowana z natury młodość, lubiąca wszak opozycyjność, przenikliwa, jeszcze nie zakłamana, krytyczna, gdzieś raptem głupio gubi siłę, która jakże pomocna by była w osiągnięciu jakiejś pełni, poczucia szczęścia, powodzenia, zgody z samym sobą... Naraz to coś ważnego, u ogrodu bram, wypada z ręki... Poddaje się człowiek i tylko gdzieś migocze wspomnienie;  to się jawi, to znika, lśni niczym słońce, a za chwilę czarna chmura... Łakomy na poklask przymila się błazeńsko sytemu stadu, niezdolny do stanowczego rozdzielania dobra od zła... I tamtego chłopca już się w życiu nie pochwyci, a tak by mu do twarzy było przecież z mądrością, odwagą, śmiałością... Rzecz z płyty z poezjami Steina Steinara, w interpretacji różnych artystów. Ukazał się ten zestaw w 2008 roku, w stulecie urod

Nic takiego, Timo (6)

Obraz
      Kiedy zamknął oczy, leżąc na wznak, miał wrażenie, jakby trwał w alkoholowym upojeniu. Czuł, że łóżko pod nim się porusza, faluje, wykonuje obroty. Opanował jednak lęk. Leżał, nie odmykając oczu. Pozwalał straszydłu, kimkolwiek było, brać się za ten szpitalny iście mebel i czynić z nim, co mu się żywnie podoba... Tak, tak, nasza zuchwała obojętność zdaje się onieśmielać upiory. One najwyraźniej są jak drapieżniki, które zdobywają się na pogoń za czymś, co wobec nich objawia obawy i stara salwować się ucieczką... Timo uśmiechnął się, gdy jego niewzruszona postawa zniechęciła zaświatowego przybysza, który, nie napotykając u ofiary panicznych podskoków ani okrzyków przerażenia, ustąpił, zaszywając się w Bóg raczy wiedzieć jaki kąt... Doprawdy, straszydło zachowało się jak on sam kiedyś tam, gdy był jeszcze małym uczniakiem spragnionym pewnych specyficznych czułości i dotyków. Razu pewnego, w sylwestrową noc, jedyną na jaką mocą jakiegoś dziwacznego kaprysu został zaproszony do domu

Juhani, Tuomas, Aapo, Simeoni, Timo, Lauri, Eero

Obraz
  (...) I oto rozległ się tak potężny wrzask, że kamienie i ziemia zatrzęsły się dokoła, i nawet woły cofnęły się trochę przestraszone. Nagły krzyk z siedmiu męskich gardeł, zakończony przeciągłym jodłowaniem, a zmieszany jeszcze z wściekłym skowytem psów, brzmiał naprawdę przerażająco. Pięć razy powtórzyło się to wołanie, rozchodząc się dalekim, gromkim echem. Krzyknąwszy po raz piąty, bracia usiedli, żeby trochę odsapnąć. Po krótkim spoczynku krzyknęli ze świeżą siłą. Wołali już po raz siódmy i bez tchu w piersiach czekali, czy zjawi się jakaś pomoc. Sini z wysiłku, z krwią nabiegłymi oczami siedzieli na omszałym kamieniu, a płuca ich pracowały jak kowalskie miechy.  Tak to razu pewnego, otoczeni przez stado straszliwych wołów, wykrzyczeli sobie chłopcy nawet obecność na pocztowym znaczku, a wcześniej poczesne miejsce w fińskiej literaturze, a właściwie światowej, bo to tej rangi klasyk... Można powiedzieć, że ta młoda literatura, bo ta tworzona po fińsku zaistniała dopiero w XIX wie

Austur fyrir fjall

 To tak się mówi na wycieczkę na wschód od stolicy, drogą za górę, wyżynę Hellisheiði, co zboczem Kambar zygzakiem opada ku Hveragerði i południowej nizinie...  A "heitstrenging" to staronordyckie słowo oznaczające szczere zapewnienie, przysięgę, zobowiązanie, składane przy świadkach, w uroczystej atmosferze zimowego święta jól, które potem sobie przywłaszczyło chrześcijaństwo, każąc w tym czasie rodzić się Zbawicielowi... Chociaż zwrotki to śnieżne jeszcze, ale niech będzie na koniec spotkania z poetą Antonem jeszcze taka rzecz, charakterystyczna dla ostatnich dekad... Anton Helgi Jónsson Zobowiązanie ostatniego wikinga Obiecuję zabrać milionowego turystę na wschód, za górę nawet pośród zamieci, słuchając radia i objaśniając: że droga zamknięta, lecz my przejedziemy.   Pośrodku Kambar zawołać w niepogodę, że tam, na dole, banany rosną i przeróżne inne egzotyczne rzeczy.   Zaraz ujrzymy światło. Zaraz ujrzymy światło. Zaraz ujrzymy światło.   przełożył Kiljan Halldórsson

Ja i chłopcy

Nie traktuj mnie jak dziecko. Czasem o to kogoś prosimy. Prosimy po prostu, by ten ktoś nie traktował nas źle... A taki już los dzieci - zwykle źle się je traktuje. Już tu nieraz przy okazjach Dnia Dziecka coś tam złego wspominałem. Dzieciństwo, całe to pasmo popełnianych wobec nas wykroczeń i przestępstw, z biegiem czasu lukrujemy głupio, choć tak naprawdę to w nim tylko siedlisko różnych straszydeł. W dzieciństwie wszystko dzieje się po raz pierwszy, także wszystko co złe... Tamte czasy upłynęły mi pod burzowymi często chmurami, pod gradem zniewag i z sińcami na duszy i ciele. Te cielesne zniknęły, a te na duszy gdzieś tam są, ale w zasadzie już przemienione w gorzkawy może, ale jednak uśmiech... Za moich czasów chłopiec w zasadzie nie miał uczuć. W każdym razie nie trzymano się kurczowo tego poglądu o uczuciach, a gdy się coś podobnego objawiało, spotykało się to raczej z surową oceną, albo z tłumiącym wszystko ośmieszeniem... Kulturowe bydlę ciągle coś udające, co ma też proste roz