Krzysztof Krawczyk, Maciej Maleńczuk - Każdy dziad

Miało być o czym innym, ale życie zadecydowało, że będzie tak...

Krzysztof Krawczyk... No nie mam jego płyt na półeczce. Ale znam przeboje. Mówili o nim, że to taki polski Presley, Tom Jones... A ja sobie myślę tak, że jak się mówi Presley, Tom Jones, czy Krawczyk, to się sięga do tej samej półki, gdy po prostu idzie o talent. Krawczyk był z szarej Polski, nie miał pieniędzy i też za bardzo nikt nie chciał ich w niego ładować... Ale był świetnym wokalistą... Ten jego repertuar był dla mnie trochę taki do bani... Kurde, nie mogę sobie przypomnieć, kiedy to się zdarzyło, ale to był fantastyczny występ, kiedy Krawczyk mi się objawił jako fenomenalny wokalista jazzowy... Krystyna Prońko to najlepiej określiła - że był po prostu śpiewakiem, który nie pozwalał się zaszufladkować... I chyba szkoda.

On zostawia po sobie lukę (wszystko jedno czy przez śmierć czy starość), tak jak zostawił ją Presley... czy - niech to nie będzie gwałtem jakimś straszliwym w zaścianku - Mercury, Cocker, Bowie - bo oni wszyscy są niepowtarzalni, jedyni... W tym naszym grajdole kimś takim jest Krawczyk... Taki też surwiwalowiec. Bo to był facet z twardą skórą, i z jajami... Ta jego kariera była bardzo nierówna, ale ostatecznie, jak już się wywrócił brzuchem do góry, to tak jednak na powierzchni... 

Ja tak najbardziej to pamiętam Krawczyka z takiej kabaretowej odsłony, z lat osiemdziesiątych, ze śp. Smoleniem, jak to śpiewał o tych dziewczynach, co powychodziły za mąż już...

Ale jakoś tak się odnalazł, został zagospodarowany po tych cienkich momentach amerykańskich i w Disco Polo Relaks... Smolik, Bartosiewicz, Bregović, Muniek, Maleńczuk...

Więc żaden to Presley ani Jones... Po prostu Krawczyk... Z ciekawą biografią, nie da się ukryć...

A tu tak po krakowsku... Krawczyk - Maleńczuk... Ten drugi też się trochę przez życie przejechał...


Komentarze

  1. Czyli znów wina Polski że talent się zmarnował? A może zasługa bo to taki ludyczny wykonawca był!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jako Trubadurzy mieli ciekawe propozycje z Londynu, ale chłopcy się wystraszyli... I może nawet dobrze.
    To nie jest zmarnowany talent. A to że może w Botswanie o nim nie słyszeli - jebał pies... Ponad pół wieku na scenie, dość liczne plemię, tu, i rozsiane gdzieś tam, które kojarzy... Spoko gość.

    Nie wiem, o co Ci biega...:-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz a może gdyby nie Polska, to nie byłoby plemię a całe narody?

      Usuń
  3. Wolę plemię, brzmi przynajmniej nieco pornograficznie. Z narodami dałbym sobie spokój, bo naród to już tylko zagadnienie urologiczno - psychiatryczne.:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Arne Garborg. Śmierć

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce

Klaus Mann. Ucieczka na Północ