Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2024

Okrutny świat

 A to nawałnica, a to powódź lodowcowa, tu znów jeden strzał, tam trzy, a gdzieś indziej zaś nie sposób się strzałów doliczyć - zatem to wojna... Wiersz już sprzed pół wieku... Stale na czasie... Anton Helgi Jónsson  Słuchamy tych wszystkich wieści  Słuchamy wszystkich tych wieści o tym jak bardzo okrutny jest świat  straszą nas one zrazu aż nagle stają się stłumionym  szumem codzienności. Wychodzimy prosto w podmuchy z północy  by zdążyć do tych naszych prac i pytając samych siebie: Co takiego mogę zrobić? odpowiedzi nie szukamy wcale i mimo uszu puszczamy wiatru świst  niczym o wojnie doniesienia.   przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson 

Władzy żądza, Bóg z pieniądza...

Obraz
... moc się wokół rzeczy dzieje, w kącie na głos gnom się śmieje... Żyjąc, na absurd wypada się zgodzić. Zła takie różne się dzieją, na tej podstawie to wszystko się kręci - to przypadki albo głęboko przemyślane akcje, które jednak też z durnych a okropnych przypadków się biorą... Dziwności, akcydentalne... W Lublinie idzie sobie kobieta i omal nie postradała życia, kiedy nagle spadł na nią duży owczarek z drugiego piętra, który wyskoczył przez okno, bo się wystraszył burzy (pies sobie chyba poszedł na spacer niespodziewany, pani niespodziewanie wylądowała w szpitalu)... Różne cudactwa, różne rozkręcone losy istot żywych taki punkt styczny znalazły... Scena niemal jak z Monty Pythona, bo tam też ludziom ciężkie rzeczy znienacka spadają na głowę... Śmieszność tragiczna... Przypomina mi się jedno z opowiadań Choromańskiego, w którym bohater stara się wykazać, że zło ma w sobie mnóstwo anglosaskiego humoru... Za oceanem pewna żądna władzy ekscentryczna kanalia z kapciem z buta narciarskie

Cel życia

 A może dziś znów coś od Antona z Islandii... Anton Helgi Jónsson  Dzień w centrum handlowym   Cel życia nigdy nie zakłada garnituru, gdy wybiera się po sprawunki do spożywczaka. Zjawia się w starej koszulce polo i w gaciach do kolan. Cel życia pcha przed sobą wózek z zakupami w rozczłapanych sandałach na gołe stopy, i każdy, kto tylko chce, ocenić może  czy powinien częściej chodzić na pedicure. Kobieta widzi, jak idzie przez parking z siatami. Pochyla się do męża, i pyta: Svenni, czy to może być cel życia? A niech mnie diabli, mówi mężczyzna i odpala jeepa. To jest cel życia. Zwyczajnie nie nosi garnituru.   przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson 

Jorda eig ei den ro eg søkjer...

Obraz
A dziś muzycznie. Powędrujmy sobie z gościem obcym, co wszędzie tylko na moment... Trudno na ziemi o spokój wyśniony... Tu smutki nie znikają, nie obsychają łzy... Te rzeczy są daleko stąd... Śnimy, że spokój u bogów znaleźć można... Arve Moen Bergset w młodzieńczej odsłonie... Byli tacy, co wołali, żeby to i owo mu usunąć, by zachować ten piękny głos. No ale Arve szczęśliwie zmężniał bez okaleczeń, choć z chłopięcym głosem musiał się rozstać. Śpiewać jednak nie przestał. Śpiewać i grać na ludową nutę, choć nie tylko, bo gra także repertuar klasyczny będąc skrzypkiem w orkiestrze symfonicznej w Oslo. Tu chłopiec z folkowego repertuaru, przy okazji religijnego. Piękna pieśń, ślicznie zaśpiewana. Delikatność połączona z mocą. Taka tęsknota, na dziś, w tych naszych niespokojnych, coraz bardziej niespokojnych czasach... "Eg er Framand" Nietutejszy ... Arve Moen Bergset z 1987 roku:

Nic takiego, Timo (8)

Obraz
  - Nie żałują kopru - oznajmił Vernick po tym, jak przełknął ostatni już kawałek ryby. Jego współbiesiadnicy także w tej chwili kończyli się posilać i z ochotą przytaknęli jego uwadze. Na koniec Vernick sięgnął po serwetkę, obtarł nią usta i zaproponował jeszcze po piwie. - Oleg specjalnie dla mnie trzyma w zapasie trochę butelkowanego, bo wie, że ja to lubię tak łyknąć prosto spod kapsla. - Nikt nie zgłaszał sprzeciwu, wobec czego na stole wylądowały trzy pokryte rosą butelki Carlsberga. - Ryba i piwo - ulubiony zestaw Augusta Strindberga. - Przy stoliku z jakiegoś pradawnego drewna obok Paula siedzieli Timo oraz Lotta, młoda dziennikarka ze Szwecji o krótko ostrzyżonych blond włosach, ta, z którą już dawno  - obok innego nałaźliwca ze stolicy - Vernick był umówiony. Była właściwie na wakacjach, ale postanowiła połączyć przyjemne z pożytecznym. Chociaż, jak zapewniała, tej przyjemności nie było za wiele - narzeczony obiecał jej cudowne pejzaże, jednak do tych pejzaży trzeba było szal

Einar H. Kvaran. Posucha

Obraz
 A dziś może takie opowiadanie sprzed lat... Einar Hjörleifsson Kvaran (1859 - 1938), pisarz islandzki, prozaik i dramaturg, syn pastora z Vallanes. Swego czasu zyskał wielką popularność, bardzo entuzjastycznie przyjęty przez w literackiej krytyce największego z największych, czyli samego Georga Brandesa. Studiował ekonomię w Kopenhadze, a potem popłynął do Kanady, gdzie w Winnipeg zajmował się działalnością wydawniczą i dziennikarstwem. Tam też stracił całą rodzinę: żonę i dwójkę dzieci. Po emigracyjnych doświadczeniach i tragediach osobistych wrócił do Islandii, gdzie też był i wydawcą, i dziennikarzem no i pisarzem, dość szczególnym w warunkach islandzkich, bo w swej pracy skupił się początkowo na jak najbardziej współczesnej problematyce, odcinając jakby pępowinę od tych wszystkich islandzkich literackich pradawności. W piśmiennictwo islandzkie wprowadził na dobre nowelę. I tak to, założywszy nową rodzinę, pan ekonomista, pisarz i redaktor doczekał się w 1906 roku stypendium rządow

O Gunnarze Gunnarssonie i o pierwszych Islandczykach

Obraz
  Sumar þat, er þeir Ingólfr fóru til at byggja Ísland, hafði Haraldr hárfagri verit tólf ár konungr at Nóregi. Þá var liðit frá upphafi þessa heims sex þúsundir vetra ok sjau tigir ok þrír vetr, en frá holdgan dróttins átta hundruð ok sjau tigir ok fjögur ár. Tak powiada Landnámabók, czyli Księga o zajmowaniu ziemi, w skali światowej wyjątkowe dzieło, opisujące proces kolonizacji Islandii na przestrzeni lat 870 - 930 , wyliczające skrupulatnie osiedlające się na wyspie rodziny, głównie z południowo - zachodniej Norwegii, i podające też trochę opisów wydarzeń szalenie znaczących w historii tego szczególnego społeczeństwa, co rozpoczęło swe istnienie od Ingólfa, który to po wcześniejszym próbnym zimowaniu ostatecznie osiadł wraz ze swymi ludźmi na Islandii latem owego, wspomnianego w księdze roku 874, czyli - jak się dowiadujemy - sześć tysięcy i siedemdziesiąt trzy zimy po stworzeniu świata, w dwunastym roku panowania w Norwegii Haralda Pięknowłosego, czyli - jak porachowano - właśni

Nic takiego, Timo (7)

Obraz
  Zmory tej jasnej nocy nie powróciły, choć jasną nocą szczególnie mogą być przerażające; bezsilne są jednak o każdej porze roku względem szampana. Tedy Timo został przyjacielsko pchnięty w sen bez widziadeł, z dala od ojcowskich stokrotek, młodo zmarłego Andreasa i trosk wynikłych z obecności złego syna, co lizać usiłuje po twarzy... Zbudził się przed południem. W cichym domu... A nie, gdzieś ktoś zachichotał. Bąbelki minęły, pojawiły się głosy... - Powinienem chyba ciągle pić, żeby wewnątrz zapanowała cisza. Po co jeszcze w tej pustce ma coś dudnić i chichotać?... - pomyślał sobie Timo. - Abstynencja wepchnie mnie w końcu w wiarę w skrzaty. Odsunął kołdrę na bok i przyjrzał się swoim stopom z autoerotycznym upodobaniem. Ciągle jeszcze przyjmował swoją nagość jako zjawisko do zniesienia. Jeszcze nie mijał luster z odwróconą głową, choć zwykle w nich nie spoglądał sobie nazbyt uporczywie w oczy, unikał bowiem tego drugiego, co sobie skądś przychodzi, by, jak w wierszu Obstfeldera, zada