Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2025

Wydarzenie coroczne

Obraz
W zwariowanej pogodzie pewnie jeszcze wiele się zdarzy (ach, nie tylko meteorologia co rusz napotyka rozmaite niewyobrażalności...), ale tak czy owak wiosny nadchodzi czas, i słońca coraz więcej... Odrodzenia, zmartwychwstania, nadziei nawroty... Czas więc rozsunąć zasłony o poranku, wcześniej, coraz wcześniej... Zatem na nadchodzący, jutrzejszy już marzec: Anton Helgi Jónsson  Coś się wydarzyło  Coś się wydarzyło  w chwili, gdym się zbudził  rankiem, jeszcze przed budzikiem. Słońce, ten mój przyjaciel wierny, zerknęło przez szczelinę między zasłonami, i spytało: Obudziłem cię? Tak, dzięki Bogu, odpowiedziałem  i rozsunąłem zasłony,  zapraszając wiosnę do środka.     przełożył Kiljan Halldórsson  ------ Ilustracja: Edvard Munch, Słońce, 1916

Nic takiego, Timo (25)

Obraz
Zatrzymał się na dłużej dopiero w Uppsali, do której dotarł z pewnymi trudnościami po dwóch dniach i gdzie zakwaterował się przy ogrodach Linneusza. Wreszcie znowu sam, w swojej bańce, w bezosobowym pokoju, domyty... W końcu też przyszła wieść, oczekiwana, mimo wmawiania sobie, że wszystko zostawił w porządku. Nie, wcale w to nie wierzył... A teraz się potwierdziło. Lakoniczna dość wzmianka poinformowała o śmierci Vernicka... Kilka zdawkowych przypomnień... Bo na szczegóły przyjdzie czas, gdyż wokół sprawy wyrosły pewne wątpliwości... Timo spokojnie zlany potem. Bicie serca, a jednocześnie ulga jakaś osobliwa. Wreszcie jest jasne... W pierwszym odruchu chciał zatelefonować do Torego, z myślą, że być może dysponuje jakimiś dokładniejszymi informacjami, zreflektował się jednak, uznając, że to może nie jest najlepszy pomysł. Bo po co się wystawiać? Po co w to wchodzić, a nawet wychodzić przed szereg. Po prostu postanowił brnąć przez czas, z sensacyjnym dreszczykiem. - Czy ja czegoś oczeku...

W nasionach czas

Obraz
To może o nadziei coś... W tym czasie niepewnym, w dziwnościach tegoż... W Svalbardzie jest takie miejsce wewnątrz góry, gdzie znajduje się bank nasion. Na przyszłość. Wszystkie rośliny, z nadzieją na nowy świat, na odrodzenie... Taki depozyt na niszczejącej ziemi... I taki wiersz. Z Islandii... Anton Helgi Jónsson  Tykające nasiona W głębokich podziemiach, pod górą  na wyspie, w Svalbardzie, nasiona ukryto, nasiona roślin i drzew, z których człowiek ogołaca ziemię, co bez wahania nazywa swoją. Głęboko w lochach tyka czas w nasionach, co czekają na jakąś przyszłość, w której zajrzą do nich ludzie poranieni  w niefortunnych wojnach  bądź w katastrofie nad katastrofami. Powinniśmy spokój zachować, kochany, ale czekać nam nie wolno, tylko otwierać nam trzeba wszystkie inne podziemia, te w zakamarkach myśli i w głębiach naszych serc, gdzie ukryte nadziei ziarna; ciągle tyka w nich czas, a ich przyszłość jest teraz. Teraz właśnie.       przełożył Kiljan Hal...

Z islandzką nutą

Obraz
A to może jeszcze odrobinę w klimacie wywołańców, tak umykając w dawności... Namiętni uciekinierzy w owianych złą sławą przestrzeniach. A że to jeszcze damsko - męski układ, tedy i grozy w tym więcej, bo takie relacje dzieciodajne i dzieciobójcze bywają... Rzec można, bez takich namiętności zło nie mogłoby hasać... To miłość, za którą się płaci, a płaci najwięcej za nią to, co staje się jej owocem... Było więc dzieciobójczo, no i wreszcie samobójczo, choć podobno w życiu stało się inaczej, bowiem mieli jednak przetrwać dwadzieścia lat na pustaciach centralnej Islandii, po czym zamieszkać hen, daleko, w Zachodnich Fiordach, u progów już Hornstrandir. I tam Eyvind miał sobie umrzeć spokojnie w 1783 roku... A dzieciobójcza Halla... Ponoć znikła potem gdzieś w górach... A teraz piosenka, piosenka o tych niegościnnych obszarach, na których dawno temu wiedli także swój dziki żywot Eyvind i Halla. Choć piosenka nie tak dawna, troszkę młodsza, mimo że niektórzy sądzą, iż to jakaś prastara ludo...

Eyvind z Gór (10)

Obraz
- Idziesz? - pyta Halla. - Tak. - Nie prosisz mnie o radę? - Nie tym razem. - Jeśli wyjdziesz, nie musisz się mną przejmować. - Wiem po głosie, kiedy jesteś zła. Powinnaś być mi wdzięczna, że wychodzę w taką pogodę.  - Tak, jesteś odważny. To nie tak, że masz jakąś nadzieję na uratowanie nam życia. Położysz się w śniegu i umrzesz. - Jeśli chcesz, możesz w to wierzyć. Halla podchodzi do Karego. - Proszę cię gorąco, niech te wszystkie twarde słowa popadną w zapomnienie. - To nie dlatego idę. Tak, najgorsze, co mnie może spotkać, to śmierć w śniegu. Ale to i tak lepsze niż siedzenie tutaj. - Przede wszystkim musimy zachować zdrowy rozsądek. Jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to poczekać, aż burza ucichnie. - A wtedy jedzenie samo wtargnie tu przez drzwi. - Nie, ale wtedy będzie możliwość ratunku. Możemy poszukać jakichś korzonków, by stłumić najgorszy głód, a potem wybrać się na ryby nad jezioro. - Burza może jeszcze potrwać, jeszcze cztery, pięć dni. Do tej pory padniemy z głodu. - A...

Eyvind z Gór (9)

Obraz
  Kari właśnie wrócił z kąpieli. Na jego włosach perli się woda. - Tak sobie pomyślałem...- mówi. - Nie tak głośno - upomina Halla. - Tota właśnie zasnęła. - Gdzie idziesz? - zapytała jeszcze, patrząc za odchodzącym na stronę Karim, który po chwili znów się pojawił.   - Kiedyś, gdy poczuję się dość silny, spróbuję przepłynąć pod prąd aż tam, w głąb gardzieli wąwozu. Będę stąd wyglądać jak skrzat. Halla wstaje. - Arnes poszedł ku piachom. Będzie tu za niedługo. Planuje, by zejść na dół, na południe. - Tak właśnie myślałem. Że pragnie już stąd uciec. Mam tylko nadzieję, że nie stanie mu się żadna krzywda. Halla podchodzi do niego. - Jeśli nie wróci, będziemy sami. Jak za dawnych dni. - Bierze go za ręce. - Czy jeszcze ci na mnie zależy? - Wiesz, że tak. - Potrzebuję, by to słyszeć. Od ciebie. Kari przytrzymuje jej dłonie. - No tak, zbyt rzadko to okazuję. Zapominam. Ciągle musisz mi mówić, co powinienem dla ciebie zrobić. - Całuje ją i uwalnia dłonie z uścisku. - Przykro ci...

Nic takiego, Timo (24)

Obraz
Ale nie, że zabił. Na szczęście do niczego podobnego nie doszło, choć - jak sobie pomyślał - przy nagle tak niejasnych osobistych perspektywach zabójstwo pierwszego lepszego nieboraka mogłoby mu naprostować życiową ścieżkę, krótką zapewne, dającą jednak pewną przyszłość... Ach, te egoizmy, co się z cudzym życiem nie liczą. Byle tylko wykorzystać!... Tym razem siekiera połączona z dzikim okrzykiem podziałała jak skuteczny straszak, intruz bowiem jakby zapadł się nagle pod ziemię. Zniknął, zdematerializował się, tak że Timo zdołał porwać swój bagaż, wierzchnie odzienie i pierzchnął  w trymiga w głęboki półmrok wieczora. Biegł przed siebie, na południe, po zboczu, zahaczając o krzaki malin i potykając się o pniaki ściętych jakiś czas temu iglaków... Gnał, nie zastanawiając się nad czasem. Nawet nie czuł większego zmęczenia, co go radośnie zaskoczyło, kiedy przypomniał sobie o swych nie tak dawnych zasapaniach... Potem już zwolnił i sobie szedł przed siebie. Próżny marsz, bez planu, z ...

Marianne

Obraz
Smutna wiadomość nadeszła przedwczoraj. O śmierci Marianne Faithfull. Tak więc znów odpływa ze świata legenda. Nie byłem może jakimś najuważniejszym słuchaczem, ale to jedna z tych osób, których nie sposób nie zauważyć. Autorka, piosenkarka, aktorka działająca od dekad. Niezwykły życiorys - i artystycznie, i narkotycznie, i miłośnie. Powiązać ją można z całą masą artystów: od Jaggera przez Bowiego, Waitsa, Watersa po grupę Metallica... Występowała i u nas, m. in. we Wrocławiu, na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Zawsze lubiłem jej twarz. Zwykle kobiece twarze nie mają wyrazu, ale są znakomite wyjątki. Skomplikowane życie ciekawie ją wyrzeźbiło u Marianne i nadało też brzmienie jej głosowi. Była i na szczytach, i na samym dnie... To wspaniała opowieść i bogata twórczość... Muzyka, filmy... Od razu mi "Intymność" z milczącą erotyką przyszła na myśl... Jak na Bowiefila przystało, przypomnę ją tu z występu z Davidem, z 1973 roku... To były czasy! Marianne Faithfull i David Bowie....