Posty

Przyciąganie VI

Obraz
  Następuje wprowadzenie gościa do domu, który to dom ledwie nadaje się do zamieszkania, bowiem większość jego pomieszczeń trwa po prostu w niewykończeniu. Pachnie jak na placu budowy. I zimno jak w psiarni... Timo zauważa, że to doskonała temperatura dla duchów. Bo doprawdy nieprzyzwoitością są duchy pojawiające się tam, gdzie panują upały... - Mnie tylko czasem przestrasza moje odbicie w lustrach... Sporo ich w całym mieszkaniu - zauważa gospodarz. - Planujesz tu jakieś orgie? Pytam tak w związku z tymi wszystkimi zwierciadłami... - Być może poprzedni właściciel miał takie zamysły. Ja nic o tym nie wiem. Niczego tu nie zmieniłem. Niewiele wniosłem. Pol prowadzi Tima po stromych schodach na górę... - Tu ci będzie wygodnie. Zobacz, jest nawet taras, a z niego widok na te górskie ściany, które cię tak urzekły... - Mmm, jeszcze większe wydają się teraz, o zmierzchu... - Przy głębokiej wieczornej zorzy staną się czarne te wszystkie kształty. - Jak hałdy. - Niech ci będzie... - Tu wszy...

Przyciąganie V

Obraz
Bez sensu. Czemu tu stoi, wypalając już trzeciego papierosa? Przecież mogli pójść dalej na piechotę... Ale tamten się uparł... Patrzy znów w górę. Skała wygląda jak ruiny starego zamczyska. Można by stworzyć legendę zasiedlającą te niby mury jakimiś wykraczającymi poza ludzki wymiar istotami, mury, co teraz wietrzeją, pozostawione na pastwę wiatru, deszczu, śniegu, zamieniające się w bezładne osypisko... Może nawet już dawno ktoś coś wymyślił?... Wreszcie nadjeżdża stara terenowa Toyota... - No i już! - woła, opuszczając szybę w drzwiach Pol. - Chociaż minął wiek. Timo pakuje się do samochodu razem ze swym nieporęcznym bagażem. - Mogliśmy pójść - zauważa. - Ale pora chyba coś zjeść, a najbliższa knajpa jest na drugim brzegu. - Mam trochę czekoladek. - To na deser. Dobrze wymyślili z tym Ibsenem. Teraz mogą rozmawiać jak starzy znajomi. Jakby po latach do siebie wrócili. - Ale że nie dałeś znać... Przecież to kawał drogi - zgłasza żal Pol. - Dobrze o tym wiedziałem... A wcześniej jeszcz...

I tak odchodzą...

Obraz
a my wspominamy...  Tradycyjnie już na cmentarzu byłem wczoraj, na jednym tylko grobie, bardziej ze względu na przyszywaną siostrę niż dla własnych potrzeb, byłem, by znów poczuć wyraźniej, jak wredne jest życie, poszatkowane w moim przypadku niedorzecznie na kawałki, nanizane na mnie, lecz każdy bez istotnego związku z innymi. Różne pokończone światy, przez które dane mi było się przespacerować, licho wie, po jaką cholerę... Zmarli... Znowu ubyło temu światu trochę fajnych postaci... Ten rok zabrał nam trochę osób, które budziły w nas pogodę, wesołość... Szkoda cholernie, ze odeszła Joanna Kołaczkowska, piekielnie utalentowana osoba... Kiedyś bodaj Edward Dziewoński o Kalinie Jędrusik powiedział, że umarła właściwie nie wiadomo, po co... No bo rzeczywiście - no po co oni umierają?... Diane Keaton też już stała się definitywnie przeszłością... No i Patricia Routledge, wspaniała aktorka, głównie teatralna, która światową rozpoznawalność zyskała jako już dojrzała pani dzięki telewizy...

Przyciąganie IV

Obraz
Pol siedzi na zmurszałym ogrodzeniu i patrzy, jak Pal sika z wiatrem. Mocno wieje, aż jeden z gwałtownych podmuchów powietrza zakłada Palowi kaptur jego przeciwdeszczowej kurtki na głowę... - Tu sikanie na powietrzu to nie lada sztuka - zauważa Pol. - Nie przesadzaj. Wystarczy się dobrze ustawić. - Cenna rada na życie. Tyle że wiatr potrafi być zmienny. - Człowiek zawsze wystawia się na jakieś ryzyko - stwierdza Pal i strzyka jeszcze resztkami uryny. - Chyba jeden z waszych pisarzy rozwodził się kiedyś nad doniosłością męskiego wspólnego sikania... Tak mi się wydaje. Muszę gdzieś poszperać. - Serio? - Pal zapina rozporek i podchodzi do Pola. - Może Drengur Bækur będzie pomocny. - A, sam sobie poradzę. Jakoś nie mam ochoty akurat z nim mówić o sikaniu.  - Sikanie w przyrodzie chyba ważne. Tu nasikałem, to moje, poniuchaj i wiedz o tym dobrze. - Tak - zgadza się ze śmiechem Pol. - A kiedy ten pogrzeb? Coś się odwleka - zmienia raptem temat. - Nieboszczyk się spóźnia. Nie wiem, jakieś...

Wielkie braterstwo

Obraz
Wszystko zawsze od siebie oddzielone, wszystko na samotną wędrówkę albo takież trwanie posłane... W największych zbliżeniach najbardziej w sobie samotnie zatopieni. Próbujemy tylko wczuwać się w innych, domyślać się, jakie są ich przeżycia, ale pewne jest tylko jedno, że jak my są samotni, osobni ze swym losem. A te losy tak się przeplatają na tym świecie, w tej sali zwierciadeł, w których, gdy widzimy siebie, nic innego, tylko samotność widzimy - to jedyne, co mamy, jakby w przygotowaniu do tego ostatecznego sam na sam ze sobą, kiedyś tam, w przyszłości... Hans Børli WIELKIE BRATERSTWO Popatrz na knot świecy nocą, jak nieskończenie spokojnie się pali. Posłysz zmrożony gwizd gila o szarym zimowym poranku. Poczuj kwaśny zapach przeszłości , po tym jak opadną już liście jesienią - Tysiące łagodnych głosów mówią ci to jedno: To samotność wszystkiego wszystko w wielkim braterstwie jednoczy.     przełożył z norweskiego Kiljan Halldórsson        

Przyciąganie III

Obraz
Pol zbliża się już do swej "zamorskiej" posiadłości. Kawał drogi już przeszedł. Chwilowo niezmotoryzowany łazi tam i z powrotem, nawet kilka razy dziennie. Obejść musi sam koniuszek zatoki malowniczym łukiem... Za pierwszym razem też tak było. Nagle wzbogacony rozglądał się za kawałkiem ziemi, byle jak najdalej... To miejsce akurat nie było jakieś najdalsze, ale szybko przypadło mu do gustu i okazało się niezbyt drogie - poprzedni właściciel, dla odmiany dramatycznie zubożony, chętnie sprzedał nieogarniętą jeszcze rupieciarnię, szczęśliwy, że w ogóle znalazł chętnego kupca na tę małą krainę duchów... Straszyło tam i straszy nadal, tyle że nie chodzi tu o żadne zjawy, a o porzucone dekady temu sprzęty rolnicze i samochody, stanowiące imponujący, acz mocno przerdzewiały przegląd światowej motoryzacji: od radzieckiej po amerykańską. Za pierwszym razem wybrał się na taką właśnie przechadzkę po łuku i zaraz, już na drugim brzegu, pierwszą rzeczą, na jaką się natknął, był mocno już...

Rzeczy ulotne

Obraz
  I jeszcze może Børli, którego patrzenie na życie i świat całkiem mi pasuje... Odczucia mamy podobne... Składniki życia: porażki, sukcesy, spełnienia, doniosłe sprawy i egzaminy, materiały na CV, stek bzdur... Było, minęło, do wielu rzeczy nie ma co wracać... Co tam jakaś kiedyś pokonana przeszkoda, albo ta nie pokonana, a tematy jakichś uroczystych klasówek - po co to pamiętać, ja nie pamiętam... To, co w mojej pamięci jawi się najchętniej, niewywoływane, to jakieś zupełnie z pozoru puste momenty... Przeżyte gdzieś tam pośród przyrody, albo nawet w miejskiej dżungli, zawsze puste, przyjemne, zapamiętane dzięki dobrym emocjom... Las, pobocze drogi, hotelowy balkon, jakaś chwila przy dawno już zgasłym ognisku... Jest tego mnóstwo. Nie działo się nic... Tylko człowiek był... Najtrwalsze, najwyrazistsze momenty życia nie układają się w jakąś szczególną opowieść, to nie materiał na życiorys, ale na obraz, który się tworzył i tworzy ciągle w przepływającym czasie... Gdy się życie odrze...

Przyciąganie II

Obraz
Błysnęło na chwilę słońce, na chwilę błysnęły ryby. Przechodzień chwali połów... Pol robi dumną minę, ale - w przeciwieństwie do Pala - jemu przyroda niczego nie pozwala schwytać... Niech sobie ma te swoje pieniądze, ale niech się nie waży wydobywać rękami czegokolwiek z wody czy z jakiejkolwiek nory w ziemi... No, daje mu jagody... Te sobie może pozbierać... Tyle że ich nie zbiera... Chyba żeby pokosztować odrobinę, w homeopatycznych dawkach... Pol oczywiście dzieli się tymi refleksjami z nowym kolegą, bo czemu inny niezdara miałby się czuć taki osamotniony... Chociaż i tak Pal potrafi więcej, bo jednak umie łapać ryby i konie przy nim nie zdychają... A interes pozostały po tragicznie zmarłych rodzicach prowadzą siostra i jej żona, siostra bardziej nawet ze względu na żonę swą, bo ta jakoś miłość ze szczególną ochotą przeżywa tam, gdzie diabli nawet niechętnie zaglądają, chociaż coraz częściej turyści, przez co sam interes przestał już być taką sezonową jedynie sprawą... Pal zamienił ...

Pokój w śladach

Obraz
  Zmierzch to taka dobra pora. Zwykle ma jakiś spokój w sobie - litościwie minął dzień, nowy jeszcze za wschodnim horyzontem, co tonie chwilowo w mroku... Chwilowo... Bo wszystko na chwilę, także upragnione spokoje... Delikatny pokój... Kruchy, nietrwały... I las opowiada podobną opowieść, a w poezję to ujął poeta - drwal z Norwegii... Hans Børli Modlitwa O pokój się modlę, Boże! Pokój jak wieczór z ponową: Wszystkie ślady krwawe w lesie puchem przyprószone, wszystkich ocalałych tropy przezornie zatarte.   Jedna ledwie godzina białego pokoju. Bowiem zaraz ze swych legowisk ruszą znów wilk oraz ryś.   Bo nic nie trwa wiecznie, nic nie trwa wiecznie w świecie, gdzie pokojem jest śnieg w śladach drapieżnika.    przełożył z norweskiego Kiljan Halldórsson      

Teho Teardo & Blixa Bargeld - A Quiet Life

Obraz
Tak sobie wędruję w czasy różne... I tak przylgnął do mnie ostatnio Blixa Bargeld... Odkrywam go sobie, bo wcześniej znałem tylko tak trochę... Jeszcze się na stare lata mogą otwierać wrota na jakieś nowe fascynacje... To mnie pociesza, mimo wszelkich mroków... Nowe życia... Przechytrzyć przeszłość... Ale ona i tak cię dopadnie... Poluje na ciebie... Życie jest tylko jedno; chce ono, żebyś o tym pamiętał... Smutny, acz piękny ten song i takiż w niej głos: Teho Teardo i Blixa Bargeld, A Quiet Life:

Monolog

Obraz
   Może coś jeszcze od leśnego poety... O pewnych trudnościach... Hans Børli MONOLOG Z większością ludzi niełatwo mi było nawiązać kontakt. Mówili, że mnie nie rozumieją. Choć uczyłem się swej mowy  od wiatru, co szepcze zza każdego węgła, od lasu, co szumi wzdłuż wszystkich ścieżek, od krwi, co pulsuje w tętnicach, nie rozumieli mnie. Jednak nie dawałem za wygraną, mówiłem  tak głośno do siebie, że ludzie musieli to słyszeć. Wtedy nazwali mnie głupkiem. Tak, tak -       przełożył z norweskiego Kiljan Halldórsson 

Kupiłem kalendarz

Obraz
... co znaczy, że jest wizja jakiejś kontynuacji... Bycia na ziemi, tak całkiem w ogólnikach krążąc, bo cóż tam plany, jak w życiu pełno spraw nieplanowanych... Bo nie planowałem żadnych szpitali, żadnych większych pielęgniarskich zajęć, żadnych uziemień... Kupiłem  kalendarz - na jakieś przyszłe daty: szczęść, nieszczęść... Licho wie, co tam los zrzuci jeszcze i czemu będzie się człowiek chciał podporządkować, a czemu nie, co też może mieć swoje konsekwencje, bo jeśli na przykład wybuchnie wojna, to się chyba na nią nie wybiorę, w duchu hasła: moje ciało, mój wybór (bo to chyba nie jest zarezerwowane wyłącznie dla kobiet, co chcą w sobie uciupcianym rozporzadzać: albo dadzą żyć jedna z drugą, albo dadzą zabić; ja bym na przykład zabijać nie chciał, używając swego ciała, natomiast mnie mogą rozstrzelać - zawsze coś - nie udało się wyskrobać, tedy może odstrzelą)... Pojawiłem się na poczcie, by nadać przesyłkę i przy okazji kupiłem, żeby był, na biurko, kalendarz, bez szczególnej ci...