A little more cheepnis, please

Tak, prochy to nie wszystko, deprechę trzeba jakoś zarobić... Czymś się zająć, nawet rzeczami nieskomplikowanymi... Zatem porządki... Rok temu pewna pani, zastanawiając się, czy już sobie strzeliłem  w łeb, zarzuciła mi, że tonę w zakurzonych papierach. W sumie miała rację... Robię więc porządki. Stare notatniki, kalendarze, świstki, wycinki... I tak się trafiło. Hm, żeby odbyć podróż, nie trzeba się wcale ruszać z domu! Fotka Franka Zappy na kiblu. Gacie wokół kostek, posiadówka na sedesie, wzrok wlepiony w obiektyw. Piękne, biało- czarne, ziarno...

Zappa - artysta totalny. Takie też wspomnienie po idiotycznie przepłakanej miłości sprzed lat... Dawne muzyczne fascynacje, które może trzeba by było trochę odświeżyć, zanim, i tak dalej...

Uwielbiałem to, i cieszę się z tego nadal. Frank Zappa. "Cheepnis". Hołd złożony filmidłom kategorii B... No kto tych kinematograficznych wariactw nie lubi... Zębaty rożek do lodów, na przykład...

Zappa!






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Breiðfjörð

Arne Garborg. Śmierć

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce