Lars Gustafsson. Dziwne drobne przedmioty

Niby nie dziwne, często najzwyklejsze, a jednak dziwne. W ich opisywanie wpleść można ważne pytania, zawrzeć w nich wielką tajemnicę życia...

Gustafssona pamiętam jak przez mgłę, bo dawno już temu czytałem jego książki. Kilka z nich ukazało się zresztą po polsku, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Małe książeczki w serii Nike. "Wełna", "Święto rodzinne", "Śmierć pszczelarza". To ledwie ułamek twórczości tego ponoć najpłodniejszego po Strindbergu szwedzkiego pisarza. Powieściopisarza, eseisty, poety, blogera również.

Wybór jego poezji w przekładzie Zbigniewa Kruszyńskiego ukazał się w 2012 roku. Ta mała książeczka wypełnia pewną lukę, choć poezja Gustafssona to zjawisko cechujące się wielką obfitością, tłumacz jednak dokonał, myślę, niezwykle celnego wyboru, dającego czytelnikowi możność zrozumienia, jakim człowiekiem jest, a raczej był, Lars Gustafsson. Był, bo już od trzech lat nie ma go na tym tajemniczym, niezwykłym świecie.

W 2011 roku przyjechał do Krakowa na Festiwal Literacki im. Czesława Miłosza. Po latach wrócił do Polski, której literatura nie była mu obca, znał bowiem i Herberta, i Miłosza, a nade wszystko cenił poezję Wisławy Szymborskiej, z którą jeszcze zdążył się spotkać, na krótko przed jej śmiercią, z którą miał zaszczyt czytać wiersze. I nasza noblistka zachwyciła się Szwedem, polecając jak najszybsze wydanie jego poetyckich tekstów po polsku.

Oto co sam Gustafsson napisał w posłowiu do wyboru swoich wierszy w polskim przekładzie:

Widzieć swoje wiersze po polsku - to budzi tak wiele wspomnień. Wspomnień kieszonkowych powieści, które ukazały się, choć brakowało wolności, wspomnień lodowatej podróży do Warszawy i Krakowa przerażającej wiosny 1968 roku, kiedy spotkanie z polskimi kolegami okazało się spotkaniem z funkcjonariuszami partyjnymi oraz pewną damą, autorką książki o ptakach. "Bruno Schulz nie był polskim pisarzem" - usłyszałem. Kraków, który odkryłem w trakcie festiwalu poezji w 2011 roku, był tak niepodobny do tego z 1968, że mógłby się znajdować na innym kontynencie.

Myląca rzeczowość. To dobre określenie poezji Gustafssona. Wszystko może być poetyckim tematem. Zwykłe zdarzenia, rzeczy, pogoda... Życie, czas, starzenie się, pęd, wspomnienia, psy, koty...

Czułość, uważność. Zaraz mi się skojarzył z zachwycającą mnie poezją Bugumiły Jęcek. Gdyby miał okazję przeczytać jej "Rozdziały", myślę, że też byłby zachwycony.

Gustafsson to prostota, która do siebie przykuwa... I jeszcze to psiarz był. Bardzo mnie wzruszył wiersz o osobliwej ludzko - psiej przyjaźni, o milczącej przyjaźni, co minęła na zawsze... Chwyta to psiarza za gardło...

Nie wczytywałem się wcześniej w jego poetyckie prace. Ale tak mi akurat wpadły w ręce i uprzyjemniły mi to późne lato...
Mało zostaje. Po psie na przykład tylko obroża... Ale ile ten drobiazg ma treści... A po zręcznym poecie pozostają drobne teksty, dobry dobór słów, co często lepsze jest od niejednej powieści, co bywa jak przeładowany wagon...

Trudno o poezji rozprawiać. Zatem jakiś fragment spod piór artysty i jego tłumacza... Pierwsza rzecz, którą polubiłem:

"Wiatr i szum drzew"
Ktoś powiedział:
zaczynam powoli odzyskiwać
zdolność zmęczenia.
Wiele lat minęło, odkąd byłem zmęczony.
Prawie zapomniałem,
jakie to przyjemne.
Być zmęczonym i zostawić
rzeczy samym sobie.

Wiatr. Drozdy. Szum drzew.
W starych czarnych źródłach...

W starych czarnych źródłach czasem drży

cała powierzchnia wody bez widocznej przyczyny.
W te dni, gdy pomniejsi bogowie

chwilowo czuwają.

No i jeszcze ten fragment, psiarz o kotach. Moim zwierzęciem też jest pies, ale się przekwalifikowałem na kota... Czy psy rzadziej kłamią?... Przecież życie to w ogóle łgarstwo. A my, ludzie, dajemy się nabierać...

Ale czy mój kot mnie okłamuje? Napojony i nakarmiony, a właściwie napojona i nakarmiona, bo to kotka, doskonale potrafi o siebie zadbać... Zaprzyjaźniliśmy się. Zagapiam się z nią, robię więc to, co lubię, daję się połykać chwilom. Może to, co do mnie mówi, jest mniej zrozumiałe od tego, co gadały do mnie psy, ale..

"Spać z kotem w łóżku"
(...) Sen kota wywołuje we mnie
głębszy sen,
gdy jak embrion zwija się
wokół własnego środka,
stwarza wrażenie zażyłości,
tak, zadomowienia w tym świecie,
jakby to było
naturalne miejsce
do życia.

Tak, gdzieś w opozycji do tego wszystkiego są przemyślenia z "Antygony w Nowym Jorku" Głowackiego...

Dziwny jest ten świat... I dziwne w nim przedmioty, i istoty...

Lars Gustafsson, "Dziwne drobne przedmioty", wybór i przekład: Zbigniew Kruszyński, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce

Klaus Mann. Ucieczka na Północ