Ég er komin heim

Dziś święto, wypadałoby więc zaintonować hymn... Ale nie taki znów oficjalny...
W 1944 roku w Þingvellir ogłoszono, że odtąd Islandia będzie republiką... Wielcy się bili, a maleńki, choć amerykańsko okupowany kraik, postanowił się wyswobodzić całkiem, od Duńczyka, okupowanego przez, dla odmiany, naziola - król duński mógł tylko pożyczyć wszystkiego dobrego sezonowo gwałconej wyspie, coś tam może jedynie trując bezradnie o małostkowości... Ofiary zwykle są w oczach oprawcy małostkowe... W Islandii pojawił się prezydent, który, o ironio, był ojcem syna, co służył w SS... Takie dziwactwa. I na tym dziwnym gruncie zrodził się całkiem miły, tolerancyjny kraj...
A teraz ten osobliwy hymn...
Oto legenda wiedeńskiej operetki! Któż nie zna "Księżniczki czardasza" Węgra Imre Kálmána...
Mówią: Polak, Węgier - dwa bratanki. No, coś w tym jest. Sam mam urocze wspomnienia, budapesztańskie i nadbalatońskie. Te drugie raczej platoniczne, te pierwsze bardziej pieprzne, oba w ustalonej przez bogów orientacji... Ach, ta orientacja... Ucieszna... Choć dziś radości już bardziej przyziemne są u mnie, terenowe takie, bo też i z wiekiem orientacja w terenie budzić potrafi nie lada przyjemność.
Dwa bratanki. Jasne. Choć w polityce już tak wesoło nie jest. Bo to, co dzieje się u nas, i u bratanków, zbyt pachnie mi Azją, a tego, w sensie politycznym, nie lubię, tego bardzo się boję, od tego chcę stronić...
Ale powędrujmy w sztukę, z drobną nutką patriotyczną, w artystyczne zbratanie, niezwykłe dość... Emmerich vel Imre Kálmán (1882 - 1953), rodem znad Balatonu. "Fiołek z Montmartre'u". "O tobie śniłem tej nocy"... Tak się złożyło, że śpiewak z Akureyri, Óðinn Valdimarsson (1937 - 2001), dekady temu koncertował w Niemczech, włączając do swego repertuaru owo fiołkowe" Heut' Nacht hab' ich geträumt von dir". No i przywiózł te Węgry, via Niemcy, do kraju swego, czyniąc z operetkowej piosenki przebój na wieki. Na Islandii powstał nowy tekst - że lato, że zieleń, że światło srebremsypiące, no i ja, co wracam do twych ramion. Nasz dom tu zbudujemy, co się będzie śmiał do słońca... Mężczyzna wraca, słowem!
Tę melodię pokochali Islandczycy. Brzmi na stadionach; gdy gra ich piłkarska reprezentacja, słychać ten właśnie melodyjny, przeuroczy refren. Dobry przy sportowych emocjach, i przy paru głębszych... Tatuś wrócił!! Ze słońcem, co się srebrzy na wodach fiordu, co się skrzy na lodowcu... Patrzcie!! Jasna przyszłość przed nami!! Gada ten, co wrócił.

Urocza piosenka. Tu, w reykjavickiej Harpie, z patriotycznej okazji, bo 17 czerwca, kilka lat temu, dokładnie w 2011 roku. Śpiewa Helgi Björnsson (Moli z "Sódóma Reykjavík" {kiedy to było!!})... Chyba najbardziej lubię ten kawałek właśnie w jego wykonaniu...


Sól slær silfri á voga,
sjáið jökulinn loga.
Allt er bjart fyrir okkur tveim,
því ég er komin heim



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce

Klaus Mann. Ucieczka na Północ