Stein Mehren. Przyjaźń

 By nie przesadzać ze spacerami, zamknięto nekropolie... Dziwny czas. Tu zaraza, tu kopniak w kobietę, co gniew wreszcie wywołał. Osobliwe momenty, z wyzwalającym wulgaryzmem, co bardzo mi się podoba, bo sam kocham język, więc i wulgaryzmy są mi bliskie, a nawet pożądane. Sam trochę pochodziłem i pokrzyczałem, pokrzepiony tym, że już nikt wreszcie nie śpiewał "Imagine"... Ten stan mamy na własne życzenie, to wynik naszego niedbalstwa, lekkomyślnej obojętności... Czy się wreszcie przebrała miarka? Czy coś wreszcie w czaszkę zastukało? Czy może jest to, tym razem obfita wprawdzie, ale jednak tylko kolejna jałowa okresowa rzeka protestu, która rychło, przetoczywszy się przez ulice, wsiąknie w piach? Nie wiem... Nie jestem optymistą, ale się ucieszę, gdy pozytywnie zostanę rozczarowany... 

Ja w każdym razie o tyle mam czyste sumienie, że nigdy nie dałem się nabrać na "Genialnego Stratega - ale mnie dziś śmiech ogarnia, jak patrzę na tego oszołomionego, zapędzonego w kozi róg pomyleńca, na to naszą niefrasobliwością wywindowane niestety zdemoralizowane doszczętnie bydlę - i Zbawiciela kraju nad Wisłą"...  

Wolę się dziś jednak oddalić w drobiazg zwany "razem", drobiazg, czyli coś dalekiego od wielotysięcznych powierzchowności, drobiazg okraszany czasem mianem miłości... Chociaż ja miłości nie lubię, bo zanadto jest żarłoczna, nachalna, i nazbyt przy tym chętna do spętania przy sobie chuci... A ja do chuci nic nie mam, tym bardziej że w moim przejawie jest czysta, bo bezpłodna... Ja się na miłość nie piszę, bo nie piszę się na nudę wyłączenia... Chyba wolę przyjaźń... Ma ona coś w sobie ze stale odnawiającej się tęsknoty. A im dalej w czas, tym mniejsze oczekiwania. Ale te niespodzianki, które sprawia, są w życiu najszczególniejsze.

Przyjaźń. To ładne słowo. Jest i "przy", jest i "jaźń"... Co dwie głowy, to nie jedna - ale nie dlatego, że coś nawzajem uzupełniają sobą, dodają coś, tylko dlatego, że potęgują ... W przyjaźni nie ma miejsca na połówki. Tu obowiązuje najpoczciwsza, najmniej zawiła arytmetyka, tu 1+1=2... Bo przy miłości gada się o jednościach, ale przy nawet najstaranniejszym wnikaniu w cudze otwory niczego takiego się nie osiąga, to iluzje... A jedność portfela o tyle ma sens, jeśli dwa, niezależnie od siebie są pełne, ale też wtedy po co jedność... Jeśli jakieś dwa elementy dają jedność, to tworzą je istoty, które można opisać jedynie przy użyciu ułamków... Bo jeśli 1+1 miałoby dawać jeden... Można się ostatecznie przy tym zgodzić, tak, tyle że jest to najprostszy opis posiłku. Ale jeśli ktoś chce uparcie trwać przy miłości, okraszając tym mianem także przyjaźń, to niech to będzie miłość niesakramentalna, czyli taka, w której żaden diabeł nie namieszał swym ogonem...

Taki sobie przypomniałem wiersz norweski, który kiedyś tłumaczyłem... Szczęśliwie nie muszę nigdzie szperać, bo uchował się on na jednym z zaprzyjaźnionych blogów...

Tak wybiegam teraz w spokojniejsze czasy, sprzed tych maseczek... Siedzieliśmy sobie razem z Frankiem na żerdzi - ja gapiłem się na Tatry Zachodnie, on zaś na Tatry Wysokie. Opieraliśmy się o siebie plecami. Wyraziłem wtedy myśl, że doskonalej być nie może. - Bo jesteśmy do siebie plecami? - Otóż to, odparłem. Zawsze będziemy sami, zawsze będziemy osobni, ale w nienachalny sposób dajemy sobie znać, że w razie czego zawsze możemy na siebie liczyć. No i pocelebrować możemy codzienność... No i gdy nam przyjemnie, lubimy mieć zgodnych świadków.

Otwieramy oczy i może do łbów wpadnie coś, co się razem splącze w ciekawe odkrycie... Dobrze po takich momentach smakuje kolacja...


STEIN MEHREN

"PRZYJAŹŃ"

Czego szukam w przyjaźni

Prawie niczego, choć czegoś więcej

niż sam potrafię znaleźć. Ciągle szukam

choć już nie pociechy czy bezpieczeństwa

ani też pochwał nie potrzebuję

Tamto dostałem bądź skradłem w dzieciństwie

Wszystko to staram się dziś dawać memu dziecku 

Jestem już grubo po czterdziestce

To nie czas na takie rzeczy

Moja samotność nie staje się mniejsza przez opieranie się

na kimś

Czegóż zatem szukam

Niosę ze sobą okruchy mądrości

strzępki sensu, przypadkowe drobiny

piękna, niepasujące do siebie kawałki

To czego szukam to coś co współbrzmi z moimi

odkryciami, szukam tych nielicznych i poruszających momentów

gdy moje słowa i cudze słowa

nagle trafiają w nas w ten sam punkt

Widzę więcej niż mogę zobaczyć sam.

Widzę!

          przełożył z norweskiego Kiljan Halldórsson

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce