Björn Stefán Guðmundsson. Szczęśliwy dzień

Dla przyjaciół był Bjössim. Rocznik 39. Nauczyciel, koniarz i -jak to Islandczyk - poeta, choć nie jakoś specjalnie śmiały. Pochodził ze Skarðsströnd w Dalabyggð. W tym miesiącu, co mnie zaskoczyło, minęły już trzy lata od jego śmierci. Odszedł 7 marca 2018 w Akranes. Tak to ten czas leci.

Taki twardziel i wrażliwiec. Rozmiłowany w blaskach życia. Co i w ciężkich chwilach dawał się uwodzić spokojnej naturze.

Pod moim oknem od kilku dni punktualnie o 3.30 rano swój koncert rozpoczyna kos. A jakiś czas potem pojawia się uwodzicielski blask dnia. Obok strasznych wieści i niedyspozycji są jeszcze zjawiska, które potrafią leczyć nasze smutki, lęki i choćby trochę nas znieczulać... Więc chwytam dzień, jak Horacy, albo troszkę inaczej - jak Björn daję się mu pochwycić... Mam dwa kroki do łąki pełnej krokusów. Już się pysznią. Nie przegapiam tej orgii kolorów... Chętniej niż kiedykolwiek otwieram oczy, w świetle, tym bardziej że zbyt długo wpatrywałem się w ciemność, jak bym nie miał jej dość pod zamkniętymi powiekami. Ale cóż, takie to uroki bezsenności...

Dziś światło jakieś mniej jest krępujące...


BJÖRN STEFÁN GUĐMUNDSSON

SZCZĘŚLIWY DZIEŃ

I oto dzień spotykam,

co wychynął z nocy,

niecierpliwy, jak zwykle wiosną,

jak ja dotknięty bezsennością.

Pożyjesz ze mną, teraz,

zdrów? -

spytał.

Uchwycił moją dłoń 

i powiódł mnie z sobą

w krzepką

wolność.

 przełożył z islandzkiego Kiljan Halldórsson

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce