Jón Leifs: "Hekla"

Takie rzeczy


się dzieją. Natura straszy, jakby dwiema trupimi łapkami - ludzką i wielorybią - w tym wypadku litościwie sterylna, bo jak już ogień wypali, nie ma zmiłuj. Taki wylew żaru, taki przy okazji czerwony fajerwerk. Reykjaviczanie w nocnych mrokach ujrzeli na niebie uroczą łunę spowodowaną przez Fagradalsfjall. Surtowi na Reykjanes coś wykipiało... Surt - demon ognia, totalnego ognia, który ma kiedyś spalić w cholerę wszystko. Wiedzieli o tym ludzie i bogowie. O dziwo, bogowie, co pośród swych zabaw i przygód cudownych, szykowali się na wielki bój, gorliwie, choć pewni przegranej. Taka ciekawostka. Umacniali mury; Heimdall strzegł uporczywie tęczowego mostu - Bilrostu - jakie to miłe; Thor wiecznie na służbie z młotem; Odyn kradł z pól bitewnych co dzielniejszych wojaków... Loki się z tego ostatniego trochę śmiał, bo skoro na ziemi polegli, to nie łudź się, trenerze!:)

No, ale oczywiście czekał chwilowo martwy Baldur. Czekał? Czemu czekał. Wierzmy, że czeka, i że się wszystko jeszcze na dobre odmieni... 

Przywołam trochę muzyki, tak z pogranicza hałasu, ale znośnego. Hekla. Najsłynniejszy i dość taktowny wulkan islandzki. Oczywiście idzie nie o nią samą, ale w ogóle o te siły straszliwe i gorące, piekielne. Dziś Ziemia ma mniej tajemnic, bo nauka wydarła jej to i owo, więc te ognie nie mają aż tak fantastycznego podłoża, choć ja ciągle wolę być straszony Surtem i pokładać wiarę w Thorze... No, przecież jeszcze nie giniemy, to tylko strachy, nastrojowe zresztą... Islandia leży geologicznie i geograficznie tak niezwykle, że i w niezwykły sposób jest oświetlana... Jak to mówił profesor Michaił Stieblin - Kamienski, nad Reykjavikiem są najpiękniejsze zmierzchy. A w ciemnościach, gdy wulkan wybuchnie, też światło zaprzeć dech potrafi... Oby nam tylko Natura w takiej odsłonie zapierała dech!

Baśń się stawała ciałem. Poetycka...

Dziś tylko szara proza... I mikroświat. Jak to pisał Jung dawno temu: kiedyś baliśmy się duchów, dziś straszą nas mikroby...

Jón Leifs. Natura Islandii. W muzyce. Gwałtowność, hałas, siarka... W pewnym sensie jest taki narodowy, jak u nas Chopin... Natura, geografia, geologia i duchowe fundamenty zdecydowały o kierunkach... Muzyka umie podkreślić charakter i różnice, ale że jest uwodzicielska i pozasłowna, trafia w serca, unosząc najcięższe szlabany...

Hekla. A na obrazkach ogólnie wulkanizm, światowy... Muzyka z wulkanicznej wyspy...

Islandia. I Jón Leifs.

Komentarze

  1. Ta Islandia to ma szczęście! Nawet w pandemii wymyśliła jak ściągnąć rzesze turystów. Toć tam już są normalnie pielgrzymki jak do miejsca świętego - wszyscy liczą na jakąś kontrolowaną tragedię - może lawa zje drogę, może spełźnie na miasteczko portowe obok, może spotka się z ryczącym oceanem i będzie spektakl jak na Hawajach? Brzdęk - brzdęk korona o koronę dzwoni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Taa, pamiętam, co było 11 lat temu, zanim jeszcze wypierdoliło na dobre. Szampany, obiadki pod wulkanem, hipsteriada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak lecisz teraz na Islandię, to piloci robią kółka nad tym ogniskiem... Welcome to the Hell:))

      Usuń
    2. Nosz kurła przecież oni budują podobno parkingi i powiększają obecne - przy arterii Keflawickiej, aby się gość na wulkani ogień i ropę ziemi rozgrzaną z piekieł cieknącą - mógł załapać! Foty widziałem jak struga ludzi w stonodze z czołówkami bieży, niczym na amerykańskiej autostradzie tysiące aut - do ogni piekielnych wyziewów... Brzdęk - brzdęk korona o koronę dzwoni - już przy parkingu stoi stoisko z Prince Polo...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce