11 września

Dorośleją dziś ludzie, którzy już tamtego momentu nie pamiętają. Bo to już dwadzieścia lat. Aż się wierzyć nie chce... Taka sama pogoda była wtedy. Tam. I tu, gdzie jestem teraz i gdzie także wtedy byłem. Chyba każdy, kto wówczas żył w miarę świadomie, pamięta, co robił tamtego 11 września... Ja byłem w podobnej remontowej rozsypce jak dziś, tyle że wtedy dopiero się urządzałem w swoim drugim podejściu do życia. Żyłem wtedy w permanentnym nierozpakowaniu, jeszcze taki nigdzie nie zasiedziały... Zrobiłem coś do jedzenia, włączyłem stojące na podłodze, pudełkowe jeszcze wtedy telekuku, żeby zobaczyć, co tam się dzieje. I oto jedna z nowojorskich wież z ogromną, dymiącą dziurą. Wtedy jeszcze myślano, że to jakiś tragiczny wypadek... A potem rzeczywistość okazała się żywcem wzięta z jakiegoś katastroficznego filmidła. No i tak, pamiętam, zszedł dzień na śledzeniu wypadków, z niedowierzaniem, skacząc z raczkującego wtedy TVN24 na CNN... Dla TVN24 to było nie lada wyzwanie, trudne początki i to nagle z taką tragedią do zrelacjonowania... Zapamiętałem taką nieopierzoną jeszcze reportereczkę, która w tamtym straszliwym momencie wpadła na pomysł, żeby popisywać się przed widzami swoją znajomością topografii Nowego Jorku (no, takie to polskie grzeszki; w każdym z nas - jak na dziecię kraju, w którym wszystko jest jakieś takie drugie przystało - kołacze myśl, że życie jest gdzieś indziej i telepie się w nas serce takiego Podfilipskiego rodem z książki Wyessenhoffa  - my, im świeżsi w swym upieczeniu, tym bardziej miejscowi od miejscowych - nagle rój doniosłych faktów, w innych okolicznościach niegodnych wzmianki: a to numer autobusu, którym jeździ się do roboty i wykuty na blachę poemat przystanków, a to skład osobowy pierogarni na rogu...) Ale cóż, wszystko było wówczas dziwne, nierzeczywiste... Znów odmienił się pejzaż, ten na zewnątrz, ale także ten w ludziach... Jeszcze jeden przykład, że wszystko może w jednej chwili wywrócić się do góry nogami... Piękny, spokojny dzień. Idziesz sobie do pracy, a w niej raptem stajesz przed decyzją - lepiej spłonąć czy skoczyć z dziewięćdziesiątego piętra?... Straszne to. Rany jakoś się zabliźniają, chociaż u wielu się one nie goją. Czas nie jest żadnym doskonałym terapeutą. Przedawnienie to tylko termin prawny.

W jakiś czas potem artyści zaśpiewali. Głownie strażakom, w hołdzie dla ich odwagi, poświęcenia... Ale i też tak w ogóle, ku jakiemuś pokrzepieniu, dla wszystkich... W sumie do sztuki idzie się jak do świątyni, do bogów, by było trochę lżej... Wśród artystów wystąpił i David Bowie. "America" w jego wykonaniu była chyba jednym z najbardziej poruszających momentów podczas tamtego wydarzenia:

Komentarze

  1. To był szokujący dzień. Pamietam rozmowy w wagonie tramwaju. W jednym w drugim. Młodzi i starzy jakoś razem dyskutowali co się dzieje co będzie każdy się bał wybuchu jakiejś totalnej wojny…

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Jonas Lie. Eliasz i draug

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Kreml

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Breiðfjörð

Arne Garborg. Śmierć