Snorri

 I znów rocznicowo. Jak poprzednio, tylko wypada cofnąć się jeszcze o osiemdziesiąt lat, do roku 1241. Dawno to, jeszcze w ogóle przed Dantem, ale to w gruncie rzeczy bez większego znaczenia. Wszystko to czas wczorajszy, jak zwykłe najbliższe wczoraj. Patrzenie w przeszłość to jak zerkanie w lustro odbijające lustro. Takie były kiedyś toaletki ze skrzydlatymi zwierciadłami - można było te skrzydła ustawić naprzeciw siebie i w ten sposób zerkać w dal nieskończoną. Niby głębia, a wszystko na płaszczyźnie specjalnie spreparowanego szkła, tuż obok, po sąsiedzku. Jak byłem mały, to u babci tak się lubiłem zagapiać w te nieskończone korytarze, i przy okazji w swoje zwielokrotnione odbicie... Babcia mnie przestrzegała, żebym tak się nie gapił w lustro, bo w końcu zobaczę diabła. Miała rację, wszystko to kwestia czasu. Dziś wyłącznie widuję w lustrze diabła, bo tam swoje wiem, mimo że niektórzy uważają, iż znowu takich powodów, żeby to właśnie w zwierciadlanych okolicznościach napotykać, nie ma... Ale dość o tym. Dziś bohaterem będzie Snorri Sturluson, największy Islandczyk, którego nikt nie przerósł. Absolutnie pomnikowa postać, przedziwna. W kulturze islandzkiej, by nie powiedzieć nordyckiej, osobistość numer jeden, mimo upływu lat... 780 już ich minęło od tragicznej śmierci Snorrego, który z królewskiego rozkazu został zamordowany w swej posiadłości Reykholt w nocy z 22 na 23 września.

Ten polityk, dyplomata, pisarz, historyk urodził się na dworze Hvammur w 1179 roku. To miejsce znaczące w islandzkiej historii, z którym wiąże się trochę istotnych postaci; założyła owo Hvammur taka - można powiedzieć - kobieta wiking znana z sag, która na równi z mężczyznami w pionierskich czasach brała w posiadanie dziewiczą islandzką ziemię, zagarniając dla siebie okolice u północnych brzegów Hvammsfjörður, nie tak daleko od dzisiejszego Búðardalur w zachodniej części wyspy. Zwała się Auðr djúpúðga, czyli Rozważna i była bodaj pierwszą chrześcijanką na Islandii (została upamiętniona jakiś czas temu przez islandzkie kobiety pomnikiem w postaci krzyża, ustawionym w miejscu spotkań jej pod chmurką z owym chrześcijańskim Bogiem). I tam, po wielu latach, we wspomnianym już roku, na świat przyszedł Snorri, jeden z trzech synów Hvamm - Sturli Þórðarsona i Guðný Böðvarsdóttir, wnuczki  wielkiego skalda Egila Skallagrímssona. Surla ze swojego mało znaczącego rodu uczynił jedną z najważniejszych sił w kraju, tworząc coś, co przeszło do historii jako rodzina Sturlungów. Był to jeden z pięciu najważniejszych rodów islandzkich, który po wielu przewagach uległ najpotężniejszemu z nich, zwanemu Oddaverjar, na czele którego stał Jón Loptsson, powszechnie szanowany i lubiany wódz, wnuk uczonego Saemunda, a po matce wnuk norweskiego króla Magnusa Bosego. Zwaśnieni patriarchowie wreszcie doszli do porozumienia i tak Sturla posłał swego syna Snorrego do Jóna na wychowanie, do jego posiadłości Oddi... Oddi istnieje do dziś, chociaż niczym nie podpowiada, jak kiedyś ważnym było miejscem. Trwa sobie na szerokich równinach południowo - zachodniej Islandii - ledwie kilka zabudowań, kościółek o czerwonym dachu, cmentarzyk... Kiedyś bardziej tętniło tam życie, w tym to umysłowe, bo to zamożne gospodarstwo mieściło też szalenie ważną szkołę, mającą wielkie znaczenie szczególnie dla literatury i historii. Horyzonty dalekie, mnóstwo nieba, a przy dobrej pogodzie w oddali majacząca Hekla, o której sądzono kiedyś, że bramą jest do piekła... Założyciel szkoły Oddi, dziad Jóna, Sæmundr Sigfússon inn fróði (1056 - 1133) sam też umiał się jakoś i z niebem, i z piekłem porozumieć... Postać to owiana legendą i będąca, jak podaje prof. Sigurður Nordal w swym zbiorze ludowych opowieści, bohaterem fantastycznych bajek. Jedna z nich opowiada, jak to ten kształcony ponoć we Francji młodzieniec (pierwszy islandzki student) powrócił na wyspę na diable w postaci foki. Dowiedział się chłopak, że w Oddi czeka probostwo. Kandydatów było wielu, zatem - kto pierwszy, ten lepszy. Wiadomo, gdy trudności nie do pokonania, woła się diabła! - Będę cały twój, diable, jeśli mi pomożesz - zapewnił Saemund. - To dobra, wskakuj zatem mi na grzbiet - zawołał przybrawszy postać foki diabeł. - I tak, prując fale, w trymiga dotarli do Islandii. Saemund jednak nie był słowny względem diabła, bo mu w głowie ani na moment nie zaświtała myśl, by się jakimkolwiek diabłom oddawać, i już u brzegów ojczystej wyspy zdzielił go po łbie psałterzem, ogłuszył, resztę drogi pokonując wpław... Tę przekazaną przez lud historię utrwalił w swych rzeźbach jeden z najsłynniejszych islandzkich artystów Ásmundur Sveinsson (1893 - 1982). Jedna znajduje się naprzeciwko głównego gmachu uniwersytetu w Reykjaviku, druga w Oddi... Miłe połączenie sztuki nowoczesnej z fascynacją antyczną rzeźbą grecką, i to wszystko zmieszane z ludową tradycją rozmiłowaną w osobliwych bajaniach: Oto powraca z Francji student i kandydat na proboszcza: goły, z fiflakiem na wierzchu, dosiadając diabła przemienionego w fokę, na którego zamierza się zdobną w krzyż księgą... I tak został księdzem w Oddi Saemund, na rozległych równinach, kędy myśl o wieczności naturalnie pojawić się musi, gdzie niebo równie szerokie, i gdzie w sąsiedztwie wulkan piekielny. Saemund został księdzem, a także uczonym i twórcą szkoły, której wychowankami byli między innymi Snorri czy święty Thorlak, czczony w niektórych stronach Islandii w małą wigilię wieczerzą, na którą składa się potrawa z niecodziennie aromatycznej płaszczki... 

Kiedy Snorri przebywał w Oddi, waśnie rodowe weszły w nową fazę, ostatecznie zgubną dla kraju. Sigvatr, brat Snorrego, szalenie żądny władzy, stopniowo podporządkowywał sobie coraz większe połacie kraju, aż wreszcie zapragnął strefy wpływów Oddaverjar. Kiedy zmarł Jón Loptsson w 1197 roku, konflikt miedzy rodami przemienił się właściwie w wojnę domową, zwaną czasami Sturlungów, które to czasy okazały się przełomowe dla dziejów Islandii. Snorri związany z Oddi zajmował w tym wszystkim stanowisko pośrednie, niekonsekwentne... I całe życie Snorri taki był właśnie... Dobrze się ożenił, doszedł do bogactwa i znakomitych koligacji. Tajemniczy, trudny do rozgryzienia. Miał we krwi pragnienie władzy, chciwość,  lubił politykę, ale tę uprawianą raczej przemyślaną grą niż przemocą. Podstępny, zimny, wyrachowany, bezlitosny, coraz bardziej potężny, mający u szczytu sławy pod bronią blisko tysiąc ludzi, był i twórcą wspaniałych ośrodków duchowego życia w kraju, w swych posiadłościach Borg i Reykholt. Często współdziałał z przeciwnikami swych braci, a zwłaszcza z przeciwnikami bratanka Sturli Sigvatssona, któremu ten zalazł za skórę, odbijając mu kobietę, z którą, po rozwodzie z pierwszą żoną, chciał zawrzeć małżeński związek... Stał się w końcu najpotężniejszą figurą, był głosicielem praw, pokonał też ostatecznie Oddaverjar i jako przedstawiciel całego narodu w 1218 popłynął do Norwegii, której władcy od dawna patrzyli na rodzinną wyspę Snorrego pożądliwym wzrokiem. U króla Haakona przedstawił siebie jako jego lennika i obiecał podporządkować mu całą Islandię. To był, jak się okazało, taki wybieg. W tym czasie zaprzyjaźnił się z królewskim wychowawcą jarlem Skulem. Snorri prowadził w Norwegii szerokie badania historyczne, W tym celu też udał się do Szwecji. Swojego syna uczynił królewskim zakładnikiem i w 1220 roku powrócił do Islandii nie mając zamiaru czynić niczego na rzecz króla - przeciwnie, popierał całym sercem niezawisłość wyspy. Między 1220 a 1240 rokiem Snorri intensywnie zajmował się pracą literacką, korzystając zapewne z przejętego przez siebie wielkiego księgozbioru z Oddi. Wtedy też mściwi Sturlungowie zaczęli znów sobie dokuczać z wielką gwałtownością. Sturla Sigvatsson po powrocie z podróży do Norwegii i Rzymu, zaczął usilnie norwegizować Islandię i z poduszczenia Haakona wszczął otwartą walkę ze Snorrim Sturlusonem. Snorri musiał uciekać z Reykholt. Rozpętała się prawdziwa wojna. I Snorremu trzeba było uciekać z kraju. Znów udał się do Norwegii, do Haakona, ale rychło przyłączył się do stronnictwa jarla Skulego, który szykował się do buntu przeciw królowi, licząc na jego wsparcie w sprawie niepodległości Islandii. W tym czasie w Islandii, w 1238 roku, koalicja broniących się rodów zadała Sturlungom decydującą klęskę w bitwie pod Örlygsstaðir, gdzie zginęli Sigvatr i jego syn Sturla. Gdy Snorri się o tym dowiedział, wbrew królewskiemu zakazowi, powrócił w 1239 na Islandię, by objąć z powrotem swoje włości w Reykholt. Haakonowi się to nie spodobało. Był akurat w burzy walki z przeciwnikami zagrażającymi jego pozycji na tronie i tak śmierć Snorrego Sturlusona była niejako takim odpryskiem czystek przeprowadzanych w królestwie norweskim. Haakon umocnił się, zakończył ostatecznie wojnę domową w 1240 roku, tłumiąc ostatnie z powstań, to jarla Skulego, zyskał sobie, taki jeszcze w sumie król wiking, przydomek "Stary" i wreszcie, na krótko przed śmiercią dopiął swego i ostatecznie, dwadzieścia lat po zgładzeniu Snorrego, podporządkował sobie Islandię. Haakon dał wybór - albo sprowadzą mu Islandczyka żywego, albo mogą go zabić. Gizurr Þorvaldsson, główny islandzki rzecznik norweskiej sprawy, wybrał drugą możliwość: urządził w 1241 najazd na Reykholt i znalazłszy kryjącego się w piwnicy Snorrego Sturlusona kazał go zamordować... Miał ponoć krzyczeć Snorri, by go nie siekli, ale go usiekli. Dziwny, pełen skrytych, dalekosiężnych planów, nieobliczalny, mroczny, czasem ulegający impulsom, czasem dziwnie niedbały... Wśród tych swoich politycznych działań, wśród starań o majątek i pozycję znalazł jeszcze czas, by stworzyć dzieła fundamentalne, równie niezwykłe jak dzieje jego życia... Jedno z nich to tzw. Edda młodsza nazywana też Eddą Snorrego (Snorra Edda) w odróżnieniu od Eddy starszej, poetyckiej przypisywanej błędnie twórcy zaginionych kronik i założycielowi szkoły w Oddi, temu od foki, którą czasem jeszcze anachronicznie nazywa się Eddą Saemunda (Sæmundar Edda), Edda, w której to w "Gylfaginning" legendarny szwedzki król Gylfi wypytuje bogów o losy świata, na co odpowiadają mu zarysem mitologii staronordyckiej, gdzie pełno cytatów z Eddy starszej; w "Mowie skaldyckiej" ocala nam poezję skaldów - dzięki temu dziełu możemy ją dziś rozumieć. "Mowa skaldycka" (Skáldskaparmál) jest do dziś cennym podręcznikiem poetyki i wszystko właściwie jest najszerszym ujęciem nordyckiej mitologii, chociaż badania religioznawcze zdają się przekonywać, że Snorri często zapisywał swoje oryginalne pomysły bazując tylko na swej mitologicznej wiedzy, oddając się interpretacjom, racjonalizacjom, zabarwiając to i owo swym chrześcijańskim duchem... A w "Háttatal", w pieśni pochwalnej ku czci Haakona i Skulego demonstruje i komentuje w 102 strofach tyleż form stroficznych... Obok tego jest inne wielkie dzieło - "Heimskringla" (Krąg świata). Olbrzymia historia norweskich królów, od czasów legendarnych aż po rok 1177, czyli do panowania Magnusa Erlingssona, ostatniego z Ynglingów, choć nie do jego śmierci w 1184 roku, bo o wydarzeniach po 1177 opowiada już Saga o Sverrirze... Wśród tych królewskich sag na czoło wybija się Saga o św. Olafie, występująca też jako osobne dzieło ze wstępem "Upphaf ríkis Norðmanna" (Powstanie państwa Norwegów) - znakomita, stroniąca od hagiograficznych przebarwień, mająca za autora postać dość racjonalną, wprawdzie nie eliminującą cudów, ale krytycznie je ograniczającą i komponującą wszystko tak, by pokazać nam, jak to się stopniowo Olaf wiking może przemienić w świętego... Jak pisał Robert Stiller: "Metodę Snorrego Sturlusona cechuje wielka perspektywa historyczna i nieustanne dociekanie wzajemnego związku wydarzeń, które w ostatecznej instancji uważa za wypadkową działań i specyfiki charakteru wiodących osobistości, co jest kluczem do właściwego zrozumienia dziejów. Wobec tego, zgodnie z tradycją sag islandzkich, mistrzowska, choć bardzo zwięzła charakterystyka postaci stanowi nieodłączną część wykładu, przy czym służą jej zarówno krótkie, silnie wypunktowane dialogi na wzór sag rodowych, jak i monologi w typie królewskich". Tak więc spotykają się tu różne style i techniki mające bazę w olbrzymim i bardzo różnorodnym materiale, na jakim się Snorri opierał: genealogie, kroniki, sagi, krótkie opowiadania, także ustna tradycja. "Z tych bardzo krytycznie na owe czasy traktowanych źródeł Snorri wywiódł nie tylko wielkie dzieło pisarskie z ogromem zawartego w nim materiału rzeczowego, ale i jednolitą koncepcję historycznego rozwoju Norwegii od władzy wolnych kmieci do wysoko zorganizowanej monarchii, pod rosnącym wpływem kultury kontynentalnej i chrześcijaństwa. Tak metoda historyczna, jak i pisarstwo Snorrego Sturlusona w "Kręgu świata" stały się punktem kulminacyjnym w rozwoju zwłaszcza sag królewskich i w ogóle literatury islandzkiej oraz obowiązującym, choć niedoścignionym wzorcem dla późniejszego piśmiennictwa. W wielu wypadkach "Heimskringla" wyparła z obiegu dzieła,które posłużyły jej za punkt wyjścia, i w ten sposób przyczyniła się do ich zaginięcia. Wkrótce stała się w niezliczonych przekładach najpopularniejszą książką ludową w Norwegii i w innych krajach skandynawskich"... Przypisuje się też Snorremu autorstwo sagi o Egilu Skallagrímssonie, a przy okazji zasługę ukształtowania całej klasycznej stylistyki późniejszych sag o Islandczykach... Egill w końcu zalicza się do jego przodków. Miał więc coś pewnie o nim do opowiedzenia i być może właśnie to on popełnił dzieło o bitnym, może niezbyt sympatycznym, acz utalentowanym skaldzie. Miał co też dziedziczyć po tych wikingach - literackie zdolności, ambicje, charakter... Dziad Egila to był taki "hamramr", czyli odmieniec, co to umiał zmieniać się w wilka...

I dla Islandii, i dla Norwegii to wielka postać. Stał się ze swym dziełem kimś szczególnym dla romantyków i wszelkich bojowników o niepodległość tak Islandii jak i Norwegii... Norwegowie ufundowali mu pomnik, stworzył go Gustav Vigeland i stoi to dzieło w Reykholt... Tak to się losy plotą. Także między krajami. To się chcą połykać, to się godzą. Kazali kiedyś usiec, a potem, z wdzięcznością podarowali pomnik... Jak w pogmatwanym życiu samego Snorrego...

Wielki Snorri! Jakże mało bez niego wiedzielibyśmy o dawnej Skandynawii, o jej historii, o ludziach z ich wierzeniami, jakże mało wiedzielibyśmy o ich prastarej poezji, którą dla nas ocalił i nadto pozwolił nam ją rozumieć. Do dziś rzuca wspaniały snop światła w przeszłość... Niezastąpiony, choć żył dawno temu, na zawsze będzie blisko tych, których serce bije mocniej na samą myśl o Północy...

Komentarze

  1. Jeśli moje rocznice i wyliczanki sprawiają jakikolwiek podziw to co mam powiedzieć o Twoich sięgających blisko 800 lat a nawet często starszych?
    700-800 lat to się wydaje nierealne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ten czas leci... Ale to w sumie do ogarnięcia. Weźmy taką zmarłą nie tak dawno temu aktorkę Danutę Szaflarską. Miała chyba 104 lata. No to jeszcze tylko takich siedem Danut i mamy osiemset lat. Nie taka duża gromadka. Mniej osobników niż palców u rąk.:))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jóhann Sigurjónsson. Fjalla-Eyvindur

Kreml

Moc śnieguły, czyli duszpasterstwo koło lodowca

Lokasenna, czyli pyskówka na górze albo kto jest bardziej niemęski

Na nieskończonej. Steinn Steinarr

Arne Garborg. Śmierć

Breiðfjörð

Halldór Laxness. Brekkukotsannáll, czyli tolerancja w torfowej chatce